Steve Jobs – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl Najlepszy ranking firm i managerów MLM. Marka osobista dla Ciebie i Twojej firmy - Multi Level Marketing. Budowanie marki, reklama i promocja. Tue, 13 Nov 2018 14:28:20 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://rankingmlm.pl/wp-content/uploads/2020/03/cropped-og-graph-32x32.jpg Steve Jobs – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl 32 32 Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 https://rankingmlm.pl/mieczyslaw-krause-11-tysiecy-dziewic-i-jeszcze-400/ Tue, 13 Nov 2018 14:28:20 +0000 http://rankingmlm.pl/?p=3774 W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku […]

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku 1978 jako 28-latek, za 180 tys. funtów, choć warta była 5 mln. Los zrządził, że grupę 400-tu firm Bransona, zatrudniających 50.000 ludzi, łączy marka „Virgin”, czyli „Dziewica”.

Grupę Virgin tworzą zróżnicowane branżowo, niewielkie, prężne firmy – od wytwórni muzycznych, poprzez sieć siłowni, linie lotnicze, telefonię komórkową, po turystykę kosmiczną – i Bóg wie co jeszcze, a ciągle dochodzą nowe. Konglomerat branż, podzielony pomiędzy wiele firm jest tym, co wyróżnia Virgin pośród 20 czołowych marek świata – z reguły gigantów, skupionych na jednej specjalizacji. Korporacje takie, obrosłe tłuszczem hierarchii i procedur, choć potężne, są zagrożone biurokracją i nieruchawością. Aby funkcjonować i rozwijać się pokonując konkurencję – potrzebują bezwzględnej realizacji celów, opartych na wspólnej  wizji. To wymusza zarządzanie autokratyczne i silną rywalizację wewnętrzną, ów korporacyjny wyścig szczurów. Taki model zarządzania uosabiał despotyczny wizjoner, Steve Jobs, twórca i szef Apple. Jak dokuczliwa była jego metoda biznesu, świadczy wyrzucenie go przez udziałowców z kierownictwa firmy w r. 1985, by jednak po 12 latach – gdy Apple zaczął się chylić – poprosić go o powrót, dzięki czemu wzniósł markę na szczyty. Czyli – w niektórych zastosowaniach wymagających dyscypliny, tradycyjna dyktatura szefa się sprawdza. Nie tylko w Apple – również w zorganizowanych grupach przestępczych, albo w związkach zawodowych.

Wizja Bransona organizacji biznesu i stylu zarządzania okazuje się nie mniej, a bardziej skuteczna, przy tym przyszłościowa, choć (a może dlatego że) leży na drugim krańcu skali. W przeciwieństwie do Jobsa, koncentrującego zespół i organizację na jednym celu dla wszystkich, biznesowy instynkt Bransona wiedzie go ku współpracującym ludziom i ich celom osobistym – on wie, że „siłą są ludzie”. Nigdy nie chciał być potężnym Goliatem (jak mawia: „pieprz się Goliacie”) – przez większość kariery biznesowej odgrywał rolę Dawida, zawsze uważając, że małe jest piękne. Wg niego, cyt.

Małe, pełne energii biznesy mają zaskakującą przewagę, gdy podejmują walkę z dużymi, nieefektywnymi konkurentami. Wszystko co muszą zrobić, to wykombinować, jakie są słabe strony giganta i jak najlepiej je wykorzystać.

Kluczem sukcesu Bransona i wspólnym mianownikiem firm Grupy Virgin nie jest jednolity dla wszystkich cel, narzucony przez właściciela, ale jego dbałość o wysoki poziom energii, zaangażowania i odpowiedzialności w każdej z nich, pozwalając pracującym tam ludziom decydować i poczuć się jak właściciele. A poprzez to samo się zrealizować – silny i trwały motywator.

