Marek Prucnal – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl Najlepszy ranking firm i managerów MLM. Marka osobista dla Ciebie i Twojej firmy - Multi Level Marketing. Budowanie marki, reklama i promocja. Wed, 06 May 2020 13:37:29 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://rankingmlm.pl/wp-content/uploads/2020/03/cropped-og-graph-32x32.jpg Marek Prucnal – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl 32 32 Ranking Osób Medialnych https://rankingmlm.pl/ranking-osob-medialnych/ Mon, 14 Oct 2019 14:07:32 +0000 https://rankingmlm.pl/?p=53064 W dzisiejszym artykule publikujemy Ranking Osób Medialnych. Osoby te dokonują rzeczy pozornie niemożliwych i spektakularnych na rzecz promowania wyższej kultury Network Marketingu. Gratulujemy błyskotliwej kariery, życzymy trafnych decyzji, samorealizacji i wyzwań, które wyrażą Wasz potencjał. Jesteśmy dumni z osób, które zasiliły owe grono.

Artykuł Ranking Osób Medialnych pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
W dzisiejszym artykule publikujemy Ranking Osób Medialnych. Osoby te dokonują rzeczy pozornie niemożliwych i spektakularnych na rzecz promowania wyższej kultury Network Marketingu. Gratulujemy błyskotliwej kariery, życzymy trafnych decyzji, samorealizacji i wyzwań, które wyrażą Wasz potencjał. Jesteśmy dumni z osób, które zasiliły grono.

RANKING OSÓB MEDIALNYCH

 

Elżbieta Pełka

Elżbieta Pełka

Przedsiębiorca, ekspert w procesach zarządzania marką 360 stopni, posiada ponad dwudziestoletnie doświadczenie w szeroko rozumianej komunikacji zdobytej w Polsce i za granicą. Założyciel i prezes agencji reklamowej full service Elżbieta Pełka Creative Services, która działa już od ponad 11 lat na rynku, założyciel i prezes Polish National Sales Awards (PNSA). Jest uczestnikiem kilku organizacji prowadzących działalność o charakterze prospołecznym. Członek profesjonalny The Chartered Institute of Marketing.

 

Ireneusz Fudro

Ireneusz Fudro

Pasjonat wolności finansowej, prezes kilku spółek, przedsiębiorca, inwestor, pomysłodawca i założyciel Akademii Milionerów. Dodatkowo marketer internetowy, zwolennik automatyzacji biznesu i pasywnych przepływów finansowych. Wiceprezes Zarzadu, CEO Simple Trading Expert.

 

 

 

 

 

Mężczyzna w kapeluszu

Jacek Dudzic

Z wykształcenia historyk, a także reporter i storyteller. Z zawodu marketer, specjalista od marketingu online, mediów oraz efektywnej komunikacji, coach i mentor, autor książek i artykułów. Od 2007 roku zajmuje się marketingiem sieciowym oraz internetowym. W swojej pracy korzysta z narzędzi społecznościowych, video oraz email marketingu.

 

 

 

 

 

Jarosław Zych

Jarosław Zych

Prezes Zarządu COLWAY Sp.J. Charyzmatyczny przywódca, odważny, wręcz zuchwały, nieustępliwy w dążeniu, niebiorący nigdy do siebie ani odmowy, ani krytyki personalnej. Uważany za silnego człowieka, za twardą osobowość, w bliższym kontakcie okazuje się niezwykle życzliwy ludziom, pragmatyczny i kompromisowy. Czegokolwiek się podejmuje, to robi z żelazną konsekwencją, zazwyczaj doprowadzając do pomyślnego finału.

 

 

Kamila Rowińska

Kamila Rowińska

Dyplomowany coach. Wspiera innych w rozwoju osobistym i biznesowym. Przez 13 lat pełniła funkcję dyrektorską, współpracując ze szwedzkim koncernem kosmetycznym i zarządzając zespołem sprzedażowym liczącym 3500 osób. Absolwentka Politechniki Śląskiej – kierunku Zarządzanie Przedsiębiorstwem oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Laboratorium Psychoedukacji, gdzie ukończyła Coaching. Kamila jest obecnie współzałożycielem studiów podyplomowych i wykładowca “Psychologicznych aspektów działalności w network marketingu” oraz “Zarządzania poprzez coaching” w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu.

 

 

Karolina W Pułjan

Karolina W Pułjan

Absolwentka zarządzania i marketingu na Poznańskiej Wyższej Szkole Biznesu i Języków Obcych w Poznaniu o specjalizacji Psychologia Zarządzania Biznesem. Od 2015 roku związana jest ona z biznesem Multi Level Marketingu w sektorze podróży. Autor artykułów dla branży MLM. Działa także w branży Word Ventures. Jest zawodową podróżniczką oraz szczęśliwą mamą.

 

 

 

 

 

 

Magdalena Szewczuk

Magdalena Szewczuk

Od 2007 roku współpracuje z firmą Betterware, która w swoim portfolio ma bardzo szeroką gamę produktów. Mając spektakularne sukcesy w MLM, zapragnęła zrobić coś jeszcze. Tak w grudniu 2014 roku powstała Czerwona Szpilka. Inicjatywa stworzona przez kobiety i dla kobiet, w ramach której organizowane są inspirujące wydarzenia dla kobiet, z udziałem trenerów i praktyków biznesu. Spotkania Czerwonej Szpilki motywują, inspirują i pobudzają do działania. Magdalena Szewczuk buduje również wyjątkowy Klub – Klub dla Kobiet Aktywnych i Przedsiębiorczych, które mają apetyt na więcej.

 

 

 

Marcin Oniszczuk

Marcin Oniszczuk

Prezes Zarządu w firmie 7play, marketer, przedsiębiorca. Od 2008 r. zajmuje się on marketingiem sieciowym, od 2010 r. marketingiem internetowym. Prowadzi również własną działalność gospodarczą. Na scenie Marcin potrafi zainspirować ludzi do działania i pokazać im gotową drogę. Kiedy jego kariera piłkarska legła w gruzach przez chorobę, zaczął pomagać i wpływać na życie innych osób.

 

 

 

 

 

Przedsiębiorca

Marek Olejniczak

Świetny prezenter, ale chyba jeszcze lepszy negocjator, o czym pewno mało kto wie. Jego zdolności zarządzania projektami wydatnie przyczyniły się do świetnego startu Miasta Szkoleń, w którym potrafił wraz z innymi partnerami zgromadzić czołówkę polskiego eBiznesu.

 

 

 

Marek Prucnal

Marek Prucnal

Dyrektor generalny EuCO. Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Pochodzi z okolic Rzeszowa. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Zdobył wiele wyróżnień, szybko awansował na następne poziomy, szkolił się na międzynarodowych seminariach i uczestniczył w treningach wystąpień publicznych. Podczas współpracy z firmą EuCo zarobił 15 mln zł, budując największą strukturę w tej firmie.

 

 

 

 

Przemysław Szczęch

Przemysław Szczęch

Od stycznia 2012 roku prowadzi firmę, która pomaga małym i średnim firmom zaistnieć w internecie, a także tym, którzy chcą dorobić do wypłaty za pomocą internetu. W roku 2019 roku wrócił do pasji z lat młodzieńczych i powstała marka pod nazwą „Przytulne Drewno”. Robi ręcznie piękne i stylowe lampy. Za pomocą internetu sprzedaje je na swoim blogu. Działa w branży HandMade oraz eCommerce, eMarketingu i eMail Marketingu. 

 

 

 

 

Regina Bukowska

Regina Bukowska

Regina Bukowska

Od wielu lat stosuje proste sposoby na detoks ciała, wzrost wigoru i spokój duszy. Stworzyła swój autorski program „DETOX W 10 DNI”, by móc dzielić się z innymi wypracowanymi nawykami wieloletniej pracy ze sobą. Detoks opiera się wyłącznie na produktach takich jak owoce, warzywa oraz naturalne dodatki. Dodatkowo stylistka mody. Od wielu lat ubiera osoby z branży biznesowej.

 

 

 

 

Jeżeli znasz kogoś, kto mógłby się znaleźć na liście „Ranking Osób Medialnych”, to podziel się z nami opinią w komentarzu!

Artykuł Ranking Osób Medialnych pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 3 https://rankingmlm.pl/27-lat-w-mlm-marek-prucnal-czesc-3/ Fri, 28 Jun 2019 11:46:30 +0000 https://rankingmlm.pl/?p=52409 Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 3 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marek Prucnal

Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Nasza redakcja postanowiła poznać jego historię. Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.

 

 

 

Jak wygląda Twój dzień?

To wszystko zależy czy jest to okres mojej pełnej aktywności biznesowej, czy też korzystania z dobrodziejstw pasywnych dochodów. Ten drugi wariant to aktywność poznawcza, a więc podróże po świecie, fotografia, ogród i podróże wewnątrz siebie. Po to właśnie pracuję na początku rozwoju biznesu MLM tak intensywnie, aby później mieć czas na swój osobisty rozwój i poznawanie świata. Pod koniec maja wystartowałem z nowym projektem Krajowej Energii i jest to od tego momentu 16-19 godzin pracy na dobę. Angażuję się w ten projekt w 100 % i tak to jest, że jeżeli się kocha to, co się robi, to nie czuje się zmęczenia. Ten etap, w którym teraz jestem w tym biznesie jest jednak trochę nużący, bo jeszcze nie wyszedłem z domu, pisząc tylko e-maile i wykonując telefony. Efekt to kilkuset osób, które podjęły już wyzwanie cieszy, ale nie mogę doczekać się, aż ruszę w teren, by tam rekrutować ludzi. Myślę, że jeszcze 2 tygodnie i ruszę w Polskę.

Marek Prucnal

Jak rekrutujesz współpracowników?

Początek w biznesie jest u mnie zawsze taki sam od Seminarium Bazowego MBI. Przed wyjazdem na to seminarium kazano nam obowiązkowo zrobić jak największą listę kontaktów i bezwzględnie minimum 100. Przyłożyłem się do tego solidnie, poświęcając na zrobienie tej listy minimum kilkanaście godzin. Aby kogoś nie pominąć, chodziłem w niedzielę pod kościół, kiedy kończyły się msze i dopisywałem kontakty, a kartka i długopis towarzyszyły mi od tego momentu już zawsze. Moja lista liczyła na starcie ok. 600 kontaktów, z czego tylko część była pełna. Wiele z tych kontaktów to tylko imię albo funkcja np. kierownik sklepu RTV czy blondynka ze sklepu. Później wiele takich danych uzupełniałem.

