Rozpoczął przygodę z marketingiem sieciowym dwadzieścia lat temu. W tym czasie osiągał duże sukcesy, ale też doświadczał wypalenia zawodowego. Jednak potrafił za każdym razem odnaleźć w sobie energię do działania i osiągnięcia kolejnego sukcesu. Obecnie rozwija w Polsce strukturę firmy, mającej w ofercie zdrową czekoladę. Mając na względzie zapał, już uzyskiwane efekty, wcześniejsze dokonania, można mieć pewność, że to przedsięwzięcie również zakończy się sukcesem.
Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z MLM-em?
Latem 1991-go roku moja żona, Małgosia, została zaproszona na spotkanie w ważnej sprawie, co tajemniczym głosem oznajmiła jej koleżanka z pracy. Emerytura – powtarzała rozpromieniona Małgosia po przyjściu do domu. Emerytura z amerykańskiego biznesu, który wchodzi wkrótce do Polski. Ja byłem wtedy zapracowanym, młodym dyrektorem szkoły w uroczej Trzebieży koło Szczecina. Nie miałem pojęcia jeszcze, co to tajemnicze spotkanie oznaczać będzie dla reszty życia naszej rodziny. Na drugie spotkanie poszedłem ja i… do dziś jestem w MLM.
Pierwszą firmą MLM, z którą chciałeś rozpocząć współpracę, była Amway. Jednak zostałeś dystrybutorem Oriflame. Jak to się stało?
Amway, bo to było pre-launch'owe spotkanie tej firmy, wszedł jednak sześć miesięcy za późno. Oriflame już była w Polsce od roku. Liderzy oznajmili, że mają w Oriflame ten sam system i już można działać oraz zarabiać, więc na co czekać? Nie czekaliśmy więc i poszliśmy za głosem serca! Był spontan i pęd ku wolności.
Jak rozwijała się współpraca z Oriflame?
W pierwszym miesiącu 18%, w drugim 21%, a w czwartym już tytuł Dyrektora. W domu dwoje dyrektorów – Małgosia w Oriflame, ja w szkole. Żona po trzech miesiącach zwolniła się z pracy w służbie zdrowia. Zaczęła zarabiać trzy razy więcej niż na etacie! Po ośmiu miesiącach mieliśmy trzy grupy na 21% i tytuł Złotego Dyrektora. Na krótko jednak, bo tylko jeden miesiąc. Natomiast dochody pasywne z wybudowanej sieci w Oriflame były aż do 2004-go roku.
Dlaczego nie kontynuowaliście dalej aktywnie współpracy z tą firmą?
Któregoś grudniowego dnia 1993-go roku, zaproszono nas na prezentację naczyń AMC. Przeżyłem szok widząc, jak kawałek schabu pieczony jest bez tłuszczu na telewizorze, zaś rosół gotowany w pięć minut, zaledwie na dwóch skrzydełkach kurczaka, smakował wybornie! Kosztowne naczynia, więc prowizja musi być wysoka – pomyślałem. Z gotowaniem też sobie poradziłem. Nawet miałem najlepszą sprzedaż w jednym miesiącu w całym szczecińskim biurze!
Któregoś dnia w kwietniu 1994-go roku, przyjechał do nas z prezentacją Rainbow kolega. Dalej nie trudno się domyślić. Od maja do grudnia tamtego roku sprzedałem samodzielnie 56 odkurzaczy Rainbow.
Przez osiem lat pracowałeś jako nauczyciel, siedem lat byłeś dyrektorem szkoły. Miałeś służbowy dom jednorodzinny i wysoką pozycję społeczną. Jednak zrezygnowałeś z tego wszystkiego, poświęcając się w pełni współpracy z Rainbow. Jak zareagowało na to Twoje otoczenie?
Dalszy rozwój w Rainbow wymagał wejścia na wyższy etap rozwoju, tzn. organizację biura sprzedaży w jednym z wolnych miast w Polsce. Wybrałem Toruń, ponieważ to moje rodzinne okolice. Rezygnacje są zawsze trudne, zwłaszcza kiedy jest niepewność i potencjalne ryzyko porażki. Wiedziałem, że będę zaczynał sam od zera. Wiedziałem, że do Trzebieży nie będzie powrotu. Jednak przed Gwiazdką 1994-go roku decyzja była nieodwołalna, nie była w pełni demokratyczna, gdyż najbliżsi trochę obawiali się. W mojej głowie jednak wszystko zostało skalkulowane, czas był dobry, szczęście mi dopisuje, a serce mówiło: „Tak, Andrzej, zrób to!”. Nie jest istotne, co osiągnąłeś, podobno liczy się tylko to, z czego potrafiłeś zrezygnować.
Jakie miałeś osiągnięcia w sprzedaży odkurzaczy?
Odkurzaczy? Rainbow to urządzenie medyczno-techniczno-czyszczące. Po przyjeździe do Torunia, w pierwszym tygodniu sprzedałem sześć urządzeń. W całym miesiącu sprzedaliśmy 28, w następnym 33, kolejnym 50. Tym samym wypełniłem warunek limitu, aby zostać Area Distributor w Toruniu. Zespół partnerów rozrastał się, grupa nabierała pewności siebie, sprzedaż rosła, dealerzy zarabiali sensowne pieniądze. Wygrywaliśmy konkursy, entuzjazm rósł. Trwało to do 1997-go roku. Jednak rynek zaczął się nasycać, a nawet zaznaczył się powolny spadek sprzedaży. Coraz trudniej było umówić prezentację. Zakończyliśmy współpracę z Rainbow, mając ponad dwa i pół tysiąca zadowolonych klientów.