Czy upatrywanie źródła sukcesu w ludziach, to dla branży MLM odkrycie Ameryki? Nie – wszak na uwalnianiu energii struktur, motywując je na różne sposoby, oparta jest ich skuteczność od zawsze. Lecz jednocześnie odczuwa się w naszej branży połowiczność i nietrwałość efektów motywowania, słomiany ogień. Z gruntu inaczej, jak w zespołach Bransona, prących ostro i nieprzerwanie bez motywacyjnych kroplówek, a nawet obecności szefa, sprytnie usuwającego się w hamak na Neckerze. Gdzie leży przyczyna i na czym polega różnica? By to odkryć i zachwycić się „ludzkością” i skutecznością podejścia Richarda Bransona, trzeba przeczytać jego wspaniałą książkę, wydaną przez Studio EMKA, pt. „Like a Virgin. Czego nie nauczą Cię w szkole biznesu”.

Wchłania się ją lekko, przyjemnie i z pożytkiem – jest dla początkującego i zaawansowanego przedsiębiorcy oraz lidera każdego szczebla. Te 76 krótkich rozdziałów na 358-miu stronach, z których każdy stanowi swoistą całość – jedną ze świetnych rad lub zwierzeń wybitnego praktyka i mądrego, przychylnego innym człowieka. On w swych biznesach nikogo do niczego nie popycha, nie „szefuje”, wydając polecenia – zawsze z gorącą namiętnością słucha wszystkich, których zatrudnia, od prezesów do sprzątaczek. Słucha i notuje w wielkim, słynnym notesie uwagi, spostrzeżenia i sugestie pracowników nie po to, aby im sprawić manipulacyjną przyjemność. On to wprowadza w życie, dzięki czemu, jako pierwszy wdrożył szereg niesłychanych pomysłów, jak np. w liniach lotniczych „Virgin Atlantic” – monitory na oparciach foteli, do indywidualnego oglądania filmów przez nudzących się pasażerów.

Jak jest w MLM ze słuchaniem „dołów” przez „górę”? Ogólnie mówiąc – fatalnie. Skąd się to bierze? Myślę że, przynajmniej na ogół, nie ze złej woli, niedojrzałości, czy „wody sodowej”. Po pierwsze – panuje u nas niski poziom komunikacji interpersonalnej i niedocenianie jej znaczenia, choć właśnie w tej sferze jest klucz motywowania ludzi poprzez wysłuchiwanie ich. Stanowi to źródło niebywałych rezerw, oraz szansę odróżnienia się od konkurencji. Drugą, poważniejszą przyczyną nie słuchania ludzi, jest powszechny stereotyp szefa, wydającego polecenia, którego „trzeba słuchać” nie zawracając mu 4-ch liter mędrkowaniem. Wg Bransona – to „klasyczny anachronizm”, bazujący na szefowskim ego i potrzebie „mania racji”, odgradzający od tego, co naprawdę dzieje się w firmie. Tak więc zachodzi w MLM dziwne zjawisko tęsknot a’la Branson, które próbuje się nieskutecznie zaspokajać dyrektywnym szefowaniem w stylu Jobsa. Jedno wyklucza drugie i stąd swąd. Tytuł jednego z rozdziałów książki brzmi „Bądź przywódcą, a nie szefem” – co ciekawe, łacińskie słowo „edukować” znaczy właśnie „przewodzić”. Trzeba nam więc w MLM edukacji komunikacyjnej i zdrowej dyskusji, jako stylu życia i funkcjonowania.

Zakończę dobrze. Otóż wspólna jest z Bransonem, tak pieszczona w MLM dbałość o obsługę klienta, by poczuł się lepiej, jak u konkurentów. To z tej bajki wytrzasnął Richard wspomniane monitory, by zwiększyć przyjemne doznania pasażerów – ale cennych pomysłów, przydatnych i dla nas, ma więcej. Całej książki i nagromadzonej w niej wiedzy i biznesowej mądrości nie streszczę. Koniecznie ją przeczytajcie – to będzie pewna i zyskowna inwestycja w Wasz biznes.

