Geodeta, strażak, fotograf i handlowiec w MLM. Interesuje się siatkówką oraz podróżami. Nasza redakcja postanowiła poznać jego historię. Zapraszamy do interesującego wywiadu z Dyrektorem Generalny EuCO, Markiem Prucnalem.
Jak to jest zbankrutować i podnieść się? Co wtedy czułeś, kiedy straciłeś wszystko?
Moje bankructwo załamało mój system nerwowy, wpadłem w depresję. Po głowie chodziły tylko czarne myśli i w wieku 45 lat widziałem już siebie jako skazanego na biedę i pośmiewisko człowieka.
Moje marzenia o tym, że dzieciom zapewnię dobrobyt i świetny start w dorosłe życie legły w gruzach. Przez 10 lat, kiedy mój czas poświęcałem głównie na zarabianie pieniędzy spowodował, że dzieci wyrosły nie ze mną, ale obok mnie. Nie było dla nich motywujące patrzenie na załamanego ojca. Tamten okres zweryfikował, kto jest przyjacielem, a kto był tylko kompanem do drinka, kiedy go stawiałem.
To było gorzkie, ale bardzo pouczające doświadczenie. Tylko moja żona i mama pocieszały mnie wtedy i wspierały. Swego rodzaju terapią stała się dla mnie fizyczna praca w drukarni u mojego kolegi Łukasza. Setki moich CV w odpowiedzi na ogłoszenia w prasie o pracę nic nie przyniosły.
Rok 2004 to dorywcze zajęcia, potem propozycja bycia Dyrektorem Oddziału Compensa w Krakowie, a na początku 2005 roku kolega Tadeusz podsuwa mi artykuł o Ryszardzie Cybulskim, liderze Akuny. Artykuł o człowieku, który stracił wszystko i dzięki współpracy z Akuną odniósł niebywały sukces. W jego historii zobaczyłem siebie. Dziękuję Ci Ryszardzie. Twoja historia dała mi wiarę, że jestem w stanie się podnieść.
Czyli znalazłeś w sobie siłę i stanąłeś na nogi?
Tak, podniosłem się!
Jeżeli uważasz, że straciłeś wszystko, to nieprawda. Wystarczy, że masz tylko światełko nadziei, aby to zmienić. Historia Ryszarda to światełko rozpaliła w duży ogień. Rok 2005 przyniósł serię gwałtownych zwrotów akcji. Od lutego 2005 roku zacząłem szybko budować struktury w Akunie. W maju pojechałem do Karpacza na szkolenie zorganizowane przez Inteligo. Nie miałem ochoty sprzedawać Inteligo, ale zrekrutować uczestników szkolenia do Akuny. Tam poznałem szalonego uczestnika szkolenia. Nazywał się Daniel Kubach. Akuna go nie interesowała, bo sprzedawał wtedy produkty Vision. Poza tym zaczął przy ognisku opowiadać o jakimś biznesie z odszkodowaniami. Nie bardzo rozumiałem, jak to funkcjonuje. Pamiętam tylko, że kwoty zarobków były imponujące.
Od razu podjąłeś decyzję o zmianie?
Chyba dwa tygodnie później, kiedy wróciłem do domu na Podkarpaciu podjąłem decyzję, że pojadę do Lubina (500km) do Daniela jeszcze raz, aby zrozumieć, czym są te odszkodowania. Na paliwo musiałem wtedy pożyczyć pieniądze. Lubin, spotkanie w McDonald`s. Kilku 20 latków w dziwnych garniturach. Okazało się, że w tym miejscu Daniel robił spotkania menadżerów. Szczerze mówiąc widok ten sprawiał, że różne myśli chodziły mi po głowie. Pomyślałem jednak, że skoro tacy jak oni potrafią tu zarabiać kasę, to biorę się za to. W drodze do Rzeszowa dzwoniłem do swoich byłych agentów i menadżerów z ubezpieczeń zapraszając ich na szkolenie firmy Auxilia w Katowicach. Kilka dni później ok. 20 osób pojawiło się na szkoleniu i wszyscy podpisali umowy. Już po kilku dniach zaczęły spływać pierwsze sprawy odszkodowawcze i struktura szybko zaczęła generować pokaźne obroty.