Czy samo zbieranie kontaktów pomaga w rekrutacji?

Stwierdzenie „lista ma żyć, a nie być” towarzyszy mi cały czas. Wiele razy na szkoleniach poświęconych rekrutacji mówiłem, że najcenniejszym kapitałem na przyszłość są nasze kontakty. Mój laptop pełen jest różnych list, z różnych okresów. Łącznie to kilkanaście tysięcy kontaktów. Suma tych źródeł u mnie pozwala mi na razie nie wychodzić z domu już trzy tygodnie i rekrutować wiele osób na odległość. Gdyby nie reputacja zbudowana przez wiele lat, to sama ilość tych kontaktów nie wiele by znaczyła. Warto zatem dbać o swój wizerunek. Odbieram teraz za to nagrodę, bo przychodzą do mnie liderzy z innych MLM. Po okresie rekrutacji z ulicy zacząłem w EUCO dawać ogłoszenia. W EUCO był to strzał w dziesiątkę, ale tylko przez pewien okres, kiedy branża dopiero startowała. Tu, w tej nowej dziedzinie też dałem testowo dwa ogłoszenia i już wiem, że to nie funkcjonuje. Jestem przekonany o bardzo wysokiej mojej skuteczności rekrutacji na zimno w określonych branżach. Moja strategia na początku to „słoneczko”, a kiedy w tym słoneczku pojawiają się liderzy, wzmacniam ich przekazując moje kontakty z ich regionu. Taką strategię stosowałem w EUCO i jak widać, przyniosło to pożądany skutek.

 Co Cię w życiu motywuje?

Na to pytanie można długo odpowiadać, ale nie chciałbym przedłużać wywiadu. Jest to jednak jedno z najważniejszych pytań. Na pewno motywuje mnie rozwój biznesowy i rozwój mnie samego. Rozwój biznesowy i kapitał, który z tego się pojawia, daje mi możliwość pomocy innym. Od wielu lat chodzi mi po głowie fundacja dla dzieci. Dzieci, które mają swoje talenty, zdolności, ale z przyczyn środowiskowych są skazane na wegetację. Tym pomysłem podzieliłem się niedawno z moimi przyjaciółmi Dorotą i Maćkiem (Dorota – doktor ekonomii, Maciek dziennikarz i oboje niedawno wyemigrowali z Warszawy na Podlasie, budując siedlisko wśród pięknych lasów i pól).

Dorota zapytała od razu:

– I co? Będziemy te dzieci wysyłać do takich szkół jak teraz? Oddamy je systemowi?!

Szybko odpowiedziałem:

– Masz rację. To wybudujmy własną szkołę. Albo nie! Stworzymy własne szkolnictwo!

Dorota z Maćkiem zabrali w tamtym roku swoje 9 i 12-letnie dzieci ze szkoły i Dorotka uczy je w domu.

Czy to w ogóle jest legalne?

Nasze polskie prawo to honoruje. Efekt: dzieci zakończyły rok szkolny, zdając egzaminy na 6. Dzieci przez rok wychowywane były przez kochających rodziców, a nie przez środowisko. Dorota pomaga też w nauce dzieciom sąsiadów. Mamy zalążek tego, co może zmienić pozytywnie życie wielu rodzin. Kiedy masz plan na biznes i w tym planie nadrzędną wartością jest dobro innych ludzi, otwiera się róg obfitości. On dla mnie już się otworzył. Najbardziej motywuje mnie zatem to, że będę mógł pomagać wielu ludziom.

Jakie są Twoje najważniejsze wartości?

Jedna jest najważniejsza – miłość. To jest nadrzędna wartość, a wszystkie inne to tylko pochodne. Jestem wierzący. Wierzę w Boga, Stwórcę czy Światło. Nie ma znaczenia, której nazwy użyjemy. Jestem wierzący, to nie znaczy, że chodzę do kościoła. Robiłem to przez wiele lat. Nie potrzebuję pośrednika, aby łączyć się z tym, w kogo wierzę. Nie potrzebuję religii. Religie istnieją tylko dlatego, że wmówiono nam, że mamy szukać odpowiedzi na zewnątrz siebie. W tym celu musimy czuć się bezsilni, odłączeni i żyć nadal w uśpieniu. Nie uda się to nikomu, jeśli będziesz szukał odpowiedzi tam, gdzie należy – głęboko w sobie. Kocham siebie, kocham życie, kocham ludzi. Miłość to wolność.

Marek Prucnal dyrektor EuCo

To teraz porozmawiajmy o Twojej pasji. Co Cię pasjonuje?

Od dziecka pasjonowały mnie dalekie podróże. Najpierw to były podróże palcem po mapie. Mały, kieszonkowy atlas geograficzny świata towarzyszył mi wszędzie. Na pamięć znałem większość stolic, szczytów, rzek i jezior na całym świecie. Geografia była moim konikiem. Najpierw telewizyjny „Klub Sześciu Kontynentów”, potem Tony Halik i Elżbieta Dzikowska z programem „Pieprz i Wanilia” rozbudzały moją wyobraźnię. Po wielu latach od tych programów zacząłem zwiedzać świat i czekam na ten moment, kiedy wyjadę z domu, nie planując daty powrotu, ani dokładnej trasy. Ahoj przygodo! Nieodłącznym towarzyszem moich podróży czy włóczenia się gdziekolwiek jest aparat. Jedno z drugim to prawie komplet. Brakuje mi jeszcze tylko kobiety, z którą mógłbym przeżywać to, co sam widzę. To byłoby zwielokrotnienie doznań. Być może coś się tu zaczęło. Czas pokaże, czy to prawda. Pasją jest muzyka. Moje szuflady w domy wypełnione są setkami koncertów różnych gatunków. Pasją stał się kilka lat temu mój ogród. Włożyłem w niego nie tylko wiele pieniędzy, ale przede wszystkim serce. Ogród, przyroda, natura, harmonia – to mój świat. Świat wypełniony ludźmi. Poznawanie ich zawsze mnie fascynowało.

Podobno z tym samym zespołem z EuCO rozwijacie firmę w branży fotowoltaiki? Dlaczego ta branża?

Nie wiem, czy to będzie ten sam zespół, bo nie każdy być może będzie chciał sprawdzić się w tej dziedzinie. Fotowoltaika to nowy produkt Krajowej Energii, spółki należącej do GK EUCO S.A. Krajowa Energia od powstania stała się pośrednikiem w sprzedaży energii elektrycznej, świadcząc również usługi z zakresu doradztwa energetycznego. Działania umożliwiły wielu przedsiębiorcom obniżenie opłat za energię elektryczną. Kilka tygodni temu wprowadzono do oferty fotowoltaikę. Ekologia i oszczędność w jednym. Do tego sprzyjające warunki gospodarcze i bardzo wysokie prowizje. Ten produkt opakowany w MLM daje takie możliwości, o których wcześniej nie mogłem nawet śnić. W EUCO zarobiłem 13 mln PLN w ciągu piętnastu lat. Tutaj planuję zarobić tę kwotę maksymalnie w ciągu roku.

Widać, że lubisz liczby, konkrety. Czy kolejny biznes również kalkulujesz w ten sposób?

Lubię statystyki przy planowaniu. Na starcie jeszcze mi ich brakuje. Niewiele będę się mylił w ilości rekrutacji, ale nie wiem jeszcze, jaka wyjdzie średnia sprzedaży na osobę. Są tacy, którzy dopiero wystartowali i mają już 10-20 podpisanych umów z klientami. Jedna umowa z indywidualnym klientem to średnio 3000 – 3500 PLN dla podpisującego umowę. Jedna średnia umowa ze struktury do dla menadżera średnio 1000 – 1500 PLN. Co to znaczy? Mając w strukturze tylko 50 osób i średnią sprzedaż 3 na osobę, mamy 150 instalacji. Mnożąc ten wynik przez 1000 PLN, zarobimy 150.000 PLN, a mnożąc przez 1500 PLN, zarobimy 225.000 PLN. To oczywiście miesięczna prowizja brutto. Po kilku tygodniach mam blisko 300 osób. Wiem, że to biznes życia. Nie tylko mojego. Krajowa Energia daje możliwość sprzedaży wielu następnych produktów raz pozyskanemu już klientowi. Oznacza to, że biznes będzie odnawialny. Klasyk MLM z olbrzymią rentownością. W tym projekcie nie trzeba kupować żadnych pakietów startowych. Wszystkie szkolenia są za darmo. GK EUCO to sprawdzony, silny partner, który od 16 lat wypłaca pieniądze. Wierzę, że z takim potencjałem możemy zbudować najbardziej zyskowny MLM nie tylko w Polsce. Czy trzeba coś więcej, aby odnieść z nami sukces?

Co byś powiedział osobom, które zaczynają współpracę z którąś z firm MLM?

Odpowiedź jest tylko jedna: zacznij! Poczuj, jak smakuje wolność! Jeżeli masz możliwość, sprawdź tylko, jak długo ta firma istnieje i płaci. Zweryfikuj czy kwoty, które pokazuje Ci na laptopie lub tablicy osoba, która Cię do tego biznesu zaprasza, nie są opowieścią z mchu i paproci. Znajdź też dla siebie dziedzinę MLM, która najbardziej Ci odpowiada. To ma być produkt, który Cię kręci. Produkt, który czujesz. Jeżeli robisz to, co kochasz, sukces jest tylko kwestią czasu.

Czym nas jeszcze zaskoczy Marek Prucnal?

Jedyne co w życiu pewne, to zmiana. Jeżeli przyszłość przyniesie do mnie pozytywne informacje, które mogą innym dać korzyści, to obiecuję, że o tym powiem. Jeżeli ktoś chciałby odwiedzić mnie w mojej oazie ciszy i spokoju w Grabinie, zapraszam. I zostawmy wtedy chociaż na chwilę rozmowy o biznesie. Włączmy muzę, którą lubisz, albo posłuchajmy śpiewu ptaków. Porozmawiajmy o darze, który dostaliśmy – o życiu.

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 3 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 2 https://rankingmlm.pl/27-lat-w-mlm-marek-prucnal-czesc-2/ Thu, 27 Jun 2019 08:00:44 +0000 https://rankingmlm.pl/?p=52407 Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 2 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marek Prucnal

 

Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Nasza redakcja postanowiła poznać jego historię. Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.

