Każdy chce być szczęśliwy. Wielu z nas wciąż poszukuje recepty na szczęście, oczekując, że pojawi się samoistnie, kiedy osiągniemy założony cel – znajdziemy dobrą pracę, założymy rodzinę, wygramy na loterii… Dlaczego zatem niektórzy są naprawdę zadowoleni z życia, mimo, że nie jest ono dla nich szczególnie łaskawe, a inni wciąż narzekają, choć osiągnęli tak wiele? Naukowcy znaleźli odpowiedź na to pytanie – nasz poziom szczęścia może być zdeterminowany genetycznie nawet w 50 procentach!
Dobrze ilustruje to anegdota o rybaku i biznesmenie. Spotkali się w na tropikalnej plaży, rybak leżał sobie leniwie pod palmą, odpoczywając po porannym połowie. Podszedł do niego biznesmen, który spędzał tam swój urlop i obserwował poranną pracę rybaka.
– Młody człowieku – powiedział bogaty biznesmen – Jeżeli tylko będziesz słuchał uważnie, mogę przekazać ci tajemnicę sukcesu.
– Dobrze – odparł młody rybak, przeciągając się leniwie.
Choć był nieco zaskoczony nonszalanckim zachowaniem młodego rybaka, biznesmen zaczął lekcję.
– Po pierwsze podwój ceny. Masz dobrą, czystą łódź i wiesz, gdzie występuje obfitość ryb.
– Czemu miałbym to zrobić? – zapytał rybak, z roztargnieniem obserwując małego kraba.
Biznesmen odpowiedział, ale czuł, że rośnie w nim irytacja.
– Ponieważ wtedy będziesz mógł kupić drugą, a potem trzecią łódź i będziesz wstanie zabrać większą liczbę turystów oraz złowić więcej ryb. Jeżeli będziesz ciężko pracował, zarobisz wystarczająco dużo, żeby kupić całą flotyllę łodzi.
– Ale czemu miałabym tego chcieć? – zapytał młody rybak, kładąc się na plecach, żeby złapać delikatne promienie popołudniowego słońca.
– Ponieważ wtedy będziesz bogaty i będziesz mógł zatrudnić ludzi, którzy wykonują twoją pracę, a sam spędzisz dzień, wygrzewając się w słońcu i łowiąc ryby!
– Ach – odparł młody rybak, poważnie kiwając głową. – To brzmi wspaniale!
Rybak był zupełnie szczęśliwy, co nieustannie poszukującemu nowych wyzwań biznesmenowi wydawało się niemożliwe. Wniosek, jaki płynie z tej historyjki potwierdzają eksperymenty przeprowadzane przez naukowców – szczęścia nie zapewnią Ci żadne zewnętrzne okoliczności, musisz odnaleźć je w sobie.
Profesor David Lykken z University of Minnesota badał poziom szczęścia u bliźniąt jednojajowych, które dorastały w różnych środowiskach, nie mając ze sobą żadnego kontaktu. Okazało się, że znając poziom szczęścia jednego, można przewidzieć, na ile szczęśliwy czuje się jego brat lub siostra. Współczynnik korelacji wynosił ok. 0,5. Okazuje się więc, że nasze poczucie szczęścia aż w połowie zależy od odziedziczonej konfiguracji cech temperamentu i osobowości. Według prof. Lykkena największe znaczenie mają dwie z nich – ekstrawersja i neurotyzm. Mówiąc krótko, im większa ekstrawersja i mniejszy neurotyzm, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi. Ekstrawertycy bowiem są otwarci i szukają kontaktu z innymi, chętnie przebywają w towarzystwie. Z kolei neurotycy silniej przezywają stres i są bardziej podatni na odczuwanie negatywnych emocji – lęku, poczucia winy, smutku czy złości.
Każdy z nas ma więc tak zwany atraktor szczęścia, czyli pewien stały poziom szczęśliwości, do którego szybko wracamy. Wyjaśnia to, dlaczego ludzie, którzy wygrali na loterii pokaźne sumy, po mniej więcej sześciu miesiącach czują się tak samo szczęśliwe (lub nie), jak przed wygraną. Rybak z anegdoty nie stałby się szczęśliwszy, stojąc na czele świetnie prosperującej korporacji. Na szczęście, ten mechanizm działa również w drugą stronę – nawet jeśli przytrafi się nam poważne nieszczęście, szybko wracamy do swojego zwykłego samopoczucia.
Co ciekawe, przeżywanie negatywnych emocji może mieć pozytywny wpływ na nasze ogólne, długofalowe poczucie szczęścia. Pozwalają one bowiem docenić stan, w którym nic złego się nie dzieje. Allen Parducci, profesor psychologii ze Stanów Zjednoczonych, stworzył teorię zakresu częstości, według której dla człowieka najlepiej jest, kiedy przeżywa uczucia negatywne rzadko, ale intensywnie, natomiast pozytywne często, ale niezbyt mocno. Dlaczego? Gdy intensywnie odczuwamy pozytywne emocje, wszystko inne traci na wartości i trudniej jest to docenić. Jednym słowem, apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Ważny jest punkt odniesienia. W towarzystwie osób, które uznajemy za bardziej nieszczęśliwe czy mniej atrakcyjne niż my sami, czujemy się szczęśliwsi, doceniając to, co mamy. I odwrotnie – w otoczeniu osób, którym powodzi się lepiej niż nam, nasze poczucie szczęścia spada. Szczęście nie jest więc czymś, co odczuwamy nieprzerwanie, jego poziom się waha i zależy nie tylko od naszego nastawienia, ale również od wielu zewnętrznych czynników.
Skoro za 50 procent poczucia szczęścia odpowiadają odziedziczone cechy osobowości, to od czego zależy pozostała połowa? Zbadali to Sonja Lubomirsky i David Schkade z University of California oraz Kennon Sheldon z University of Missouri. Zgodnie z ich szacunkami 10 procent to wpływ warunków życiowych, a pozostałe 40 – od działań, które podejmujemy. To dobra wiadomość, oznacza bowiem, ze w dużej mierze to od nas zależy, jak wykorzystamy „potencjał szczęśliwości”. Na ten temat napisano już setki poradników. Ewolucjoniści uważają, że na poczucie szczęścia wpływa stabilny związek i możliwość posiadania własnych dzieci, utrzymywanie dobrych relacji z rodziną i przyjaciółmi, którzy zapewnią nam wsparcie, kontakty z innymi ludźmi, zdrowie i dobra kondycja fizyczna, a także praca.
Liczy się to, że pracując, czujemy się potrzebni i usatysfakcjonowani, wzmacniamy także poczucie własnej wartości (oczywiście tylko wtedy, kiedy nasza praca ma dla nas sens). Nie chodzi więc o zarobki, a raczej o misję, którą w swoim życiu decydujemy się wypełnić. Nierzadko praca wykonywana pro bono uszczęśliwia nas bardziej, niż nawet najlepiej płatna posada. Na poziom szczęścia wpływa również możliwość decydowania o sobie. Okazuje się więc, że szczęścia wcale nie trzeba szukać daleko – jest na wyciągnięcie ręki.
Redakcja Rankingu MLM
Źródło:
Dominika Ustjan, Szczęście w genach, Focus 12/2013, str. 78-81