Karaiby – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl Najlepszy ranking firm i managerów MLM. Marka osobista dla Ciebie i Twojej firmy - Multi Level Marketing. Budowanie marki, reklama i promocja. Tue, 13 Nov 2018 14:28:20 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://rankingmlm.pl/wp-content/uploads/2020/03/cropped-og-graph-32x32.jpg Karaiby – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl 32 32 Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 https://rankingmlm.pl/mieczyslaw-krause-11-tysiecy-dziewic-i-jeszcze-400/ Tue, 13 Nov 2018 14:28:20 +0000 http://rankingmlm.pl/?p=3774 W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku […]

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku 1978 jako 28-latek, za 180 tys. funtów, choć warta była 5 mln. Los zrządził, że grupę 400-tu firm Bransona, zatrudniających 50.000 ludzi, łączy marka „Virgin”, czyli „Dziewica”.

Grupę Virgin tworzą zróżnicowane branżowo, niewielkie, prężne firmy – od wytwórni muzycznych, poprzez sieć siłowni, linie lotnicze, telefonię komórkową, po turystykę kosmiczną – i Bóg wie co jeszcze, a ciągle dochodzą nowe. Konglomerat branż, podzielony pomiędzy wiele firm jest tym, co wyróżnia Virgin pośród 20 czołowych marek świata – z reguły gigantów, skupionych na jednej specjalizacji. Korporacje takie, obrosłe tłuszczem hierarchii i procedur, choć potężne, są zagrożone biurokracją i nieruchawością. Aby funkcjonować i rozwijać się pokonując konkurencję – potrzebują bezwzględnej realizacji celów, opartych na wspólnej  wizji. To wymusza zarządzanie autokratyczne i silną rywalizację wewnętrzną, ów korporacyjny wyścig szczurów. Taki model zarządzania uosabiał despotyczny wizjoner, Steve Jobs, twórca i szef Apple. Jak dokuczliwa była jego metoda biznesu, świadczy wyrzucenie go przez udziałowców z kierownictwa firmy w r. 1985, by jednak po 12 latach – gdy Apple zaczął się chylić – poprosić go o powrót, dzięki czemu wzniósł markę na szczyty. Czyli – w niektórych zastosowaniach wymagających dyscypliny, tradycyjna dyktatura szefa się sprawdza. Nie tylko w Apple – również w zorganizowanych grupach przestępczych, albo w związkach zawodowych.

Wizja Bransona organizacji biznesu i stylu zarządzania okazuje się nie mniej, a bardziej skuteczna, przy tym przyszłościowa, choć (a może dlatego że) leży na drugim krańcu skali. W przeciwieństwie do Jobsa, koncentrującego zespół i organizację na jednym celu dla wszystkich, biznesowy instynkt Bransona wiedzie go ku współpracującym ludziom i ich celom osobistym – on wie, że „siłą są ludzie”. Nigdy nie chciał być potężnym Goliatem (jak mawia: „pieprz się Goliacie”) – przez większość kariery biznesowej odgrywał rolę Dawida, zawsze uważając, że małe jest piękne. Wg niego, cyt.

Małe, pełne energii biznesy mają zaskakującą przewagę, gdy podejmują walkę z dużymi, nieefektywnymi konkurentami. Wszystko co muszą zrobić, to wykombinować, jakie są słabe strony giganta i jak najlepiej je wykorzystać.

Kluczem sukcesu Bransona i wspólnym mianownikiem firm Grupy Virgin nie jest jednolity dla wszystkich cel, narzucony przez właściciela, ale jego dbałość o wysoki poziom energii, zaangażowania i odpowiedzialności w każdej z nich, pozwalając pracującym tam ludziom decydować i poczuć się jak właściciele. A poprzez to samo się zrealizować – silny i trwały motywator.