 

 

Jak to jest zbankrutować i podnieść się? Co wtedy czułeś, kiedy straciłeś wszystko?

Moje bankructwo załamało mój system nerwowy, wpadłem w depresję. Po głowie chodziły tylko czarne myśli i w wieku 45 lat widziałem już siebie jako skazanego na biedę i pośmiewisko człowieka.

Moje marzenia o tym, że dzieciom zapewnię dobrobyt i świetny start w dorosłe życie legły w gruzach. Przez 10 lat, kiedy mój czas poświęcałem głównie na zarabianie pieniędzy spowodował, że dzieci wyrosły nie ze mną, ale obok mnie. Nie było dla nich motywujące patrzenie na załamanego ojca. Tamten okres zweryfikował, kto jest przyjacielem, a kto był tylko kompanem do drinka, kiedy go stawiałem.

To było gorzkie, ale bardzo pouczające doświadczenie. Tylko moja żona i mama pocieszały mnie wtedy i wspierały. Swego rodzaju terapią stała się dla mnie fizyczna praca w drukarni u mojego kolegi Łukasza. Setki moich CV w odpowiedzi na ogłoszenia w prasie o pracę nic nie przyniosły.

Rok 2004 to dorywcze zajęcia, potem propozycja bycia Dyrektorem Oddziału Compensa w Krakowie, a na początku 2005 roku kolega Tadeusz podsuwa mi artykuł o Ryszardzie Cybulskim, liderze Akuny. Artykuł o człowieku, który stracił wszystko i dzięki współpracy z Akuną odniósł niebywały sukces. W jego historii zobaczyłem siebie. Dziękuję Ci Ryszardzie. Twoja historia dała mi wiarę, że jestem w stanie się podnieść.

Marek Prucnal w górach

Czyli znalazłeś w sobie siłę i stanąłeś na nogi?

Tak, podniosłem się!

Jeżeli uważasz, że straciłeś wszystko, to nieprawda. Wystarczy, że masz tylko światełko nadziei, aby to zmienić. Historia Ryszarda to światełko rozpaliła w duży ogień. Rok 2005 przyniósł serię gwałtownych zwrotów akcji. Od lutego 2005 roku zacząłem szybko budować struktury w Akunie. W maju pojechałem do Karpacza na szkolenie zorganizowane przez Inteligo. Nie miałem ochoty sprzedawać Inteligo, ale zrekrutować uczestników szkolenia do Akuny. Tam poznałem szalonego uczestnika szkolenia. Nazywał się Daniel Kubach. Akuna go nie interesowała, bo sprzedawał wtedy produkty Vision. Poza tym zaczął przy ognisku opowiadać o jakimś biznesie z odszkodowaniami. Nie bardzo rozumiałem, jak to funkcjonuje. Pamiętam tylko, że kwoty zarobków były imponujące.

Od razu podjąłeś decyzję o zmianie?

Chyba dwa tygodnie później, kiedy wróciłem do domu na Podkarpaciu podjąłem decyzję, że pojadę do Lubina (500km) do Daniela jeszcze raz, aby zrozumieć, czym są te odszkodowania. Na paliwo musiałem wtedy pożyczyć pieniądze. Lubin, spotkanie w McDonald`s. Kilku 20 latków w dziwnych garniturach. Okazało się, że w tym miejscu Daniel robił spotkania menadżerów. Szczerze mówiąc widok ten sprawiał, że różne myśli chodziły mi po głowie. Pomyślałem jednak, że skoro tacy jak oni potrafią tu zarabiać kasę, to biorę się za to. W drodze do Rzeszowa dzwoniłem do swoich byłych agentów i menadżerów z ubezpieczeń zapraszając ich na szkolenie firmy Auxilia w Katowicach. Kilka dni później ok. 20 osób pojawiło się na szkoleniu i wszyscy podpisali umowy. Już po kilku dniach zaczęły spływać pierwsze sprawy odszkodowawcze i struktura szybko zaczęła generować pokaźne obroty.

Akunę zostawiłem. Nie z powodu odszkodowań, ale jeszcze innej propozycji. Kolega z Compensy zaprowadził mnie do kogoś, kto w Polsce chciał zrobić swego rodzaju rewolucję w telefonii VOIP. Jak to u mnie już wcześniej bywało nic o tym nie wiedziałem, zwłaszcza, że moje zainteresowania są humanistyczne, a nie techniczne. Szef firmy Cacoo, bo o nim mowa, roztoczył przed nami takie perspektywy, że byliśmy obaj przekonani, iż w krótkim czasie zarobimy tu potężne pieniądze. Na rozruch potrzebne były własne fundusze. Niestety ich nie miałem.

Zaryzykowałeś?

Tak. Wziąłem pożyczkę w banku. Otworzyłem małe biuro przy ulicy Stawowej w Katowicach, ułożyłem plan marketingowy. Zacząłem organizować strukturę i chyba po 2 miesiącach olbrzymia aula w Domu Lekarza w Katowicach zapełniła się po brzegi. W większości ludzie z branży IT, providerzy etc. Wcześniej już Ci ludzie przyjeżdżali do siedziby Cacoo i po rozmowie z właścicielem wychodzili z przekonaniem, że to super pomysł. Krótko po otwarciu okazało się, że Cacoo to ściema. Technicznie Cacoo nie było przygotowane na uruchomienie biznesu. Po raz drugi w krótkim czasie straciłem wszystko.

To musiało być traumatyczne doświadczenie. Jaka była Twoja reakcja?

Na szczęście rozwijała się struktura w Auxilii. Było to jedyne źródło przychodu. Coraz częściej jednak moi ludzie przychodzili ze skargami na firmę. To nie był dla mnie czas spokoju, ale czas rozterek. Prowizje nie były jeszcze na tyle duże, abym mógł spokojnie spać. Podjąłem dodatkowo pracę przedstawiciela rozwożącego po województwie farmaceutyki.

W kwietniu 2005 roku zostałem zaproszony przez Daniela Kubacha na spotkanie z przedstawicielem innej firmy odszkodowawczej. Podobnie jak ja, również Daniel nie był zadowolony z dotychczasowej współpracy z Auxilią. 15.04.2005 roku, Kraków, hotel Witek. Na spotkaniu Daniel przedstawia mi Krzysztofa Lewandowskiego, Prezesa Europejskiego Centrum Odszkodowań. Nowa firma. Dopiero kilka miesięcy temu powstała. Auxilia ma już 6 lat tradycji. Przejście może oznaczać konsekwencje utraty prowizji. Musiałem wybrać.

Co Cię przekonało do pracy w EUCO?

Co mnie przekonało do pracy w EUCO? Nie obietnice i liczby. Przekonał mnie człowiek – Krzysztof Lewandowski. Od 15.04.2005 roku jestem agentem EUCO S.A., spółki notowanej na GPW, największej firmy odszkodowawczej, a moja struktura robi połowę jej obrotów. Dziękuję Danielu, że pokazałeś mi, gdzie mogę odnieść sukces, a Tobie Krzysztofie i Tobie Macieju Skomorowski dziękuję, że stworzyliście tak potężną firmę, w której mogłem zrealizować swoje marzenia.

Marek Prucnal podróżuje

Wielu ludzi upada i już później się nie podnosi. Przyczyn może być wiele. Najważniejsze wg mnie to te, które nosimy w swojej głowie. Moja wiedza na ten temat na pewno nie umywa się do wiedzy psychologów czy psychoterapeutów, ale dziś, czyli w 2019 roku mam całkiem inne spojrzenie na swoje problemy sprzed 15-20 lat, niż miałem wtedy. Jest to wynik doświadczeń biznesowych jak też przeżyć duchowych. Od końca 2016 roku do połowy 2018 roku uczestniczyłem w wielu warsztatach i ceremoniach szamańskich. Totalna biologia, hooponopono, medytacje, kambo, a zwłaszcza ayahuasca dały mi bardzo wiele. Trudno to wymiernie określić. Na pewno dzisiaj jestem innym człowiekiem w środku niż jeszcze kilka lat temu. Dziękuję wszystkim, którzy w tym czasie pomogli mi przejść przez te nieraz bardzo trudne procesy.

Jaką radę możesz dać innym?

Nigdy się nie poddawaj. Miej marzenia. Marząc o sukcesie nie myśl o sobie, tylko o tym, jak Twój sukces pomoże innym. Dzielenie się ma olbrzymią moc. Spróbuj. Zobaczysz co wtedy się stanie. Od pewnego czasu wiem, że wszystko czego potrzebuję noszę w sobie. To ode mnie, a nie od nikogo innego zależy to, kim jestem i będę. Każdy ma wszystko w sobie. Ty, który to teraz czytasz, też. Jeżeli pojawia się jakiś duży problem czy wręcz tragedia popatrz na to z boku i zadaj sobie pytanie: czego mnie to ma nauczyć? Co pozytywnego na tę chwilę mogę już wynieść? Codziennie wieczorem i rano dziękuję wszechświatowi za dary. Za życie, za oddech, za to kim jestem, za przyjaciół i za tych, którzy zrobili mi kiedyś w moim pojęciu coś złego. Jestem tu i teraz. Jest mi dobrze. Co doprowadziło mnie do tego miejsca? Ludzie.

Jakiś czas temu zacząłem tworzyć sobie listę wdzięczności. W głowie pojawił się projekt biznesowy, który wg mnie da wiele korzyści więc tym projektem chciałem podzielić się z osobami z takiej listy. Najbliżsi, przyjaciele, ludzie, którzy dali mi coś w życiu nie oczekując zapłaty, itp. I przyszła taka myśl: wystarczyłoby, aby tylko jedna osoba na tej mojej drodze na przestrzeni wielu lat wypadła z tego ciągu zdarzeń, a byłbym w całkiem innym miejscu. Wśród tych ludzi jest kilka takich postaci, przez które bardzo cierpiałem. Tym ludziom tak samo dziękuję i tak samo jestem wdzięczny, jak tym, którzy byli dla mnie dobrzy. Oni też są na mojej liście wdzięczności. Kiedy potrafimy kochać siebie, potrafimy też kochać innych. Ja kocham siebie. To może jest ta tajemnica jak podnieść się, kiedy się upadło.

Marek Prucnal jako kibic

Swoje największe sukcesu odniosłeś w EuCO. Opowiedz nam więcej o tym!

