Wszyscy znamy powiedzenie „Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”. I chociaż z pewnością zawiera ono w sobie sporą dawkę przesady, najnowsze badania psychologów udowadniają, że jest w nim sporo prawdy. W końcu porażki, upadki, a nawet życiowe traumy są rzeczą ludzką. Jak wyciągnąć z nich wnioski i przekuć je na osobisty sukces?
Ludzie są różni i w różny sposób reagują na życiowe klęski czy traumatyczne przeżycia. Przykładem z niedalekiej historii może być druga wojna światowa, a właściwie losy ludzi, którym udało się wyjść z niej cało. Mimo podobnie przerażających doświadczeń niektórzy z nich zachowali optymizm i pozytywne podejście do życia. Inni wręcz przeciwnie, nie mogli się otrząsnąć przez długie lata, cierpiąc na depresję i wciąż od nowa przeżywając dramatyczne chwile. Ten fakt zastanawiał naukowców, w tym psycholog Emmę Werner z University of California, która poświęciła 32 lata na zgłębienie tego problemu.
Przez cały ten czas obserwowała 698 dzieci mieszkających na Hawajach, a ściślej rzecz biorąc na wyspie Kauai. Dzieci pochodziły z patologicznych środowisk, na co dzień spotykały się z uzależnieniami i przemocą. Werner sprawdzała ich sytuację co kilka lat. Wyniki były zaskakujące – mimo naprawdę trudnego dzieciństwa aż jedna trzecia badanych wyrosła na stabilnych emocjonalnie, pełnych zaufania, wierzących w siebie, sympatycznych i opiekuńczych ludzi. Dwie trzecie jednak już w wieku 10 lat miało poważne problemy w nauce, zachowaniu i sferze emocjonalnej. Pozostało więc poszukać odpowiedzi na pytanie, czym różniły się te osoby i co uchroniło część z nich przed życiowymi niepowodzeniami.
Według badaczki wpływ na to miały trzy elementy, łączące dzieci, które mimo złych warunków pozostały zadowolone z życia. Po pierwsze, miały one w swoim otoczeniu chociaż jedną osobę, na której wsparcie mogły liczyć (niekoniecznie był to ktoś z rodziny). Te dzieci same nauczyły się szukać opieki u osób z zewnątrz albo na przykład w religii. Po drugie, każde z nich miało jakieś hobby, któremu poświęcało wolny czas niezależnie od reakcji otoczenia. Po trzecie, one po prostu urodziły się szczęśliwe, a więc wyposażone w geny ułatwiające przeżywanie pozytywnych emocji. Z obserwacji wynika, że od urodzenia śmiały się częściej niż inne dzieci.
Co więc chroni nas przed wpadnięciem w „czarną dziurę” po złych doświadczeniach? Z cech biologicznych są to towarzyskość, aktywność, umiejętność przeżywania pozytywnych emocji, dobra pamięć oraz inteligencja. Na nasze nastawienie do porażek wpływ mają również umiejętności, których uczymy się przez całe życie, a więc poczucie własnej wartości, zdobywanie wsparcia od najbliższych czy zdolność do budowania wartościowych relacji międzyludzkich.
Strumień piekła
—
To, co D. H. Lawrence określił jako „strumień piekła” współcześni psychologowie nazywają myślami intruzywnymi. Chodzi o natrętnie powracające wspomnienia traumatycznego przeżycia, stanowiące system obronny naszego organizmu. W ten sposób sygnalizuje on, że problem nie został rozwiązany. Takie myśli wbrew pozorom pomagają wyjść ze stanu traumy i ułatwiają proces przystosowania się do nowej sytuacji.
Istnieje kilka etapów radzenia sobie z nieszczęściem. Pierwszym z nich jest odzyskanie poczucia bezpieczeństwa dzięki zrekonstruowaniu wydarzeń. Drugim – odnowienie relacji z otoczeniem, a w dalszej kolejności przyznanie się przed sobą, że traumatyczne wydarzenie faktycznie miało miejsce (początkowo nasz organizm próbuje wyprzeć takie wspomnienia), zrozumienie, że nie było w tym naszej winy, a konsekwencji dojście do stanu stabilizacji emocjonalnej.
Oczywiście łatwiej radzą sobie z traumą osoby, które są ogólnie w dobrej kondycji – zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Umiejętność przystosowania się do zmiennych warunków psychologowie określają jako elastyczność psychiczną. Nie jest to jednak cecha stała. Po części zależy od genów, w dużej mierze jednak sami mamy na nią wpływ poprzez sposób, w jaki żyjemy i priorytety, jakie sobie ustalimy. Nie ma jednak ludzi, którzy wyjdą cało z każdej opresji, każdy z nas ma słabszy punkt.