Czy upatrywanie źródła sukcesu w ludziach, to dla branży MLM odkrycie Ameryki? Nie – wszak na uwalnianiu energii struktur, motywując je na różne sposoby, oparta jest ich skuteczność od zawsze. Lecz jednocześnie odczuwa się w naszej branży połowiczność i nietrwałość efektów motywowania, słomiany ogień. Z gruntu inaczej, jak w zespołach Bransona, prących ostro i nieprzerwanie bez motywacyjnych kroplówek, a nawet obecności szefa, sprytnie usuwającego się w hamak na Neckerze. Gdzie leży przyczyna i na czym polega różnica? By to odkryć i zachwycić się „ludzkością” i skutecznością podejścia Richarda Bransona, trzeba przeczytać jego wspaniałą książkę, wydaną przez Studio EMKA, pt. „Like a Virgin. Czego nie nauczą Cię w szkole biznesu”.

Wchłania się ją lekko, przyjemnie i z pożytkiem – jest dla początkującego i zaawansowanego przedsiębiorcy oraz lidera każdego szczebla. Te 76 krótkich rozdziałów na 358-miu stronach, z których każdy stanowi swoistą całość – jedną ze świetnych rad lub zwierzeń wybitnego praktyka i mądrego, przychylnego innym człowieka. On w swych biznesach nikogo do niczego nie popycha, nie „szefuje”, wydając polecenia – zawsze z gorącą namiętnością słucha wszystkich, których zatrudnia, od prezesów do sprzątaczek. Słucha i notuje w wielkim, słynnym notesie uwagi, spostrzeżenia i sugestie pracowników nie po to, aby im sprawić manipulacyjną przyjemność. On to wprowadza w życie, dzięki czemu, jako pierwszy wdrożył szereg niesłychanych pomysłów, jak np. w liniach lotniczych „Virgin Atlantic” – monitory na oparciach foteli, do indywidualnego oglądania filmów przez nudzących się pasażerów.

Jak jest w MLM ze słuchaniem „dołów” przez „górę”? Ogólnie mówiąc – fatalnie. Skąd się to bierze? Myślę że, przynajmniej na ogół, nie ze złej woli, niedojrzałości, czy „wody sodowej”. Po pierwsze – panuje u nas niski poziom komunikacji interpersonalnej i niedocenianie jej znaczenia, choć właśnie w tej sferze jest klucz motywowania ludzi poprzez wysłuchiwanie ich. Stanowi to źródło niebywałych rezerw, oraz szansę odróżnienia się od konkurencji. Drugą, poważniejszą przyczyną nie słuchania ludzi, jest powszechny stereotyp szefa, wydającego polecenia, którego „trzeba słuchać” nie zawracając mu 4-ch liter mędrkowaniem. Wg Bransona – to „klasyczny anachronizm”, bazujący na szefowskim ego i potrzebie „mania racji”, odgradzający od tego, co naprawdę dzieje się w firmie. Tak więc zachodzi w MLM dziwne zjawisko tęsknot a’la Branson, które próbuje się nieskutecznie zaspokajać dyrektywnym szefowaniem w stylu Jobsa. Jedno wyklucza drugie i stąd swąd. Tytuł jednego z rozdziałów książki brzmi „Bądź przywódcą, a nie szefem” – co ciekawe, łacińskie słowo „edukować” znaczy właśnie „przewodzić”. Trzeba nam więc w MLM edukacji komunikacyjnej i zdrowej dyskusji, jako stylu życia i funkcjonowania.

Zakończę dobrze. Otóż wspólna jest z Bransonem, tak pieszczona w MLM dbałość o obsługę klienta, by poczuł się lepiej, jak u konkurentów. To z tej bajki wytrzasnął Richard wspomniane monitory, by zwiększyć przyjemne doznania pasażerów – ale cennych pomysłów, przydatnych i dla nas, ma więcej. Całej książki i nagromadzonej w niej wiedzy i biznesowej mądrości nie streszczę. Koniecznie ją przeczytajcie – to będzie pewna i zyskowna inwestycja w Wasz biznes.