————————————————

Nota o autorze:

Mieczysław Krause jest trenerem biznesu, z wieloletnią praktyką biznesową, oraz szkoleniową w zakresie komunikacji interpersonalnej, sprzedaży i negocjacji, dla firm sektora B2B (business to business). W MLM obecny od kilku lat, jako budowniczy sieci, analityk branży, publicysta i szkoleniowiec. Zafascynowany potencjałem i perspektywami MLM, widzi celowość i możliwość wdrażania w niej sprawdzonych i efektywnych zdobyczy i rozwiązań biznesu tradycyjnego. Ten bowiem dynamicznie się rozwija, m.in. dlatego, że wiele lat temu odrzucił przeżytki, ciągle pokutujące w podejściu i metodach pracy branży MLM.   

——————————————–

 Alterbusinesshop

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 https://rankingmlm.pl/11-tysiecy-dziewic-jeszcze-400/ Tue, 08 Dec 2015 08:14:56 +0000 http://alterbusiness.info/?p=50170 W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku […]

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku 1978 jako 28-latek, za 180 tys. funtów, choć warta była 5 mln. Los zrządził, że grupę 400-tu firm Bransona, zatrudniających 50.000 ludzi, łączy marka „Virgin”, czyli „Dziewica”.

Grupę Virgin tworzą zróżnicowane branżowo, niewielkie, prężne firmy – od wytwórni muzycznych, poprzez sieć siłowni, linie lotnicze, telefonię komórkową, po turystykę kosmiczną – i Bóg wie co jeszcze, a ciągle dochodzą nowe. Konglomerat branż, podzielony pomiędzy wiele firm jest tym, co wyróżnia Virgin pośród 20 czołowych marek świata – z reguły gigantów, skupionych na jednej specjalizacji. Korporacje takie, obrosłe tłuszczem hierarchii i procedur, choć potężne, są zagrożone biurokracją i nieruchawością. Aby funkcjonować i rozwijać się pokonując konkurencję – potrzebują bezwzględnej realizacji celów, opartych na wspólnej  wizji. To wymusza zarządzanie autokratyczne i silną rywalizację wewnętrzną, ów korporacyjny wyścig szczurów. Taki model zarządzania uosabiał despotyczny wizjoner, Steve Jobs, twórca i szef Apple. Jak dokuczliwa była jego metoda biznesu, świadczy wyrzucenie go przez udziałowców z kierownictwa firmy w r. 1985, by jednak po 12 latach – gdy Apple zaczął się chylić – poprosić go o powrót, dzięki czemu wzniósł markę na szczyty. Czyli – w niektórych zastosowaniach wymagających dyscypliny, tradycyjna dyktatura szefa się sprawdza. Nie tylko w Apple – również w zorganizowanych grupach przestępczych, albo w związkach zawodowych.

Wizja Bransona organizacji biznesu i stylu zarządzania okazuje się nie mniej, a bardziej skuteczna, przy tym przyszłościowa, choć (a może dlatego że) leży na drugim krańcu skali. W przeciwieństwie do Jobsa, koncentrującego zespół i organizację na jednym celu dla wszystkich, biznesowy instynkt Bransona wiedzie go ku współpracującym ludziom i ich celom osobistym – on wie, że „siłą są ludzie”. Nigdy nie chciał być potężnym Goliatem (jak mawia: „pieprz się Goliacie”) – przez większość kariery biznesowej odgrywał rolę Dawida, zawsze uważając, że małe jest piękne. Wg niego, cyt.

Małe, pełne energii biznesy mają zaskakującą przewagę, gdy podejmują walkę z dużymi, nieefektywnymi konkurentami. Wszystko co muszą zrobić, to wykombinować, jakie są słabe strony giganta i jak najlepiej je wykorzystać.