Początek wcale nie był łatwy. Wręcz odwrotnie. Informacja o tym, że podpisałem umowę z EUCO szybko dotarła do Auxilii i pozbawiono mnie prowizji, a ludzie, których tam zrekrutowałem nie podjęli decyzji o zmianie, bo też obawiali się zablokowania prowizji. Zostałem zatem bez pieniędzy i bez potencjału ludzkiego. Nie miałem wtedy nawet na paliwo, aby gdziekolwiek pojechać i z kimś porozmawiać. Miałem umowę z EUCO i ani jednego człowieka na starcie. Po raz drugi wtedy pojawił się z pomysłem i chęcią pomocy Daniel Kubach. Powiedział, że jego znajomi z Gniezna organizują właśnie firmę sprzedaży pościeli wełnianej i potrzebują prezentera. Nie miałem żadnych problemów z wystąpieniami publicznymi, ale nic nie wiedziałem o tej pościeli. Kilka dni później pojechałem do Białej Podlaskiej zobaczyć jak taka prezentacja wygląda i po rozmowie z właścicielem firmy podjąłem decyzję, że będę to robił. Już tydzień później prowadziłem swoją pierwszą prezentację w Białymstoku.

Co działo się później?

Szybko stałem się jednym z najlepszych prezenterów. Dwugodzinną prezentację przerobiłem na taką, która trwała 40 minut i co tydzień w piątek, sobotę i niedzielę byłem w jakimś mieście w różnych zakątkach Polski, zachwalając skutecznie cudowne właściwości pościeli wełnianej. Sprzedaż rosła, a ja zarabiałem około 10.000 zł na miesiąc, co wtedy było dla nie bardzo dużą kwotą. Wyjazdy z Rzeszowa w Polskę od razu powiązałem z rekrutacją ludzi do EUCO. Mimo, że prezentacje zaczynały się po południu w piątek, to ja wyjeżdżałem z domu w poniedziałek. Wyznaczałem sobie trasę np. z Rzeszowa do Torunia, codziennie odwiedzając kilka miejscowości i z kolokwialnego „buta” wchodziłem najczęściej do każdej multiagencji ubezpieczeniowej z pytaniem:

– Zastałem szefa?

– Tak, o co chodzi?

– Zajmę Panu/Pani minutę lub piętnaście. Reprezentuję firmę EUCO, lidera rynku odszkodowań i na terenie województwa np. lubelskiego szukam kilku osób, które podejmą się pracy menadżera u nas. Czy jest Pan/Pani zainteresowany poznać jakie daje to korzyści?

A co jeżeli odpowiedź była negatywna?

Jeżeli odpowiedź brzmiała „nie” zająłem obiecaną minutę, a jeżeli „tak”, to po 15 minutach 70% moich rozmówców podpisywała ze mną umowę. Tak przez rok, tylko z zimnych kontaktów zbudowałem fundament moich struktur w EUCO. Po półtora roku, w grudniu 2006 roku moja struktura oddała łącznie 1500 spraw, a ja awansowałem jako pierwszy w tej firmie na Dyrektora Generalnego otrzymując propozycję bycia w zarządzie firmy. Kiedy w połowie 2006 roku moje prowizje zaczęły przekraczać 20.000 zł/mc zrezygnowałem z bycia prezenterem pościeli i poświęciłem się tylko budowaniu biznesu w EUCO. Prawie od początku moja struktura generowała i generuje połowę obrotu spółki.

W kwietniu tego roku minęło moje 15 lat współpracy z EUCO. Mój obszar działania to przede wszystkim rekrutacje. Uwielbiam to, a zwłaszcza rekrutacje z ulicy. Przychodzi mi to z wielką łatwością. Być może dlatego, że noszę w sobie zaufanie do ludzi i chęć pomocy innym. To zaufanie przynosiło też odwrotny skutek, bo starając się pomóc wielu osobom w ich trudnej sytuacji pożyczałem im od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nigdy nie brałem potwierdzenia takiej pożyczki. Nikt też do tej pory nie oddał mi tych pieniędzy. Wiem po swoim życiu, że karma wraca więc w ten czy inny sposób Ci ludzie odczują swoją nieuczciwość, a ja już się w końcu nauczyłem, że „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”.

Czy branża odszkodowań nadal się rozwija?

Rozwój tej branży spowodował, że dzisiaj już o wiele mniej osób chce zaczynać pracę w tej dziedzinie, więc od prawie trzech lat moja aktywność w EUCO bardzo zmalała. Mimo to EUCO regularnie wypłaca co tydzień należne prowizje. Tak było 15 lat temu i tak jest teraz. Po 2 latach pracy w EUCO mogłem pozwolić sobie na kupno domu w Rzeszowie. Wrócił spokój i komfort życia. Spokój i pewność, że EUCO to solidna firma pojawiały się stopniowo, bo wcześniejsze doświadczenia zostawiły mocny ślad na mojej psychice. Świadomość tego, że pomogło się tak wielu ludziom stanąć finansowo na nogi, kiedy utracili w wypadkach swoje zdrowie lub bliskich zawsze dodawała mi skrzydeł. Pierwsze 3 lata to praca na kilkanaście godzin dziennie przez 6-7 dni w tygodniu. Wyjazdy i rekrutacje. Szkolenia i wdrażanie nowych ludzi do pracy w bardzo specyficznej branży, gdzie empatia, wrażliwość grają olbrzymią rolę. Kiedy zbudowane struktury i ich liderzy parli już samodzielnie do przodu, można było zwolnić tempo i mniej pracując świetnie zarabiać. Chyba o to chodzi w MLM?

Komu zawdzięczasz swój sukces?

Przede wszystkim sobie. Jestem dumny z siebie, że wynik mojej pracy wpłynął znacząco na rozwój firmy. Dziękuję zatem zarządowi i wszystkim moim współpracownikom, że po 15 latach współpracy co miesiąc otrzymuję prowizje godne prezesów dużych firm. W 2014 roku z powodów osobistych przeprowadziłem się pod Łódź i kupiłem piękny dom z ogrodem. Cisza, ptaki, przyroda i ogród, który stał się moją pasją uczyniły dla mnie to miejsce wyjątkowym.

Dzięki pracy w EUCO zwiedziłem wiele fantastycznych miejsc na świecie. Pomijając niepowtarzalne podróże z EUCO byłem w Etiopii, Namibii, Botswanie, Peru, Bhutanie, Ekwadorze, Nowej Zelandii. Spełniam swoje marzenia z czasów, kiedy mogłem takie miejsca widzieć tylko w telewizji. Nie ma zatem znaczenia, gdzie mieszkamy, kim są nasi rodzice, ile mamy lat, aby osiągnąć sukces. Wystarczy, że potrafimy marzyć, a potem wytrwale dążyć do realizacji tych marzeń.

W tym czasie EUCO urosło w potęgę. Działalność rozpoczęto w kilku innych krajach jak Czechy, Węgry, Rumunia i teraz Włochy. EUCO weszło na GPW, a później stało się Grupą Kapitałową EUCO S.A. W ramach grupy działalność rozpoczęły m.in. EucoVipCar, a więc wypożyczalnia samochodów i Krajowa Energia, czyli obniżanie rachunków energetycznych, a od niedawna fotowoltaika, z którą wiążę potężne plany. Do chwili obecnej moje prowizje wypłacone z EUCO to około 13 mln PLN. Prawdopodobnie to jeden z lepszych wyników liderów MLM w Polsce, ale nigdy nie zabiegałem o porównania.

Marek Prucnal

Mogłeś zostać członkiem zarządu EuCO, ale wybrałeś pracę agenta i managera. To odważna decyzja. Dlaczego poszedłeś tą droga?

To dla mnie naturalny wybór. Mogę określić go jednym słowem: wolność. Jako agent mogę, niczego nie muszę. Jako agent przepracowałem sumiennie w EUCO może 6-7 lat, a cały czas odbieram profity. Zarząd to odpowiedzialność na wyższym poziomie i podejmowanie nie zawsze popularnych decyzji. To też ciężka praca. Czułem się zawsze pewnie w budowaniu struktur więc nie obawiałem się, że finansowo stracę nie podejmując wyzwania bycia w zarządzie, chociaż było to kuszące. Jeżeli firma, dla której poświęcam czas i umiejętności uczciwie się ze mną rozlicza, nic więcej nie potrzebuję. I te warunki jak do tej pory są realizowane, za co dziękuję.

Dzięki swojej ciężkiej pracy stałeś się ikoną odszkodowań. Jak się z tym czujesz? 

Uważam, że nigdy ciężko nie pracowałem, bo jeżeli robi się coś z pasją, to nie można się zmęczyć. Owszem, były okresy, że poświęcałem na to wiele czasu. Stwierdzenie „ikona odszkodowań” zawsze wzbudza we mnie śmiech. Pierwszy raz usłyszałem to już pewnie z 8-9 lat temu. Na stacji ORLEN podszedł do mnie mężczyzna i widząc mój samochód z tablicami EUCO powiedział: proszę pozdrowić ode mnie Krzysztofa Lewandowskiego i wymienił swoje nazwisko. Mój naturalny odruch, to wręczenie komuś wizytówki z szansą na rekrutację więc i w tym przypadku nie chciałem przepuścić okazji. Mężczyzna spojrzał na nią i powiedział: Pan Marek Prucnal? Panie Marku, jest Pan ikoną odszkodowań w Polsce i wręczył mi swoją wizytówkę wiceprezesa innej firmy odszkodowawczej. Rekrutacja się nie udała, ale było to dla mnie miłe. Od tego czasu dość często słyszałem ikona czy legenda odszkodowań. Nie mnie to oceniać czy to prawda czy nie. Na słowo legenda mam jedną odpowiedź: wolę być żywym przykładem niż legendą.

Jaki będzie Twój następny krok?

Następny krok poczyniłem prawie 2 lata temu, kiedy zacząłem interesować się Forexem. Skutek finansowy pierwszego roku to potężna strata i stres z mojego tradowania na giełdzie, ale po zmianie brokera na jesień tamtego roku sytuacja wygląda już całkiem inaczej i mam pomysł jak zrobić z tego spory biznes, z korzyścią dla inwestorów. Ten projekt teraz na pewno poczeka, bo zaangażowałem się w nowy produkt Krajowej Energii i widzę tu niesamowite możliwości.