————————————————

Nota o autorze:

Mieczysław Krause jest trenerem biznesu, z wieloletnią praktyką biznesową, oraz szkoleniową w zakresie komunikacji interpersonalnej, sprzedaży i negocjacji, dla firm sektora B2B (business to business). W MLM obecny od kilku lat, jako budowniczy sieci, analityk branży, publicysta i szkoleniowiec. Zafascynowany potencjałem i perspektywami MLM, widzi celowość i możliwość wdrażania w niej sprawdzonych i efektywnych zdobyczy i rozwiązań biznesu tradycyjnego. Ten bowiem dynamicznie się rozwija, m.in. dlatego, że wiele lat temu odrzucił przeżytki, ciągle pokutujące w podejściu i metodach pracy branży MLM.   

——————————————–

 Alterbusinesshop

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 https://rankingmlm.pl/11-tysiecy-dziewic-jeszcze-400/ Tue, 08 Dec 2015 08:14:56 +0000 http://alterbusiness.info/?p=50170 W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku […]

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
W roku 1493 Krzysztof Kolumb odkrył na Karaibach grupę wysp, którą nazwał „Święta Urszula i Jedenaście Tysięcy Dziewic” – obecnie Brytyjskie Wyspy Dziewicze. W ich skład wchodzi 30-hektarowa Wyspa Necker, własność ekscentrycznego (bo dalekiego od stereotypów) miliardera, Richarda Bransona, określana przezeń „domem, miejscem pracy i wypoczynku”. Kupił ją w roku 1978 jako 28-latek, za 180 tys. funtów, choć warta była 5 mln. Los zrządził, że grupę 400-tu firm Bransona, zatrudniających 50.000 ludzi, łączy marka „Virgin”, czyli „Dziewica”.

Grupę Virgin tworzą zróżnicowane branżowo, niewielkie, prężne firmy – od wytwórni muzycznych, poprzez sieć siłowni, linie lotnicze, telefonię komórkową, po turystykę kosmiczną – i Bóg wie co jeszcze, a ciągle dochodzą nowe. Konglomerat branż, podzielony pomiędzy wiele firm jest tym, co wyróżnia Virgin pośród 20 czołowych marek świata – z reguły gigantów, skupionych na jednej specjalizacji. Korporacje takie, obrosłe tłuszczem hierarchii i procedur, choć potężne, są zagrożone biurokracją i nieruchawością. Aby funkcjonować i rozwijać się pokonując konkurencję – potrzebują bezwzględnej realizacji celów, opartych na wspólnej  wizji. To wymusza zarządzanie autokratyczne i silną rywalizację wewnętrzną, ów korporacyjny wyścig szczurów. Taki model zarządzania uosabiał despotyczny wizjoner, Steve Jobs, twórca i szef Apple. Jak dokuczliwa była jego metoda biznesu, świadczy wyrzucenie go przez udziałowców z kierownictwa firmy w r. 1985, by jednak po 12 latach – gdy Apple zaczął się chylić – poprosić go o powrót, dzięki czemu wzniósł markę na szczyty. Czyli – w niektórych zastosowaniach wymagających dyscypliny, tradycyjna dyktatura szefa się sprawdza. Nie tylko w Apple – również w zorganizowanych grupach przestępczych, albo w związkach zawodowych.

Wizja Bransona organizacji biznesu i stylu zarządzania okazuje się nie mniej, a bardziej skuteczna, przy tym przyszłościowa, choć (a może dlatego że) leży na drugim krańcu skali. W przeciwieństwie do Jobsa, koncentrującego zespół i organizację na jednym celu dla wszystkich, biznesowy instynkt Bransona wiedzie go ku współpracującym ludziom i ich celom osobistym – on wie, że „siłą są ludzie”. Nigdy nie chciał być potężnym Goliatem (jak mawia: „pieprz się Goliacie”) – przez większość kariery biznesowej odgrywał rolę Dawida, zawsze uważając, że małe jest piękne. Wg niego, cyt.

Małe, pełne energii biznesy mają zaskakującą przewagę, gdy podejmują walkę z dużymi, nieefektywnymi konkurentami. Wszystko co muszą zrobić, to wykombinować, jakie są słabe strony giganta i jak najlepiej je wykorzystać.