Akunę zostawiłem. Nie z powodu odszkodowań, ale jeszcze innej propozycji. Kolega z Compensy zaprowadził mnie do kogoś, kto w Polsce chciał zrobić swego rodzaju rewolucję w telefonii VOIP. Jak to u mnie już wcześniej bywało nic o tym nie wiedziałem, zwłaszcza, że moje zainteresowania są humanistyczne, a nie techniczne. Szef firmy Cacoo, bo o nim mowa, roztoczył przed nami takie perspektywy, że byliśmy obaj przekonani, iż w krótkim czasie zarobimy tu potężne pieniądze. Na rozruch potrzebne były własne fundusze. Niestety ich nie miałem.
Zaryzykowałeś?
Tak. Wziąłem pożyczkę w banku. Otworzyłem małe biuro przy ulicy Stawowej w Katowicach, ułożyłem plan marketingowy. Zacząłem organizować strukturę i chyba po 2 miesiącach olbrzymia aula w Domu Lekarza w Katowicach zapełniła się po brzegi. W większości ludzie z branży IT, providerzy etc. Wcześniej już Ci ludzie przyjeżdżali do siedziby Cacoo i po rozmowie z właścicielem wychodzili z przekonaniem, że to super pomysł. Krótko po otwarciu okazało się, że Cacoo to ściema. Technicznie Cacoo nie było przygotowane na uruchomienie biznesu. Po raz drugi w krótkim czasie straciłem wszystko.
To musiało być traumatyczne doświadczenie. Jaka była Twoja reakcja?
Na szczęście rozwijała się struktura w Auxilii. Było to jedyne źródło przychodu. Coraz częściej jednak moi ludzie przychodzili ze skargami na firmę. To nie był dla mnie czas spokoju, ale czas rozterek. Prowizje nie były jeszcze na tyle duże, abym mógł spokojnie spać. Podjąłem dodatkowo pracę przedstawiciela rozwożącego po województwie farmaceutyki.
W kwietniu 2005 roku zostałem zaproszony przez Daniela Kubacha na spotkanie z przedstawicielem innej firmy odszkodowawczej. Podobnie jak ja, również Daniel nie był zadowolony z dotychczasowej współpracy z Auxilią. 15.04.2005 roku, Kraków, hotel Witek. Na spotkaniu Daniel przedstawia mi Krzysztofa Lewandowskiego, Prezesa Europejskiego Centrum Odszkodowań. Nowa firma. Dopiero kilka miesięcy temu powstała. Auxilia ma już 6 lat tradycji. Przejście może oznaczać konsekwencje utraty prowizji. Musiałem wybrać.
Co Cię przekonało do pracy w EUCO?
Co mnie przekonało do pracy w EUCO? Nie obietnice i liczby. Przekonał mnie człowiek – Krzysztof Lewandowski. Od 15.04.2005 roku jestem agentem EUCO S.A., spółki notowanej na GPW, największej firmy odszkodowawczej, a moja struktura robi połowę jej obrotów. Dziękuję Danielu, że pokazałeś mi, gdzie mogę odnieść sukces, a Tobie Krzysztofie i Tobie Macieju Skomorowski dziękuję, że stworzyliście tak potężną firmę, w której mogłem zrealizować swoje marzenia.
Wielu ludzi upada i już później się nie podnosi. Przyczyn może być wiele. Najważniejsze wg mnie to te, które nosimy w swojej głowie. Moja wiedza na ten temat na pewno nie umywa się do wiedzy psychologów czy psychoterapeutów, ale dziś, czyli w 2019 roku mam całkiem inne spojrzenie na swoje problemy sprzed 15-20 lat, niż miałem wtedy. Jest to wynik doświadczeń biznesowych jak też przeżyć duchowych. Od końca 2016 roku do połowy 2018 roku uczestniczyłem w wielu warsztatach i ceremoniach szamańskich. Totalna biologia, hooponopono, medytacje, kambo, a zwłaszcza ayahuasca dały mi bardzo wiele. Trudno to wymiernie określić. Na pewno dzisiaj jestem innym człowiekiem w środku niż jeszcze kilka lat temu. Dziękuję wszystkim, którzy w tym czasie pomogli mi przejść przez te nieraz bardzo trudne procesy.