Kluczem sukcesu Bransona i wspólnym mianownikiem firm Grupy Virgin nie jest jednolity dla wszystkich cel, narzucony przez właściciela, ale jego dbałość o wysoki poziom energii, zaangażowania i odpowiedzialności w każdej z nich, pozwalając pracującym tam ludziom decydować i poczuć się jak właściciele. A poprzez to samo się zrealizować – silny i trwały motywator.

Czy upatrywanie źródła sukcesu w ludziach, to dla branży MLM odkrycie Ameryki? Nie – wszak na uwalnianiu energii struktur, motywując je na różne sposoby, oparta jest ich skuteczność od zawsze. Lecz jednocześnie odczuwa się w naszej branży połowiczność i nietrwałość efektów motywowania, słomiany ogień. Z gruntu inaczej, jak w zespołach Bransona, prących ostro i nieprzerwanie bez motywacyjnych kroplówek, a nawet obecności szefa, sprytnie usuwającego się w hamak na Neckerze. Gdzie leży przyczyna i na czym polega różnica? By to odkryć i zachwycić się „ludzkością” i skutecznością podejścia Richarda Bransona, trzeba przeczytać jego wspaniałą książkę, wydaną przez Studio EMKA, pt. „Like a Virgin. Czego nie nauczą Cię w szkole biznesu”.

Wchłania się ją lekko, przyjemnie i z pożytkiem – jest dla początkującego i zaawansowanego przedsiębiorcy oraz lidera każdego szczebla. Te 76 krótkich rozdziałów na 358-miu stronach, z których każdy stanowi swoistą całość – jedną ze świetnych rad lub zwierzeń wybitnego praktyka i mądrego, przychylnego innym człowieka. On w swych biznesach nikogo do niczego nie popycha, nie „szefuje”, wydając polecenia – zawsze z gorącą namiętnością słucha wszystkich, których zatrudnia, od prezesów do sprzątaczek. Słucha i notuje w wielkim, słynnym notesie uwagi, spostrzeżenia i sugestie pracowników nie po to, aby im sprawić manipulacyjną przyjemność. On to wprowadza w życie, dzięki czemu, jako pierwszy wdrożył szereg niesłychanych pomysłów, jak np. w liniach lotniczych „Virgin Atlantic” – monitory na oparciach foteli, do indywidualnego oglądania filmów przez nudzących się pasażerów.

Jak jest w MLM ze słuchaniem „dołów” przez „górę”? Ogólnie mówiąc – fatalnie. Skąd się to bierze? Myślę że, przynajmniej na ogół, nie ze złej woli, niedojrzałości, czy „wody sodowej”. Po pierwsze – panuje u nas niski poziom komunikacji interpersonalnej i niedocenianie jej znaczenia, choć właśnie w tej sferze jest klucz motywowania ludzi poprzez wysłuchiwanie ich. Stanowi to źródło niebywałych rezerw, oraz szansę odróżnienia się od konkurencji. Drugą, poważniejszą przyczyną nie słuchania ludzi, jest powszechny stereotyp szefa, wydającego polecenia, którego „trzeba słuchać” nie zawracając mu 4-ch liter mędrkowaniem. Wg Bransona – to „klasyczny anachronizm”, bazujący na szefowskim ego i potrzebie „mania racji”, odgradzający od tego, co naprawdę dzieje się w firmie. Tak więc zachodzi w MLM dziwne zjawisko tęsknot a’la Branson, które próbuje się nieskutecznie zaspokajać dyrektywnym szefowaniem w stylu Jobsa. Jedno wyklucza drugie i stąd swąd. Tytuł jednego z rozdziałów książki brzmi „Bądź przywódcą, a nie szefem” – co ciekawe, łacińskie słowo „edukować” znaczy właśnie „przewodzić”. Trzeba nam więc w MLM edukacji komunikacyjnej i zdrowej dyskusji, jako stylu życia i funkcjonowania.