Wzrost potraumatyczny
—
To psychologiczny termin określający pozytywne zmiany, jakie mogą być wynikiem nieszczęścia, które nam się przydarzyło. Często zdarza się, że nagła ciężka choroba, strata bliskiej osoby lub bankructwo motywują nas do działania i odkrywania w sobie pokładów nowych, nieznanych sił. Przy okazji często przewartościowujemy swoje życie i odnajdujemy w nim to, co naprawdę ważne. Przykładów takich sytuacji każdy może poszukać wokół siebie, są ich setki. Sportowcy, którzy po poważnym wypadku stają się niepełnosprawni, a mimo to nie rezygnują i zdobywają medale na paraolimpiadach. Rodzice ciężko chorych dzieci, którzy zakładają fundacje i pomagają setkom osób w podobnej sytuacji. Bankruci, którzy budują biznes od nowa i nierzadko dorabiają się milionów. Albo osoby, które pod wpływem jakiegoś nieszczęścia porzucają dotychczasowy tryb życia, zamieniając na przykład pracę w korporacji na gospodarstwo agroturystyczne w Bieszczadach. Jaki z tego wniosek? Z każdej tragedii może wyniknąć coś dobrego, a pozornie niepotrzebne cierpienie pozwala dojrzeć do życiowych zmian i decyzji, jakie wcześniej trudno byłoby nam podjąć.
Kluczowa jest tutaj umiejętność postawienia sobie nowego celu w sytuacji, kiedy ten wcześniejszy staje się niemożliwy do zrealizowania. Przed depresją chroni również otwartość, rozmawianie o tym, co się stało. Można w tym celu wykorzystać Internet, pisząc bloga lub dzieląc się doświadczeniami na forum. Również czytanie czy słuchanie wypowiedzi osób, które znalazły się w podobnej sytuacji ma dobry wpływ na samopoczucie osób przeżywających traumę.
Od bankruta do milionera
—
Za model w historii pod tytułem „Od bankruta do milionera” posłuży nam Tommy Hilfiger. Ten słynny projektant założył swój pierwszy sklep odzieżowy w rodzinnym Elmirze jeszcze w liceum. Biznes rozwijał się świetnie, Tommy zajął się projektowaniem ubrań, a z jednego sklepu wkrótce powstała cała sieć nazwana „People’s Place”. Jednak po siedmiu latach wszystko się zmieniło.
Miałem 25 lat, kiedy przyszedł do mnie mój księgowy i powiedział, że mam kłopoty finansowe
– wspomina, cytowany przez magazyn Forbes Tommy Hilfiger.
– Zostałem bankrutem. Byłem zrozpaczony. Zawstydzony. Zbudowaliśmy firmę od zera i ciężko na nią pracowaliśmy. Ale potem spuściłem ją z oka. Wierzyłem, że biznes sam będzie się kręcić. Wszystko dlatego, że przestałem zwracać uwagę na >>biznesową<< stronę biznesu.”
W miejscu zajmowanym wcześniej przez „People’s Place” wybudowano lodowisko.
Ta porażka nie zniechęciła jednak Hilfigera, który przeprowadził się do Nowego Jorku i zaczął wszystko od nowa. Aby mieć jakiekolwiek pieniądze na życie współpracował z kilkoma tamtejszymi butikami, ale mimo ciężkiej sytuacji finansowej odrzucał propozycje pracy nawet od sławnych projektantów, w tym Calvina Kleina. Jego celem było bowiem stworzenie własnej marki odzieżowej. Co, rzecz jasna, w końcu mu się udało. Obecnie Tommy Hilfiger oprócz produkcji ubrań tworzy także perfumy i zarabia około 14,5 milionów dolarów rocznie, a jego nazwisko jest znane na całym świecie. Sieć jego sklepów Tommy Hilfiger Group, przy której tworzeniu pomogły mu nieprzyjemne doświadczenia związane z bankructwem pierwszej firmy, przynosi rocznie 4,6 mld dolarów. Sam Hilfiger jest uznawany za jednego z czterech wielkich amerykańskich projektantów mody męskiej, obok Calvina Kleina, Ralpha Laurena i Perry Ellisa.
Źródła:
http://www.focus.pl/czlowiek/co-cie-nie-zabije-to-cie-moze-wzmocnic-11021?strona=2
http://www.biomedical.pl/psychologia/jak-poradzic-sobie-z-trauma-4683.html