Jaką radę możesz dać innym?
Nigdy się nie poddawaj. Miej marzenia. Marząc o sukcesie nie myśl o sobie, tylko o tym, jak Twój sukces pomoże innym. Dzielenie się ma olbrzymią moc. Spróbuj. Zobaczysz co wtedy się stanie. Od pewnego czasu wiem, że wszystko czego potrzebuję noszę w sobie. To ode mnie, a nie od nikogo innego zależy to, kim jestem i będę. Każdy ma wszystko w sobie. Ty, który to teraz czytasz, też. Jeżeli pojawia się jakiś duży problem czy wręcz tragedia popatrz na to z boku i zadaj sobie pytanie: czego mnie to ma nauczyć? Co pozytywnego na tę chwilę mogę już wynieść? Codziennie wieczorem i rano dziękuję wszechświatowi za dary. Za życie, za oddech, za to kim jestem, za przyjaciół i za tych, którzy zrobili mi kiedyś w moim pojęciu coś złego. Jestem tu i teraz. Jest mi dobrze. Co doprowadziło mnie do tego miejsca? Ludzie.
Jakiś czas temu zacząłem tworzyć sobie listę wdzięczności. W głowie pojawił się projekt biznesowy, który wg mnie da wiele korzyści więc tym projektem chciałem podzielić się z osobami z takiej listy. Najbliżsi, przyjaciele, ludzie, którzy dali mi coś w życiu nie oczekując zapłaty, itp. I przyszła taka myśl: wystarczyłoby, aby tylko jedna osoba na tej mojej drodze na przestrzeni wielu lat wypadła z tego ciągu zdarzeń, a byłbym w całkiem innym miejscu. Wśród tych ludzi jest kilka takich postaci, przez które bardzo cierpiałem. Tym ludziom tak samo dziękuję i tak samo jestem wdzięczny, jak tym, którzy byli dla mnie dobrzy. Oni też są na mojej liście wdzięczności. Kiedy potrafimy kochać siebie, potrafimy też kochać innych. Ja kocham siebie. To może jest ta tajemnica jak podnieść się, kiedy się upadło.
Swoje największe sukcesu odniosłeś w EuCO. Opowiedz nam więcej o tym!
Początek wcale nie był łatwy. Wręcz odwrotnie. Informacja o tym, że podpisałem umowę z EUCO szybko dotarła do Auxilii i pozbawiono mnie prowizji, a ludzie, których tam zrekrutowałem nie podjęli decyzji o zmianie, bo też obawiali się zablokowania prowizji. Zostałem zatem bez pieniędzy i bez potencjału ludzkiego. Nie miałem wtedy nawet na paliwo, aby gdziekolwiek pojechać i z kimś porozmawiać. Miałem umowę z EUCO i ani jednego człowieka na starcie. Po raz drugi wtedy pojawił się z pomysłem i chęcią pomocy Daniel Kubach. Powiedział, że jego znajomi z Gniezna organizują właśnie firmę sprzedaży pościeli wełnianej i potrzebują prezentera. Nie miałem żadnych problemów z wystąpieniami publicznymi, ale nic nie wiedziałem o tej pościeli. Kilka dni później pojechałem do Białej Podlaskiej zobaczyć jak taka prezentacja wygląda i po rozmowie z właścicielem firmy podjąłem decyzję, że będę to robił. Już tydzień później prowadziłem swoją pierwszą prezentację w Białymstoku.
Co działo się później?
Szybko stałem się jednym z najlepszych prezenterów. Dwugodzinną prezentację przerobiłem na taką, która trwała 40 minut i co tydzień w piątek, sobotę i niedzielę byłem w jakimś mieście w różnych zakątkach Polski, zachwalając skutecznie cudowne właściwości pościeli wełnianej. Sprzedaż rosła, a ja zarabiałem około 10.000 zł na miesiąc, co wtedy było dla nie bardzo dużą kwotą. Wyjazdy z Rzeszowa w Polskę od razu powiązałem z rekrutacją ludzi do EUCO. Mimo, że prezentacje zaczynały się po południu w piątek, to ja wyjeżdżałem z domu w poniedziałek. Wyznaczałem sobie trasę np. z Rzeszowa do Torunia, codziennie odwiedzając kilka miejscowości i z kolokwialnego „buta” wchodziłem najczęściej do każdej multiagencji ubezpieczeniowej z pytaniem:
– Zastałem szefa?