Zakończę dobrze. Otóż wspólna jest z Bransonem, tak pieszczona w MLM dbałość o obsługę klienta, by poczuł się lepiej, jak u konkurentów. To z tej bajki wytrzasnął Richard wspomniane monitory, by zwiększyć przyjemne doznania pasażerów – ale cennych pomysłów, przydatnych i dla nas, ma więcej. Całej książki i nagromadzonej w niej wiedzy i biznesowej mądrości nie streszczę. Koniecznie ją przeczytajcie – to będzie pewna i zyskowna inwestycja w Wasz biznes.

————————————————

Nota o autorze:

Mieczysław Krause jest trenerem biznesu, z wieloletnią praktyką biznesową, oraz szkoleniową w zakresie komunikacji interpersonalnej, sprzedaży i negocjacji, dla firm sektora B2B (business to business). W MLM obecny od kilku lat, jako budowniczy sieci, analityk branży, publicysta i szkoleniowiec. Zafascynowany potencjałem i perspektywami MLM, widzi celowość i możliwość wdrażania w niej sprawdzonych i efektywnych zdobyczy i rozwiązań biznesu tradycyjnego. Ten bowiem dynamicznie się rozwija, m.in. dlatego, że wiele lat temu odrzucił przeżytki, ciągle pokutujące w podejściu i metodach pracy branży MLM.   

——————————————–

 Alterbusinesshop

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? https://rankingmlm.pl/perfekcjonizm-przeklenstwo-czy-blogoslawienstwo/ Fri, 23 May 2014 07:13:53 +0000 http://rankingmlm.com/?p=38670 Pewnego razu Josh Ross z FleishmanHillard umówił się na lunch ze Stevem Jobsem. W czasie posiłku do szefa Apple’a podszedł kurier i wręczył mu przesyłkę. Znajdowało się w niej kartonowe opakowanie, w którym sprzedawany miał być iPhone. Jobs przystawił do ucha kartonik i po chwili oddał go kurierowi, mówiąc, że […]

Artykuł Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Pewnego razu Josh Ross z FleishmanHillard umówił się na lunch ze Stevem Jobsem. W czasie posiłku do szefa Apple’a podszedł kurier i wręczył mu przesyłkę. Znajdowało się w niej kartonowe opakowanie, w którym sprzedawany miał być iPhone. Jobs przystawił do ucha kartonik i po chwili oddał go kurierowi, mówiąc, że takie opakowanie się nie nadaje. Zastanawiacie się dlaczego? Otóż okazało się, że pudełko wydawało niewłaściwy odgłos przy otwieraniu.

To tylko jedna z wielu anegdot ilustrujących legendarny już perfekcjonizm Steve’a Jobsa. Inna opowieść, znaleziona w sieci, dotyczy reakcji Jobsa na nową klawiaturę Apple Extended Keyboard:

Jobs krzyknął: >>Ta klawiatura reprezentuje wszystko, czego nienawidzę w Apple. To jest okręt wojenny. Po co tu te wszystkie klawisze? Korzystasz z tego przycisku F1? Nie.<< Po czym wydobył z kieszeni kluczyki do samochodu i za ich pomocą wydłubał >>zbędny<< klawisz. >>A ten tutaj F2?<< I po kolei wyeliminował wszystkie, po czym spokojniejszym głosem dodał: >>Zmieniam świat, jedną klawiaturą naraz<<[1].

Perfekcjonista czyli skarb?

Perfekcjoniści to osoby, które nieustannie dążą do doskonałości i to w każdej możliwej dziedzinie życia. Co w tym złego? Na pierwszy rzut oka – nic. Perfekcjonista to dla każdego pracodawcy prawdziwy skarb: zawsze przygotowany, dokładny, sumienny, po prostu… perfekcyjny! Nigdy nie wymawia się zmęczeniem, nie obwinia otoczenia za swoje błędy, prawdziwy przodownik pracy, wykonujący zawsze 100 procent normy. Spełnia wszystkie oczekiwania klientów czy współpracowników, z własnej inicjatywy bierze na siebie dodatkowe zadania i nie spocznie, dopóki nie uzna, że są wykonane idealnie.