 

CIĄG DALSZY NASTĄPI…

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 2 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 1 https://rankingmlm.pl/27-lat-w-mlm-marek-prucnal-czesc-1/ Wed, 26 Jun 2019 05:34:17 +0000 https://rankingmlm.pl/?p=52372   Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Nasza redakcja postanowiła poznać jego historię. Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.       Co robi strażak i fotograf w biznesie MLM? Trochę rozwinąłbym to pytanie: co robi geodeta, strażak, fotograf i […]

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 1 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marek Prucnal

 

Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Nasza redakcja postanowiła poznać jego historię. Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.

 

 

 

Co robi strażak i fotograf w biznesie MLM?

Trochę rozwinąłbym to pytanie: co robi geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Moja rodzina i otoczenie nie dały mi wzorca i podpowiedzi jak osiągnąć sukces. W tamtych czasach sukcesem było skończyć studia, być magistrem i pójść do pracy na etat. Już wtedy zadawałem sobie pytanie: Co osiągnę? Odpowiedzi nie były motywujące. Kiedy patrzyłem na swoich rodziców – ojciec dyrektor szkół, mama pracownik administracji, zdawałem sobie sprawę, że niewiele. Bo służbowe mieszkanie i Fiat 126p kupiony po 5 latach wpłacania rat nie było moim szczytem marzeń. Byt kształtuje świadomość i ogranicza marzenia. Jedynym oknem na inny świat, niż szare socjalistyczne otoczenie, były wtedy dla mnie książki i programy podróżnicze, jak Klub Sześciu Kontynentów czy podróże Halika. Oj, jak bardzo chciałem zwiedzać świat! W 1977 roku kończyłem liceum ogólnokształcące w małej miejscowości Czudec na Podkarpaciu i nie wiedziałem co wybrać: germanistykę, AWF, prawo, a może wojsko, a może szkołę oficerską pożarnictwa? Rada pedagogiczna uznała, że jako najlepszy uczeń mogę wybrać sobie dowolny kierunek studiów bez zdawania egzaminów. Ja uważałem, że mój kolega jest ode mnie lepszy i nie przyjąłem tej nagrody. Tuż przed maturą zdecydowałem się na szkołę oficerską pożarnictwa i aby zdać egzamin musiałem wiele nadrobić z przedmiotów ścisłych, zwłaszcza z fizyki. Fizykę oblałem.

Jaki kierunek wybrałeś?

Przypadkowo wybrałem studium geodezyjne, bo mój kolega też tam poszedł. Po ukończeniu studium przez pół roku byłem geodetą. A potem, aby uniknąć wojska, zostałem w 1980 roku strażakiem zawodowym zaczynając od służby na tzw. podziale bojowym, czyli wyjazdy do akcji gaśniczych. Trzy lata później ukończyłem Szkołę Chorążych Pożarnictwa w Łodzi i zostałem oficerem dyżurnym Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnych w Rzeszowie. To była swego rodzaju fucha, bo w skali miesiąca pracowałem łącznie 9 dób, a reszta to czas wolny. Drogę ku realizacji moich nie sprecyzowanych jeszcze marzeń otworzył aparat fotograficzny Zenit TTL. Kiedy po moim ślubie, w 1982 roku, otrzymaliśmy trochę pieniędzy mogłem spełnić swoje marzenia. Wiem, że trudno dzisiaj uwierzyć, że takie miał wtedy 24 letni mężczyzna, ale byt kształtuje marzenia. Kupiłem lornetkę, Zenita TTL i rower. Kupiłem, tzn. kolega załatwił mi Zenita, a ja kupiłem rower, bo akurat trafiłem na dostawę. To czasy, kiedy wszystko było na kartki, a to co nie było na kartki kupowało się jak tylko coś przyszło do sklepu. Smutne czasy.

Lata młodości Marka Prucnala

Jak zaczęła się Twoja historia z fotografią?

Robienie zdjęć stało się moją pasją i szybko okazało się, że mam talent. Zaczęły pojawiać się zamówienia od znajomych i bliskich. Zamarzyłem, aby otworzyć zakład fotograficzny. Dzisiaj jest to proste. Kupuję sprzęt, rejestruję działalność i otwieram. Ale to były inne czasy. Trzeba było mieć dyplom „Mistrza w zawodzie”. Aby go zdobyć, w 1986 roku ukończyłem 2-letni kurs, zdając jako jeden z najlepszych egzamin na mistrza i od 1 lipca 1986 roku zacząłem przygodę z działalnością gospodarczą, która trwa do dziś. Jeżeli coś jest Twoją pasją – robisz to dobrze. Fotografia była moją pasją, więc sypały się zamówienia. W tym czasie pojawiły się na rynku również pierwsze kamery video. Jak ja wtedy zapragnąłem taką mieć! Ale za co? Kamera Panasonic M5 kosztowała w Pewexie (ciekawe czy wszyscy wiedzą co to Pewex) 1500 $. Moi rodzice musieliby na nią razem pracować 5 lat. Fotografia nie pozwalała jeszcze wiele odłożyć, bo cały czas dokupywałem sprzęt. Kolega podpowiedział: jedź do Turcji i zarobisz.

Pojechałeś?

Oczywiście! Pojechałem wtedy w swoją pierwszą podróż „handlową” do Istambułu, kupionym 2 lata wcześniej siedmioletnim Fiatem 125p. To była moja duma. W końcu dałem za niego co najmniej roczne zarobki. Z Istambułu przywiozłem nie tylko ciuchy. Przywiozłem marzenia! To miasto mnie oczarowało swoją różnorodnością kultur, architektury, zapachów i energii. Inny świat! Byłem tam kilka razy w krótkim czasie. Podróże były wyczerpujące i przepełnione adrenaliną. Jeżeli ktoś ma ochotę, to opisuję je trochę na swojej stronie www.marekprucnal.com. Po kilku tzw. „kółkach” miałem pieniądze, które pozwalały kupić kamerę. Tylko, że to były ruble. ­­­Chyba ok. 70.000, a więc wtedy równowartość nowej Wołgi. Teraz trzeba było kupić za nie złoto, przewieźć je do Polski, sprzedać i kupić dolary. W tej części ZSRR, gdzie dzisiaj mamy Ukrainę nie było złota, nie było go też na Kaukazie, gdzie odbyłem następną podróż, ale na szczęście było w północnej części Syberii. Tam nie tylko kupiłem złoto. Poznałem piękno tej części świata i wspaniałych ludzi, z którymi tam byłem. Od nich dowiedziałem się o podróży na Daleki Wschód – 5 tygodni rejsu od Władywostoku przez Szanghaj, Singapur, Bangkok, Dżakartę, Manilę, Nagasaki. Bagatela 700 $ – wtedy 2 lata pracy w Polsce. To tak jakby dzisiaj mając normalną pracę wydać 100.000 zł na podróż. Po powrocie z Syberii do Polski kupiłem wymarzoną kamerę, która stała się dla mnie źródłem głównych dochodów.

Jeżeli twoje marzenie jest naprawdę silne, pokonasz każdą przeszkodę. Moje było bardzo silne.

Pożyczałem od kogo mogłem pieniądze, aby mieć na podróż 700$ i drugie 700$, aby za te pieniądze kupić coś w Bangkoku i odrobić koszty podróży. Poleciałem na moją podróż życia! Nie tylko odrobiłem podróż, ale zarobiłem 1500$ na filmie z podróży, który zamawiali u mnie uczestnicy. Byłem w siódmym niebie. Zwiedzałem, robiłem zdjęcia i kręciłem film! Spełniałem swoje marzenie. Podróże zmieniają ludzi. Ta podróż odmieniła mnie na resztę życia. To jest przełomowy moment w moim życiu. Zwłaszcza Singapur. Wyłaniające się z tafli morza wieżowce, kiedy wpływamy do portu, a na pokładzie z głośników leci Blake – Wonderful Life: do dzisiaj mam w swojej głowie te obrazy i melodię. Bogactwo, czystość, estetyka, spokój i uśmiech ludzi Singapuru – dziękuję Singapurze.

Marek Prucnal w Singapurze

To w tej podróży geodeta, strażak i fotograf zaczął pragnąć innego poziomu życia?

To wtedy pękły ramki moich marzeń. Wróciłem inny niż wyjeżdżałem. Chciałem osiągnąć sukces. Byłem głodny podróży. Rzuciłem się w wir pracy fotografa, filmowca. W 1990 roku otworzyłem mały sklepik, potem drugi i trzeci. Pracowałem po 16 godzin będąc na ślubach, komuniach. Siedziałem dniami i nocami w ciemni fotograficznej lub montowałem filmy. Woziłem towar do sklepów, stałem za ladą i zrobiłem się dużo bogatszy niż byłem przed podróżą. Na pewno byłem bardziej zmęczony, a moje dzieci zaczęły rosnąć obok mnie, a nie ze mną. Mogłem sobie znowu wziąć kalkulator i policzyć na co w życiu nie będzie mnie stać. To co robiłem nie mogło doprowadzić mnie do moich marzeń.

Jak rozpocząłeś swoją przygodę ze sprzedażą?

W grudniu 1992 roku znajomy zaprosił mnie na tajemnicze spotkanie. Okazało się, że jest to prezentacji firmy Amway. Prawie nic nie wiedziałem o niej wcześniej. Prezentację prowadził Dystrybutor Bezpośredni Janusz Kmiotek. Ale dostałem kopa! WOW! Tak! Ja też tak chcę! Ja do 2000 roku też będę Diamentem i będę siedział w loży VIP-ów na olimpiadzie w Sydney! Będę bogaty! Natychmiast zabrałem się do działania. Umówiłem samych pewniaków na spotkanie u mnie w domu. Sam Janusz Kmiotek przyjechał poprowadzić prezentację. I co się stało? Nikt z 9 zaproszonych par nie przyszedł. Co za wstyd! Okazało się, że sam optymizm to za mało. Następne zaproszenia zrobiłem zgodnie z instrukcją. Przyszli wszyscy. Tak zaczęła się moja przygoda z MLM, która trwa do dziś. To już 27 lat. Okazało się, że „sponsorowanie” czyli rekrutowanie nowych osób szło mi bardzo dobrze. Byłem wyróżniany, chwalony i piąłem się w drabince procentów. Co tydzień w rzeszowskiej filharmonii wypełnionej po brzegi odbywały się spotkania ludzi głodnych sukcesu. Na jednym ze spotkań nagranie Waldka Warzechy. Ale to miało moc!