– Tak, o co chodzi?
– Zajmę Panu/Pani minutę lub piętnaście. Reprezentuję firmę EUCO, lidera rynku odszkodowań i na terenie województwa np. lubelskiego szukam kilku osób, które podejmą się pracy menadżera u nas. Czy jest Pan/Pani zainteresowany poznać jakie daje to korzyści?
A co jeżeli odpowiedź była negatywna?
Jeżeli odpowiedź brzmiała „nie” zająłem obiecaną minutę, a jeżeli „tak”, to po 15 minutach 70% moich rozmówców podpisywała ze mną umowę. Tak przez rok, tylko z zimnych kontaktów zbudowałem fundament moich struktur w EUCO. Po półtora roku, w grudniu 2006 roku moja struktura oddała łącznie 1500 spraw, a ja awansowałem jako pierwszy w tej firmie na Dyrektora Generalnego otrzymując propozycję bycia w zarządzie firmy. Kiedy w połowie 2006 roku moje prowizje zaczęły przekraczać 20.000 zł/mc zrezygnowałem z bycia prezenterem pościeli i poświęciłem się tylko budowaniu biznesu w EUCO. Prawie od początku moja struktura generowała i generuje połowę obrotu spółki.
W kwietniu tego roku minęło moje 15 lat współpracy z EUCO. Mój obszar działania to przede wszystkim rekrutacje. Uwielbiam to, a zwłaszcza rekrutacje z ulicy. Przychodzi mi to z wielką łatwością. Być może dlatego, że noszę w sobie zaufanie do ludzi i chęć pomocy innym. To zaufanie przynosiło też odwrotny skutek, bo starając się pomóc wielu osobom w ich trudnej sytuacji pożyczałem im od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nigdy nie brałem potwierdzenia takiej pożyczki. Nikt też do tej pory nie oddał mi tych pieniędzy. Wiem po swoim życiu, że karma wraca więc w ten czy inny sposób Ci ludzie odczują swoją nieuczciwość, a ja już się w końcu nauczyłem, że „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”.
Czy branża odszkodowań nadal się rozwija?
Rozwój tej branży spowodował, że dzisiaj już o wiele mniej osób chce zaczynać pracę w tej dziedzinie, więc od prawie trzech lat moja aktywność w EUCO bardzo zmalała. Mimo to EUCO regularnie wypłaca co tydzień należne prowizje. Tak było 15 lat temu i tak jest teraz. Po 2 latach pracy w EUCO mogłem pozwolić sobie na kupno domu w Rzeszowie. Wrócił spokój i komfort życia. Spokój i pewność, że EUCO to solidna firma pojawiały się stopniowo, bo wcześniejsze doświadczenia zostawiły mocny ślad na mojej psychice. Świadomość tego, że pomogło się tak wielu ludziom stanąć finansowo na nogi, kiedy utracili w wypadkach swoje zdrowie lub bliskich zawsze dodawała mi skrzydeł. Pierwsze 3 lata to praca na kilkanaście godzin dziennie przez 6-7 dni w tygodniu. Wyjazdy i rekrutacje. Szkolenia i wdrażanie nowych ludzi do pracy w bardzo specyficznej branży, gdzie empatia, wrażliwość grają olbrzymią rolę. Kiedy zbudowane struktury i ich liderzy parli już samodzielnie do przodu, można było zwolnić tempo i mniej pracując świetnie zarabiać. Chyba o to chodzi w MLM?
Komu zawdzięczasz swój sukces?
Przede wszystkim sobie. Jestem dumny z siebie, że wynik mojej pracy wpłynął znacząco na rozwój firmy. Dziękuję zatem zarządowi i wszystkim moim współpracownikom, że po 15 latach współpracy co miesiąc otrzymuję prowizje godne prezesów dużych firm. W 2014 roku z powodów osobistych przeprowadziłem się pod Łódź i kupiłem piękny dom z ogrodem. Cisza, ptaki, przyroda i ogród, który stał się moją pasją uczyniły dla mnie to miejsce wyjątkowym.