Jak poradziliście sobie w tym trudnym momencie?
W porę zmieniliśmy asortyment na filtry RO. Znowu entuzjazm i znowu znakomite wyniki. Tu także po trzech latach nastąpiło zmęczenie sprzedawców. Partnerzy zaczęli poszukiwać nowych wyzwań. Mnie również dopadło zmęczenie po sześciu latach intensywnego zarządzania grupą sprzedawców. Ponadto przełom wieków to lata kryzysu. Postanowiłem odpocząć.
Co zadecydowało o Twoim sukcesie?
To może banalne, co powiem, ale myślę, że chęć i nieustanne działanie – to podstawa każdego sukcesu. Trzeba nieustannie i porządnie się uczyć, nie powtarzać błędów i wyciągać z nich wnioski. Uczciwie pracować i tak traktować współpracowników, widząc nie tylko swój zysk. Nie jest to chyba takie trudne?
Jak radziłeś sobie w momentach wypalenia zawodowego?
Na szczęście nasza branża, DS i MLM, to sprawdzone przepisy na biznes. Tu zawsze możesz liczyć na wsparcie z góry. Idziesz tak wysoko, jak tylko się da, aż otrzymasz odpowiedź. To jest właśnie przewaga MLM nad tradycyjnym biznesem. Poza tym w MLM, oprócz nieustannego działania, ciągle powinieneś się uczyć. Ucząc się, wzrastasz wewnętrznie, rozwijasz się i bez przerwy motywujesz. To najlepsza recepta na wypalenie.
Pomimo dwudziestu lat pracy w sprzedaży bezpośredniej, rozwijasz nową firmę, którą można powiedzieć, wprowadziłeś do Polski.
W końcu listopada 2010-go roku przyjechał do mnie w odwiedziny kolega z finansowym projektem Aktio. Ja produkty finansowe czuję inaczej. Podrażnił jednak moją duszę MLM, która spała osiem lat i już chyba była pora, aby ją znowu obudzić. Postanowiłem ruszyć się! Przeglądając Internet, przypadkowo trafiłem na ogłoszenie Ani Malinowski z Norwegii o możliwościach z Xocai. No i kupiłem dwa opakowania zdrowej czekolady na próbę. To właśnie cudowny produkt – zdrowa czekolada Xocai oraz genialny, ewolucyjny plan marketingowy, mobilizują mnie do pionierskiej pracy z Xocai w Polsce. Rośnie grupa „chocoholików” i już zarabiamy sensowne pieniądze.
Dlaczego wybrałeś tę firmę? Jakie Twoim zdaniem ma atuty?
Niepowtarzalny na rynku produkt. Pierwsza naprawdę zdrowa czekolada. Najbliższe dziesięć lat, to czasy wellness i MLM. Tak twierdzą najtęższe głowy w branży na świecie. Fantastyczny plan kompensacyjny. Wynagrodzenia pozwalające zadowolić już na starcie nowych współpracowników oraz w przyszłości liderów.
Co powoduje, że spożywając tradycyjną czekoladę tyje się, a jedząc Zdrową Czekoladę chudnie?
Do wytwarzania czekolady ze sklepowych półek wykorzystuje się przetworzone kakao, ogromne ilości cukru, a także niezdrowe tłuszcze, konserwanty, woski i wypełniacze. Razem tworzy to jedynie ogromną, pozbawioną wartości odżywczych, niezwykle tuczącą bombę kaloryczną. Wyroby czekoladowe Xoçai wyprodukowano natomiast z proszku kakaowego niepoddanego alkalizacji i lecytynowaniu. Synteza naturalnych składników, w nieprzetworzonej postaci, pozwoliła otrzymać produkty czekoladowe, będące wspaniałą skarbnicą potęgi antyoksydacyjnej. Nie zawierają sztucznych stabilizatorów, barwników, konserwantów, kofeiny, mleka, cukru rafinowanego, ani żadnych obcych tłuszczów, dzięki czemu naprawdę efektywnie sprzyjają odnowie biologicznej ludzkiego organizmu. To naturalny produkt roślinny.
Co jest najważniejsze Twoim zdaniem w sprzedaży? Co stanowi o jej skuteczności?
Dobry sprzedawca nie wciska produktu, tylko sprawia, że to klient chce mu ten produkt wyrwać! Kiedyś sprzedawcy mówili, dużo mówili, za dużo. Teraz są czasy ogromnej podaży produktów, znakomitej jakości. Wystarczy tylko klienta zapytać, wysłuchać i odpowiedzieć. To prawdopodobnie świadczyć będzie o skuteczności sprzedaży. Strategia wygrany-wygrany będzie według mnie stanowić o skuteczności.
Z Andrzejem Różyckim rozmawiał Tomek Nawrot
Andrzej Różycki jest absolwentem Wydziału Matematyki i Techniki Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy. Od 1981-go roku uczył w szkole podstawowej. W 1988 roku objął stanowisko dyrektora szkoły podstawowej w Trzebieży. Od 1995-go roku prowadzi własną działalność gospodarczą w branży sprzedaży bezpośredniej i marketingu wielopoziomowego. Uwielbia wodę, żeglarstwo, pływanie wodolotem pumpabike, buduje łodzie z drewna. Jeździ rowerem i na nartach.
zdrowaczekolada@gmail.com