Jak wyglądały Twoje kolejne kroki w sprzedaży bezpośredniej?

Zacząłem zaniedbywać swoje tradycyjne biznesy, poświęcając mnóstwo czasu na Amway. Kiedy minęło ponad pół roku tego olbrzymiego zaangażowania, a wysiłek nie przekładał się na zarobki, zaczęły się wątpliwości. Nasza struktura zaczęła dreptać w miejscu. Nasz guru – Janusz Kmiotek zaprosił nas pod koniec listopada 2003 roku na spotkanie, na którym pokazano nam, że możemy zarabiać gigantyczne pieniądze w systemie MLM nie w Amway, ale w ubezpieczeniach na życie, które naszym klientom mają jednocześnie zbudować kapitał emerytalny. Było trochę konsternacji, ale 13.12.2003 roku kilka autobusów wypełnionych ludźmi z Amway pojechało do Jadwisina pod Warszawą, na Seminarium Bazowe austriackiej firmy MBI. Jechałem tam podekscytowany, chociaż nic nie wiedziałem wtedy o ubezpieczeniach. Dwa dni spędzone na tym seminarium, to jak zamontowanie w starym aucie silnika nowej generacji o olbrzymiej mocy. Tak, dam z siebie wszystko! To jest to! Obiecałem sobie, że za kilka miesięcy to ja będę stał przed ludźmi na takich seminariach i będę opowiadał o tym jak odnieść sukces. Niewiele jeszcze wiedząc o produkcie umawiałem spotkania. Jakże pociły się ręce trzymające słuchawkę, jakże drżał głos. Chyba każdy, kto dziś jest doświadczonym sprzedawcą pamięta swoje pierwsze telefony.

Marek Prucnal

Co działo się dalej?

W ciągu dwóch tygodni podpisałem kilkanaście polis. Okazało się, że był to super wynik, który też automatycznie spowodował, że przeskoczyłem swoich sponsorów w Amway. Zacząłem szybko budować swoje struktury. Miałem bardzo wielu bezpośrednich pod sobą. Od tamtego czasu własną sprzedaż traktowałem już tylko jako dodatek i naukę, a moją strategią na odnoszenie sukcesów w MLM stała się rekrutacja. Co miesiąc sypały się wyróżnienia, szybko awansowałem na następne poziomy, szkoliłem się na międzynarodowych seminariach, uczestniczyłem w treningach wystąpień publicznych. Po kilku miesiącach stałem się jednym z tych, którzy prowadzą szkolenia. Szybko zacząłem zarabiać tyle, ile w moich tradycyjnych biznesach. MLM stał się moim światem. Byłem pewny, że MBI da mi wszystko to, o czym marzyłem. Nie zawsze mamy jednak wpływ na to, co dzieje się w firmie, w której pracujemy. W 1997 roku Ergun Spitzer, Dyrektor Generalny MBI na Polskę otworzył własną firmę ECG. Nastąpił rozłam. Poszedłem za tymi, którzy wybrali ECG. Obietnice były tak piękne, że wydawało się, iż to, co w MBI nas bolało nie będzie miało miejsca w ECG…

Mydlana bańka pękła?

Tak. Po przejściu straciłem cały wypracowany dorobek finansowy. Przestałem trochę wcześniej zarabiać na fotografii i zlikwidowałem sklepy. Był to trudny czas w moich finansach, a jednocześnie determinacja by iść cała naprzód! I tak się stało. Szedłem jak burza, budując struktury. W hierarchii ECG doszedłem do 6 z 7 poziomów. Jeździłem po świecie w nagrodę za wyniki, pokazywałem na międzynarodowych seminariach swoje strategie budowania struktur i zarobki, które oszałamiały uczestników. Przyszedł zapowiadany przez dwa lata „czas żniw” czyli 1999 rok i fundusze emerytalne. I to był szok. ECG płaciło kilka razy mniej niż konkurencja. Poczułem się jak wielu innych oszukany. Ergun Spitzer był bardzo sprytnym człowiekiem. Wiedział, ile można będzie zarobić na funduszach i po to założył własną firmę. Proporcje podziału zysków między firmę, a strukturę sprzedaży były rażąco krzywdzące. Pieniądze, które wtedy zarabiałem i tak były dobre. W okresie funduszy to ok. 40.000 zł miesięcznie. Nie chciałem jednak już być ziarenkiem piasku rzucanym przez wiatr. Zacząłem sam rozglądać się za partnerem, z którym mógłbym robić uczciwy biznes. Wybór padł na Life Invest Management z grupy Konzeption.

Jak przebiegała Twoja współpraca z Life Invest Management?

Wynegocjowałem prawie dwa razy większe prowizje niż płaciło ECG, przygotowałem wszystkie materiały szkoleniowe, system kariery i kiedy ok. godziny 4.00 rano w 2000 roku Konrad Korzeniowski wchodził na metę zdobywając złoty medal na olimpiadzie w Sydney, kończyłem swój projekt i ogarnęło mnie wzruszenie. Nie byłem w loży VIP-ów Amway, ale byłem przekonany, że mogę dać ludziom piękny prezent zapraszając ich do współpracy w LIM. Wziąłem duży kredyt inwestycyjny zastawiając swój dom, aby na początku mieć kapitał dla siebie i osób, które podejmą się opuszczenia szeregów ECG, bo przejście do konkurencji będzie wiązało się z utraceniem prowizji. Do tego czasu nikt o tym nie wiedział. Kiedy pokazałem system i firmę ludziom z ECG, ponad połowa struktur przyjęło propozycję. Popełniłem jednak duży błąd mówiąc od początku, ile dostajemy prowizji i jak ją podzielimy. Okazało się wkrótce, że szczerość nie zawsze popłaca, a ludzie nie mają umiaru w swoich oczekiwaniach. Mimo, że w LIM dostali dużo więcej niż wcześniej, to oczekiwali jeszcze więcej. A tego więcej już nie było. Zaczęły się szantaże, odejścia. Część zakładało własne firmy. U mnie zagościł strach o przyszłość i rozgoryczenie postawą części ludzi. Strach się pogłębiał, a obroty nie wystarczały na pokrycie kosztów i spłatę kredytów. W 2003 roku stałem się bankrutem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI…

 

 

Artykuł 27 lat w MLM – Marek Prucnal, część 1 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marek Prucnal: Praktyka czyni mistrza https://rankingmlm.pl/marek-prucnal-praktyka-czyni-mistrza/ Wed, 02 Feb 2011 00:00:00 +0000 http://rankingmlm.pl/marek-prucnal-praktyka-czyni-mistrza/ Marek Prucnal – Dyrektor Generalny Europejskiego Centrum Odszkodowań wybrał branżę Multi Level Marketingu. Ma jednak za sobą cały bagaż doświadczeń w różnych innych branżach. Dlaczego właśnie MLM? Na to i wiele innych pytań odpowiedzi udzielił  redakcji RankingMLM w dzisiejszym wywiadzie. Zapraszamy do lektury. Dlaczego Marek Prucnal wybrał MLM? Jakie możliwości […]

Artykuł Marek Prucnal: Praktyka czyni mistrza pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marek Prucnal – Dyrektor Generalny Europejskiego Centrum Odszkodowań wybrał branżę Multi Level Marketingu. Ma jednak za sobą cały bagaż doświadczeń w różnych innych branżach. Dlaczego właśnie MLM? Na to i wiele innych pytań odpowiedzi udzielił  redakcji RankingMLM w dzisiejszym wywiadzie. Zapraszamy do lektury.

Dlaczego Marek Prucnal wybrał MLM? Jakie możliwości daje ta branża?

Jestem jak Irena Kwiatkowska w „Czterdziestolatku” i również mogę powiedzieć: żadnej pracy się nie boję. W latach osiemdziesiątych byłem przez 8 lat etatowym pracownikiem. Najpierw byłem geodetą. Potem założyłem mundur strażaka i zacząłem od wyjazdów na akcje gaśnicze. Skończyłem jako oficer dyżurny w komendzie wojewódzkiej.

Od 1986r rozpocząłem własną działalność gospodarczą. Własna firma zrodziła się z pasji, którą była fotografia. Do tego w 1990r doszła działalność handlowa. Wziąłem w ajencję najpierw jeden, potem drugi i trzeci kiosk „RUCH”. Mimo, że każdy z tych punktów bardzo źle prosperował w momencie ich przejmowania, to bardzo szybko udało mi się generować w tych miejscach bardzo wysokie obroty. M.in. przez to, że ofertę wzbogaciłem o artykuły spożywcze. Okazało się, że mam żyłkę i talent handlowca.

Jeden i drugi biznes dawał bardzo przyzwoite dochody i jak na tamte czasy, żyło mi się całkiem dobrze. Trudno było mi się jednak porównywać do ludzi prowadzących duże firmy. Mimo, że zarabiałem znacznie więcej niż gdybym pracował na etacie, to nie miałem perspektywy do zwielokrotniania swoich obrotów i dochodów, robiąc to, co robiłem. Sam talent handlowca czy fotografa nie wystarczał. Zarówno handel jak i fotografia wymagały dużych inwestycji, aby otworzyć np. następny sklep lub tym bardziej hurtownię. Następne lata, czego można było się spodziewać, spowodowały wejście na nasz rynek gigantów handlu. Wielu takich, jak ja wtedy, musiało zakończyć swoje działalności. Nic zmieniając i nie szukając niczego innego, na pewno do dzisiaj zajmowałbym się fotografią i być może miałbym jeden czy dwa sklepy, a więc „jakoś” by się żyło.

Wtedy Marek Prucnal usłyszał o MLM?

To „jakoś” przerodziło się w „jakość” dzięki systemowi MLM, który poznałem w grudniu 1993r. MLM okazał się dla mnie idealną formą prowadzenia biznesu. Zafascynowałem się tym pomysłem. Miałem głowę pełną marzeń, byłem otwarty na zmiany, przedsiębiorczy, chętny do nauki, gotowy na ciężką pracę i od początku w pełni zaangażowałem się w działanie. Sam system nie jest gwarancją odniesienia sukcesu. Każdemu daje takie same, wręcz nieograniczone możliwości odniesienia sukcesu, ale tylko niewielki procent tych, którzy są przedstawicielami tysięcy firm działających w systemie MLM ten sukces odnoszą.

Dlaczego tak jest?