Perfekcjonizm

Perfekcjonista to doskonały kontroler jakości funkcjonowania całej firmy. Zauważy i wytknie każdy błąd, od literówki na formularzu aplikacyjnym przez brak dostatecznej staranności współpracowników po niewłaściwe decyzje zarządu. Sam angażuje się we wszystkie zadania totalnie i nie uznaje kompromisów. Albo coś jest doskonałe, albo nie. A jeśli nie jest, nadaje się do wyrzucenia, ewentualnie gruntownego przerobienia.

Po drugiej stronie medalu…

Nie bez przyczyny niektórzy ludzie zapytani na rozmowie o pracę o swoje wady wymieniają wśród nich perfekcjonizm. Taka odpowiedź może wydawać się czystą kokieterią, jeśli jednak poddamy ją głębszej analizie – przyznamy takiemu kandydatowi rację. Niestety perfekcjonizm, podobnie jak pracoholizm, tylko na pierwszy rzut oka jest cechą pozytywną. Innymi słowy – może sprawdził się w przypadku geniusza w rodzaju Steve’a Jobsa, ale ogólnie rzecz biorąc przynosi więcej szkód niż pożytków i to nie tylko samemu perfekcjoniście, ale również osobom z jego otocznia.

Łatwo jest przekroczyć granicę między zdrowym i jak najbardziej pożądanym dążeniem do doskonałości a chorobliwym perfekcjonizmem, przez który nie potrafimy nawet na chwilę wyluzować. Minusy bycia perfekcjonistą? Nieustannie podwyższony poziom stresu, który w konsekwencji prowadzi do rozmaitych chorób, takich jak depresja, zawał serca czy zaburzenia odżywiania, oraz zwiększa (według badań prof. Prema Fry aż o połowę!) ryzyko przedwczesnej śmierci.

Nadmierny perfekcjonizm może stanowić skuteczną blokadę dla kreatywności. Perfekcjoniści nie dzielą się swoimi pomysłami czy dziełami, bo ciągle uważają je za nie dość dobre. Przykładem może być słynny austriacki malarz symbolista, Gustav Klimt, znany ze swojego perfekcjonizmu i wiecznego niezadowolenia z własnych osiągnięć. Nad portretem Elisabeth Bachofen-Echt pracował trzy lata. Zlecenie otrzymał od matki Elisabeth, Sereny Lederer, ważnej mecenaski Klimta. Podczas pracy nad portretem Elisabeth musiała godzinami pozować. Klimt szkicował ją w najróżniejszych pozach, jednak ciągle był niezadowolony z efektów. Ponieważ Elisabeth krytykowała zarówno pozycje, jak i wybraną garderobę, często dochodziło do kłótni, a podczas jednej z nich Klimt wykrzyknął:

„Maluję sobie moją dziewczynę, jak mi się podoba i koniec!” 

Po trzech latach Elisabeth straciła cierpliwość, wpadła do atelier Klimta, zdjęła obraz ze sztalug i zaniosła do domu. Kiedy później Klimt zobaczył portret, wystawiony w salonie państwa Lederer, stwierdził ponuro:

„Teraz to na pewno nie ona.“

Perfekcjoniści przykładają nadmierną wagę do opinii otoczenia, co jednak niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Nie docierają do nich pochwały, z kolei krytykę przeżywają bardzo długo i rozpamiętują nawet niewinne uwagi. Ciągłe zauważanie niedoskonałości prowadzi do frustracji, a dla otoczenia staje się nieznośne. Żeby przekonać się o tym, że perfekcjoniści nie są kojarzeni zbyt pozytywnie, wystarczy zajrzeć do słownika synonimów. Znajdziemy tam określenia takie jak: „formalista”, „pedant”, „nadgorliwiec”, „piła”, „pracuś”, „skrupulant” i na koniec pocieszające: „pasjonat”. Każdy, komu zdarzyło się współpracować z perfekcjonistą (albo mieć takiego w domu) wie, że nie jest to droga usłana różami. Z drugiej jednak strony od takich „nadgorliwców” niewątpliwie można się wiele nauczyć, a w niektórych zawodach skrupulatność i dokładność aż do bólu to cechy jak najbardziej pożądane.

Od perfekcjonizmu można uciec

To dobra wiadomość dla wszystkich perfekcjonistów. Pierwszym krokiem jest przyznanie, że nasz perfekcjonizm stanowi problem. Dzieje się tak, jeśli staje on na drodze do sukcesu i szczęścia, sprawia, że żadnego wysiłku nie uznajesz za wystarczający, nieustannie brakuje Ci czasu, żyjesz w ciągłym strachu przed popełnieniem błędu, Twoje standardy są niemożliwe do spełnienia, nie potrafisz odpuścić sobie rzeczy mało istotnych, Twoje postrzeganie samego siebie staje się coraz bardziej wykrzywione, a wreszcie masz problem z relacjami z innymi ludźmi.

Kolejny krok to nauka świadomego odpuszczania. Nic się nie stanie, jeśli weźmiesz sobie dzień wolnego, a niektóre mniej kluczowe zadania wykonasz na 80 procent zamiast na 100. Staraj się żyć chwilą i nie wybiegać zbytnio w przyszłość, zadręczając się na zapas. Zapomnij o porównywaniu się do innych osób i szukaniu dziury w całym, zamiast tego celebruj każde osiągnięcie i po prostu ciesz się z niego zamiast myśleć, że mogłoby być jeszcze lepiej.

Trudniejszą sprawą jest nauka radzenia sobie z porażkami. Pomyśl, że one też mają swój cel, dzięki nim możesz uczyć się na błędach i wyciągać wnioski. Porażki i błędy są rzeczą ludzką, nikt nie może wymagać od Ciebie doskonałości – nawet Ty sam. Nie zapominaj o czasie wolnym i staraj się wykorzystywać go spontanicznie, porzucić zwyczaj planowania każdej minuty. Rób to, na co od dłuższego czasu masz ochotę, ale powstrzymywała Cię obawa przed porażką czy ośmieszeniem. Wreszcie – naucz się przyjmować pochwały i dzielić z otoczeniem swoimi pomysłami, nawet jeśli Twoim zdaniem wymagają dopracowania.

Opanowanie perfekcjonistycznych zapędów jest trudne, ale możliwe, chociaż na efekty na pewno trzeba będzie poczekać. Aby zwiększyć swoją motywację warto uświadomić sobie, że życie mamy tylko jedno, a nasz czas jest ograniczony. Jeśli będziemy go marnować na ciągłe dopracowywanie mało istotnych szczegółów i dręczenie otoczenia nierealnymi wymaganiami, nawet nie zauważymy kiedy przecieknie nam przez palce… Ostatecznie jednak któż lepiej doprowadzi walkę z perfekcjonizmem do doskonałości jeśli nie perfekcjonista?

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródła:

http://www.siecsukcesu.pl/czy-perfekcjonisci-odnosza-sukcesy/

http://www.kadry.abc.com.pl/czytaj/-/artykul/perfekcjonizm–choroba-ktora-unieszczesliwia-wszystkich/2

http://www.austria.info/pl/2012-jubileuszowy-rok-gustava-klimta/gustav-klimt-anegdoty-1610831.html


[1] Bloomberg Bussinessweek, Steve Jobs 1955-2011, str. 35
—————-
 




Artykuł Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>