Dzięki pracy w EUCO zwiedziłem wiele fantastycznych miejsc na świecie. Pomijając niepowtarzalne podróże z EUCO byłem w Etiopii, Namibii, Botswanie, Peru, Bhutanie, Ekwadorze, Nowej Zelandii. Spełniam swoje marzenia z czasów, kiedy mogłem takie miejsca widzieć tylko w telewizji. Nie ma zatem znaczenia, gdzie mieszkamy, kim są nasi rodzice, ile mamy lat, aby osiągnąć sukces. Wystarczy, że potrafimy marzyć, a potem wytrwale dążyć do realizacji tych marzeń.
W tym czasie EUCO urosło w potęgę. Działalność rozpoczęto w kilku innych krajach jak Czechy, Węgry, Rumunia i teraz Włochy. EUCO weszło na GPW, a później stało się Grupą Kapitałową EUCO S.A. W ramach grupy działalność rozpoczęły m.in. EucoVipCar, a więc wypożyczalnia samochodów i Krajowa Energia, czyli obniżanie rachunków energetycznych, a od niedawna fotowoltaika, z którą wiążę potężne plany. Do chwili obecnej moje prowizje wypłacone z EUCO to około 13 mln PLN. Prawdopodobnie to jeden z lepszych wyników liderów MLM w Polsce, ale nigdy nie zabiegałem o porównania.
Mogłeś zostać członkiem zarządu EuCO, ale wybrałeś pracę agenta i managera. To odważna decyzja. Dlaczego poszedłeś tą droga?
To dla mnie naturalny wybór. Mogę określić go jednym słowem: wolność. Jako agent mogę, niczego nie muszę. Jako agent przepracowałem sumiennie w EUCO może 6-7 lat, a cały czas odbieram profity. Zarząd to odpowiedzialność na wyższym poziomie i podejmowanie nie zawsze popularnych decyzji. To też ciężka praca. Czułem się zawsze pewnie w budowaniu struktur więc nie obawiałem się, że finansowo stracę nie podejmując wyzwania bycia w zarządzie, chociaż było to kuszące. Jeżeli firma, dla której poświęcam czas i umiejętności uczciwie się ze mną rozlicza, nic więcej nie potrzebuję. I te warunki jak do tej pory są realizowane, za co dziękuję.
Dzięki swojej ciężkiej pracy stałeś się ikoną odszkodowań. Jak się z tym czujesz?
Uważam, że nigdy ciężko nie pracowałem, bo jeżeli robi się coś z pasją, to nie można się zmęczyć. Owszem, były okresy, że poświęcałem na to wiele czasu. Stwierdzenie „ikona odszkodowań” zawsze wzbudza we mnie śmiech. Pierwszy raz usłyszałem to już pewnie z 8-9 lat temu. Na stacji ORLEN podszedł do mnie mężczyzna i widząc mój samochód z tablicami EUCO powiedział: proszę pozdrowić ode mnie Krzysztofa Lewandowskiego i wymienił swoje nazwisko. Mój naturalny odruch, to wręczenie komuś wizytówki z szansą na rekrutację więc i w tym przypadku nie chciałem przepuścić okazji. Mężczyzna spojrzał na nią i powiedział: Pan Marek Prucnal? Panie Marku, jest Pan ikoną odszkodowań w Polsce i wręczył mi swoją wizytówkę wiceprezesa innej firmy odszkodowawczej. Rekrutacja się nie udała, ale było to dla mnie miłe. Od tego czasu dość często słyszałem ikona czy legenda odszkodowań. Nie mnie to oceniać czy to prawda czy nie. Na słowo legenda mam jedną odpowiedź: wolę być żywym przykładem niż legendą.
Jaki będzie Twój następny krok?
Następny krok poczyniłem prawie 2 lata temu, kiedy zacząłem interesować się Forexem. Skutek finansowy pierwszego roku to potężna strata i stres z mojego tradowania na giełdzie, ale po zmianie brokera na jesień tamtego roku sytuacja wygląda już całkiem inaczej i mam pomysł jak zrobić z tego spory biznes, z korzyścią dla inwestorów. Ten projekt teraz na pewno poczeka, bo zaangażowałem się w nowy produkt Krajowej Energii i widzę tu niesamowite możliwości.