Kiedy mnie pytają się ludzie, co jest tajemnicą sukcesu, odpowiadam, że dwa czynniki, ale obydwa muszą zaistnieć razem: zaangażowanie i umiejętności. Te same dwa czynniki są tak samo nieodzowne przy każdym, dobrze prosperującym, tzw. „tradycyjnym” biznesie. Do tego tradycyjnego konieczny jest jeszcze jeden element: odpowiednio duży kapitał na początek. Brak tego kapitału powoduje, że większość osób nawet nie myśli o tym, aby założyć własny biznes, albo nie jest w stanie istniejącego już małego biznesu rozwijać.  Jeśli angażujemy się w biznes, a mimo wszystko stoimy w miejscu, to jednym z głównych tego powodów w tradycyjnym biznesie jest często brak kapitału. W MLM takim głównym powodem jest brak umiejętności.

Kiedy zaangażowałem się w MLM, okazało się, że umiejętności prowadzenia zakładu usługowego i sklepów nie są umiejętnościami, które wystarczą do odniesienia sukcesu w MLM. Nie wystarczy wystartować z impetem. Do mety, której na imię „sukces” daleka droga i trzeba wiele wyrzeczeń i wytrwałości, aby ją pokonać. Nawet jeśli wszyscy startujemy z takim samym zaangażowaniem w nowy biznes MLM, to na mecie sukcesu pojawia się kilka procent startujących. Kto osiągnie metę? MLM nie jest dla sprinterów, ale dla długodystansowców. Gdyby to był rad Dakar, to na metę dotrą Ci, którzy mają znakomity pojazd, świetny serwis i … umiejętności.

Skąd zatem je zdobyć?

Praktyka czyni mistrza – wiele razy to słyszymy i sam mogę potwierdzić, że to prawda. W tradycyjnym biznesie nie możemy liczyć na recepty sukcesu od tych, którzy np. prowadzą podobny sklep niedaleko nas, a mają dwa razy więcej klientów, bo jesteśmy dla tego kogoś konkurencją. To, na co możemy liczyć od konkurenta, to działania, które mogą spowodować naszą plajtę, a nie rozwój… Możemy liczyć zatem tylko na siebie. W MLM mamy zawsze kogoś, kto już jest praktykiem i pokaże nam drogę, którą już sam przeszedł. Jeśli ten człowiek jest człowiekiem sukcesu, to unikniemy wielu błędów i szybciej niż inni „możemy” nauczyć się podobnych umiejętności. To, czy słowo „możemy” zmieni się na słowo „mamy”, będzie zależało tylko od nas samych.

W MLM nie mamy szefów, którzy mogą nam kazać coś zrobić. Każdy nowy biznes wymaga wytrwałości i samodyscypliny w zdobywaniu umiejętności przez długi okres czasu, zanim staniemy się ekspertami. MLM dla zdecydowanej większości jest tylko formą dorobienia do pensji, a dla niewielu jest prawdziwym biznesem. Biznesem staje się dla tych, którzy nie mając szefa, sami w pełni angażują się w przedsięwzięcie, podnoszą cały czas swoje kwalifikacje, swoim przykładem motywują innych do działania, zmieniają się w liderów, są jak latarnia wyznaczająca drogę i pracują jak przedsiębiorcy.

 

O kilku lat Pan Marek Prucnal współpracuje z Europejskim Centrum Odszkodowań. Jest Pan jednym z głównych liderów firmy. Jak wyglądała Pańska droga do sukcesu?

W 1993 r. odwiedził mnie znajomy, zapraszając na spotkanie. Przedstawiono tam system MLM i potężną amerykańską firmę, dzięki której po kilku latach pracy miałem zarabiać miliony dolarów. Z wypiekami na twarzy słuchałem wykładu, potem nie spałem w nocy, myśląc o olimpiadzie w Sydney, gdzie siedzę jako biznesmen.  OBJAWIŁA MI SIĘ TAJEMNICA –  MLM! Następnego ranka ubrałem się w ciemny garnitur, założyłem białe skarpetki i popędziłem zachęcać wszystkich znajomych do super biznesu. Umawiałem ich na spotkanie z guru tej firmy u mnie w domu. Guru przyjechał, ale nikt nie przyszedł! Zatrzymajmy się tu na chwilę. Podobne rzeczy zdarzają się wielu ludziom. Podekscytowani pomysłem takiego czy innego biznesu, o którym jeszcze niewiele wiemy, pędzimy do znajomych i zderzamy się ze ścianą. Ta ściana to „nie” na naszą propozycję współpracy. Często już po kilku „nie” zaprzestajemy działań. Jeśli przetrwamy kilka „nie” i słyszymy pierwsze „tak”,  podskakujemy z radości.

Zgaduję, że Marek Prucnel nie odpuścił?

Nie dałem za wygraną. „Zasponsorowałem” wiele osób. Po pół roku pełnego zaangażowania mój zapał zaczął stygnąć. Miałem wiele osób w strukturze, ale nie przekładało się to na wyniki finansowe. Pomyślałem, że nie jest to moja droga do sukcesu. Rok później ten sam znajomy zaproponował mi kolejny biznes MLM. Całkowicie inny produkt – ubezpieczenia na życie. Prawie tak samo podekscytowany jak kiedyś, ruszyłem zachęcać ludzi do współpracy. Miałem już coś, czego nie można kupić, ani nauczyć się czytając książki – setki usłyszanych „nie”. Ale też wiele „tak” – miałem doświadczenie – niewielkie, ale jednak było. Już nie paliłem pierwszych kontaktów jak rok wcześniej. Chociaż była to całkiem nowa, obca dla mnie branża. Musiałem nauczyć się wiele całkowicie nowych zagadnień z zakresu finansów. Wspólne dla tego biznesu było to, co już robiłem przez rok – magiczny MLM i rekrutacje, szkolenia, rekrutacje, szkolenia.

Osiągałem znakomite wyniki własnej sprzedaży. Zacząłem skutecznie i na dużą skalę budować swój zespół i piąć się w górę. Stałem się jednym z najlepszych menadżerów. Zlikwidowałem sklepy, a niedługo potem zakład fotografii i video. Postawiłem wszystko na jedną kartę – ubezpieczenia. Pojawiały się coraz większe wypłaty. Większe niż wtedy, kiedy miałem tradycyjną firmę. Po dwóch i pół roku nastąpił rozłam firmy, która się podzieliła.

Zacząłem wszystko od początku. Ustabilizowane obroty i mnóstwo zarobionych pieniędzy przepadło.  Wierzyłem jak wielu innych, że w tej nowej firmie będzie lepiej. Było, z tym, że dla właściciela. Już po dwóch latach tysiące ludzi czuło się oszukanych. Ja sam mocno odczułem skutki finansowe tej sytuacji. Znalazłem kogoś, kto obiecał lepsze warunki. Wziąłem duży kredyt hipoteczny, by pomóc ludziom i z wiarą podjąłem nowe wyzwanie. Wiara szybko zgasła, kiedy mocno uderzyła we mnie postawa i działanie kilku bliskich mi osób. Firma której zawierzyłem nie zachowała się tak, jak można byłoby tego oczekiwać. Wtedy pojawił się u mnie strach. A potem wszystko runęło.  

Co Marek Prucnal zrobił w takim momencie?

Sprzedałem wszystko, co można było sprzedać: rozpoczętą budowę domu z działką, sprzęt fotograficzny, dzieci sprzedawały ulubione książki, by mieć na nowe podręczniki. Załamałem się psychicznie i przez kilka miesięcy byłem strzępkiem nerwów. Moja podświadomość pracowała tylko na negatywnych emocjach. To, że wtedy całkiem się nie posypałem zawdzięczam żonie i mojej mamie. Kilka miesięcy pracowałem fizycznie w drukarni kolegi. Niewielkie pieniądze, ale miałem swego rodzaju terapię zajęciową…  Uświadomiłem sobie wtedy, że największą karą dla mnie byłoby „musieć” codziennie iść do pracy i mieć świadomość, co mogę do końca życia mieć za zarabiane w ten sposób pieniądze, albo inaczej  – na co nigdy w życiu nie będzie mnie stać. Byłem bankrutem…

Kiedy nastąpił przełom?

W 2004 r. mój kolega podsunął mi artykuł o top liderze Akuny. W historii tego człowieka znalazłem siebie: pasma niepowodzeń, załamania i … sukces! Ten artykuł tak mocno na mnie podziałał, że odzyskałem to, bez czego nie osiągnie się sukcesu – wiarę w siebie. Jak feniks powstałem z popiołu. Znów ruszyłem do boju: spotkania, rozmowy i coraz lepsze efekty nowego zajęcia. Aż w lipcu 2004 r. ktoś inny zafascynował mnie wizją biznesu związanego z VOIP. Zostawiłem Akunę. Biznes VOIP zelektryzował tysiące ludzi, w tym informatyków i osoby z doświadczeniem w telekomunikacji. W ciągu 2-3 miesięcy przekonałem setki gotowych do tego biznesu osób, ale po tych 2-3 miesiącach, kiedy wszystko miało ruszyć okazało się, że właściciel to hochsztapler i produkt nie działa.

Jedyne, co wtedy mi jeszcze zostało, a więc w jesieni 2004 r., to współpraca z firmą odszkodowań, którą przedstawił mi Daniel Kubach. Po raz pierwszy opowiedział mi o możliwościach branży odszkodowań w maju 2004 r. W lipcu 2004 r. podpisałem umowę z firmą z Wrocławia. Szybko zbudowałem dużą strukturę, prawie na telefon, bo angażowałem się wtedy w VOIP. Wrocławska firma okazała się znowu nie tą. Na wiosnę 2005 r. wypowiedziałem umowę. Znów nie miałem nic. Miałem jednak fantastycznego kolegę – Daniela Kubacha. W kwietniu 2005 r. dał mi kontakt do właściciela firmy zajmującej się sprzedażą pościeli wełnianej. Szybko stałem się najlepszym prezenterem. Jeździłem po Polsce i w dobrych hotelach przedstawiałem dziesiątkom osób produkt, o którym jeszcze parę miesięcy wcześniej nawet nie słyszałem. Dobrze na tym zarabiałem. Zacząłem oddawać długi.

Co zaważyło na tym, że zdecydował się Pan na Europejskie Centrum Odszkodowań?

Propozycję współpracy z EuCO dostałem pod koniec kwietnia 2005r. Kolejna firma odszkodowań… Zadawałem sobie wtedy wiele razy pytanie: czy znowu ktoś mnie naciągnie? Podjąłem ryzyko. Uwierzyłem. Nie nazwie czy liczbom. Uwierzyłem ludziom – Prezesowi Europejskiego Centrum Odszkodowań, Krzysztofowi Lewandowskiemu i Danielowi Kubachowi, który zaproponował tę współpracę. To, że do dzisiaj jestem w EuCO to głównie ich zasługa. Na początku rekrutowałem samych nieznanych mi ludzi, wchodząc do multiagencji ubezpieczeniowych, spotykając interesujące osoby na ulicy, w sklepie czy restauracji. Bardzo szybko rosła nowa struktura, ale pierwsze 1200 zł zarobiłem dopiero w piątym miesiącu pracy. To specyfika tej branży.

Kiedy już na wiosnę 2006 r. zacząłem otrzymywać 5 cyfrowe wypłaty, zrezygnowałem ze sprzedaży pościeli i od czerwca 2006 r. zajmuję się pracą tylko dla Europejskiego Centrum Odszkodowań. W ciągu pierwszych 18 miesięcy osiągnąłem najwyższy poziom Dyrektora Generalnego. Razem z moim zespołem osiągamy ponad 40% obrotu tej największej firmy w Polsce. Poznałem w ciągu tych kilku lat całkiem nowe osoby z terenu całego kraju. Wśród nich są już samodzielnie i świetnie pracujący menadżerowie, są czołowi agenci firmy.

Czy Marek Prucnal od razu pokochał MLM?

MLM to cudowne narzędzie, które każdemu pozwala osiągać to, na co naprawdę zasługuje, a nie to, co ktoś inny zechce mu dać. 80% obrotu mojej struktury nie wymaga już tego, abym czynnie w tym obrocie uczestniczył, a więc mam to, czego większość oczekuje rozpoczynając pracę w MLM – pasywne dochody. Jeszcze 5 lat temu nie miałem nic. Dziś mieszkam we własnym, komfortowym domu. Jedna córka ma mieszkanie, druga studiuje w Krakowie na wymarzonej uczelni. Jeżdżę luksusowym autem, realizuję swoje pasje, jak chociażby górskie wędrówki i fotografia. Mogę zwiedzać świat. To efekt TYLKO PIĘCIU LAT pracy w firmie, która spełnia trzy podstawowe warunki: ma świetny produkt, jest firmą MLM i wypłaca prowizje…

 

Jakie zalety Planu kariery firmy może Pan wymienić?

Olbrzymim plusem planu kariery w EuCO jest to, że nie zmienił się od początku. Niezmienność planu daje przychodzącym i pracującym już ludziom poczucie stabilności. Plan jest też bardzo prosty w zrozumieniu. Wystarczy kilka minut, aby wytłumaczyć zasady awansów i liczenia wynagrodzeń.

 

W jaki sposób planuje Pan swoje cele?

Najlepiej kiedy cele biznesowe łączą się z tymi osobistymi. Mam to szczęście, że u mnie tak jest. Mówię, że kocham to, co robię i jeszcze mi za to płacą. Ten biznes jest moją pasją i sprawia mi wielką frajdę to, co robię. Nie traktuję zatem tego biznesu tylko jako sposobu na zarobienie pieniędzy, by potem przeznaczyć je na realizację swoich prywatnych, życiowych celów. Jednym z tych celów jest praca w EuCO.

Pieniądze same w sobie nie są celem, ale potrzebujemy ich do realizacji właściwych celów. Planowanie zatem osiągnięcia sumy pieniędzy na zrealizowanie celów opisałbym tak: pieniądze pojawią się wtedy, kiedy wykonamy określony obrót. Obrót pojawi się wtedy, kiedy mamy do tego odpowiednią ilość współpracowników, a odpowiednią ilość współpracowników mamy wtedy, kiedy przeprowadzimy odpowiednią ilość rozmów rekrutacyjnych.

Po wielu latach pracy nauczyłem się planowania i w przeciwieństwie do wielu lubię planowanie i statystyki. Tego nauczyły mnie m.in. ubezpieczenia. Była to świetna szkoła do planowania biznesu.

 

Czy Pan Marek Prucnal planuje cele wraz z podległymi panu ludźmi w strukturze? Jeśli tak to w jaki sposób?

Tak oczywiście, ale … Tym ale jest niechęć większości współpracowników do planowania, raportowania. Ja nie wyobrażam sobie bez tego prowadzenia biznesu na większą skalę. Nie ma możliwości zmuszenia kogokolwiek do systematycznego planowania. Nie ma między nami zależności służbowych i nikogo w takim systemie pracy nie można zwolnić, bo nie wykonał polecenia. Tu każdy może, a nie musi. Ten komfort „mogę”, a nie „muszę” powoduje, że ci, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z zarządzaniem sprzedażą nie widzą sensu planowania i robienia statystyk. Staram się od początku o tym mówić do nowych, obiecujących kandydatów, ale nigdy nie udało mi się uzyskać rzetelnych planów od więcej niż 50% moich menadżerów. Sam prowadzę statystyki tych „leniwych” i planując obrót całej mojej struktury osiągam prawie zawsze zaplanowane wyniki, a zatem planowo zbliżam się do realizacji swoich życiowych celów.

 

W jaki sposób Pan Marek Prucnal radzi sobie z pojawiającymi się wątpliwościami współpracowników co do przyszłości w MLM?

Od dawna nie mam takiego problemu, jak wątpliwość moich współpracowników w ten system pracy. Takie problemy pojawiają się wtedy kiedy wchodzi na rynek nieznana firma, kiedy propozycję biznesu dostajemy od mało wiarygodnych ludzi, albo takich, którzy mówią o dużych pieniądzach, ale sami ich nigdy nie zarobili. Najlepszym przykładem dla ludzi, że system działa jest … własny przykład. Od wielu lat nie pokazuję ludziom wyników, kwot, których sam nie osiągnąłem. Mimo, że pokazywane liczby są duże, a dla wielu nawet szokujące, to tylko jeden raz ktoś poprosił mnie o pokazanie rocznego PIT, by sprawdzić czy jest to możliwe. Pokazałem. Nie było różnic między tym, o czym mówiłem i tym, co potwierdził urząd skarbowy. W tysiącach podobnych rozmów ludzie nie oczekują takich potwierdzeń. Przez lata pracy potwierdzonych wynikami zasłużyłem sobie już na to, że ludzie wierzą w to, co mówię.

 

Czy podczas rekrutacji ma Pan jakieś szczególne wymagania co do kandydatów, czy tez jest Pan w stanie dać szanse każdej zainteresowanej osobie?

Zdecydowanie mam wymagania i nie zaproponuję tego biznesu każdemu. Nie jest dla mnie ważne czy ktoś ukończył studia, czy tylko szkołę średnią. Liczy się kultura osobista, determinacja do zmiany, otwartość na wiedzę, gotowość do ciężkiej pracy, umiejętność pracy w zespole, empatia, umiejętność poprawnego wysławiania się i pisania, wiek, doświadczenie zawodowe, dobra opinia w środowisku, posiadanie prawa jazdy czy środka transportu. Nie można każdego kandydata mierzyć tą samą miarką. Czasem warto komuś dać szansę, chociaż nie wszystkie idealne kryteria do niego pasują.

Kiedy zaczynałem pracę w tej branży ustawiałem poprzeczkę wiekową na 30 lat. Gdybym trzymał się sztywno tej zasady to nie miałbym w swoim zespole najlepszego dyrektora, który zaczynał mając 24 lata i dwóch i pół roku osiągnął najwyższy poziom w EuCO. Rok temu rozpocząłem współpracę z 22 latkiem, który nie miał środka transportu, przyjechał do Poznania z innej części Polski bez grosza przy duszy i teraz jest już dla wielu przykładem osiągania sukcesu. Czasem trzeba zawierzyć intuicji niż trzymać się sztywnych reguł. Wielu współpracowników pozyskuję z ogłoszeń i kierując się swoimi kryteriami akceptuję do 20% osób przysyłających swoje CV, a więc to moje sito selekcji jest dosyć gęste.

 

Jak dba Pan o swój wizerunek w sieci?

W tym obszarze mam wiele do nadrobienia, chociaż kiedy wpiszemy w Google Marek Prucnal, to wyświetlam się na pierwszej stronie w 9 na 10 możliwych pozycji. Zdaję sobie jednak sprawę, że internet jest coraz potężniejszym narzędziem do budowania wizerunku, więc czeka mnie tutaj sporo pracy. Jak chociażby pisanie własnego bloga, czy od czasu do czasu krótkiego chociażby artykułu lub udzielenie wywiadu przed kamerą. Marek Prucnal jest widoczny w kilku portalach biznesowych jak Goldenline, Suportio, Profeo. Facebook ma to dla mnie również znaczenie biznesowe, a nie tylko towarzyskie. Mam swoje własne strony www.wypadki.org.pl, czyli strona ściśle związana z EuCO i www.prucnal.eu, gdzie wraz z moją córką i zięciem zamieszczamy swoje zdjęcia. Dla moich dzieci fotografia to zawód, a dla mnie już tylko pasja.

 

Czy Internet to skuteczne narzędzie rekrutacji? W jaki sposób Pan Marek Prucnal je wykorzystuje?

Dla mnie jest bardzo ważnym elementem rekrutacji. Prowadzę i rozwijam biznes w całej Polsce i przez takie ogłoszenie docieram do szukających pracy w każdym zakątku kraju. To co ważne, każdemu z dowolnej miejscowości gwarantuję opiekę menadżera i dostęp do szkoleń na jego terenie. Ponad 90% zaakceptowanych z CV kandydatów przekazuję do swoich menadżerów. Dzięki temu przyspieszam ich możliwości awansu. Sam co miesiąc rekrutuję bezpośrednio dla siebie kilka osób i zaczynam z nimi od początku każdy etap tego biznesu.

 

Jakich liderów MLM mógłby Pan Marek Prucnal wymienić?

Są to chociażby Anna Katarzyna Szczepaniuk, Norbert Rekowski, Bernard Jastrzębski, Kamila Molińska, Piotr Zarzycki, Paweł Samarec, Jan Brykczyński, Marek Wawrzeńczyk, Grzegorz Kamiński, Natalia Ryńska, Ryszard Cybulski.

 

Dziękuję za rozmowę.

Artykuł Marek Prucnal: Praktyka czyni mistrza pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>