Kluczem sukcesu Bransona i wspólnym mianownikiem firm Grupy Virgin nie jest jednolity dla wszystkich cel, narzucony przez właściciela, ale jego dbałość o wysoki poziom energii, zaangażowania i odpowiedzialności w każdej z nich, pozwalając pracującym tam ludziom decydować i poczuć się jak właściciele. A poprzez to samo się zrealizować – silny i trwały motywator.

Czy upatrywanie źródła sukcesu w ludziach, to dla branży MLM odkrycie Ameryki? Nie – wszak na uwalnianiu energii struktur, motywując je na różne sposoby, oparta jest ich skuteczność od zawsze. Lecz jednocześnie odczuwa się w naszej branży połowiczność i nietrwałość efektów motywowania, słomiany ogień. Z gruntu inaczej, jak w zespołach Bransona, prących ostro i nieprzerwanie bez motywacyjnych kroplówek, a nawet obecności szefa, sprytnie usuwającego się w hamak na Neckerze. Gdzie leży przyczyna i na czym polega różnica? By to odkryć i zachwycić się „ludzkością” i skutecznością podejścia Richarda Bransona, trzeba przeczytać jego wspaniałą książkę, wydaną przez Studio EMKA, pt. „Like a Virgin. Czego nie nauczą Cię w szkole biznesu”.

Wchłania się ją lekko, przyjemnie i z pożytkiem – jest dla początkującego i zaawansowanego przedsiębiorcy oraz lidera każdego szczebla. Te 76 krótkich rozdziałów na 358-miu stronach, z których każdy stanowi swoistą całość – jedną ze świetnych rad lub zwierzeń wybitnego praktyka i mądrego, przychylnego innym człowieka. On w swych biznesach nikogo do niczego nie popycha, nie „szefuje”, wydając polecenia – zawsze z gorącą namiętnością słucha wszystkich, których zatrudnia, od prezesów do sprzątaczek. Słucha i notuje w wielkim, słynnym notesie uwagi, spostrzeżenia i sugestie pracowników nie po to, aby im sprawić manipulacyjną przyjemność. On to wprowadza w życie, dzięki czemu, jako pierwszy wdrożył szereg niesłychanych pomysłów, jak np. w liniach lotniczych „Virgin Atlantic” – monitory na oparciach foteli, do indywidualnego oglądania filmów przez nudzących się pasażerów.

Jak jest w MLM ze słuchaniem „dołów” przez „górę”? Ogólnie mówiąc – fatalnie. Skąd się to bierze? Myślę że, przynajmniej na ogół, nie ze złej woli, niedojrzałości, czy „wody sodowej”. Po pierwsze – panuje u nas niski poziom komunikacji interpersonalnej i niedocenianie jej znaczenia, choć właśnie w tej sferze jest klucz motywowania ludzi poprzez wysłuchiwanie ich. Stanowi to źródło niebywałych rezerw, oraz szansę odróżnienia się od konkurencji. Drugą, poważniejszą przyczyną nie słuchania ludzi, jest powszechny stereotyp szefa, wydającego polecenia, którego „trzeba słuchać” nie zawracając mu 4-ch liter mędrkowaniem. Wg Bransona – to „klasyczny anachronizm”, bazujący na szefowskim ego i potrzebie „mania racji”, odgradzający od tego, co naprawdę dzieje się w firmie. Tak więc zachodzi w MLM dziwne zjawisko tęsknot a’la Branson, które próbuje się nieskutecznie zaspokajać dyrektywnym szefowaniem w stylu Jobsa. Jedno wyklucza drugie i stąd swąd. Tytuł jednego z rozdziałów książki brzmi „Bądź przywódcą, a nie szefem” – co ciekawe, łacińskie słowo „edukować” znaczy właśnie „przewodzić”. Trzeba nam więc w MLM edukacji komunikacyjnej i zdrowej dyskusji, jako stylu życia i funkcjonowania.

Zakończę dobrze. Otóż wspólna jest z Bransonem, tak pieszczona w MLM dbałość o obsługę klienta, by poczuł się lepiej, jak u konkurentów. To z tej bajki wytrzasnął Richard wspomniane monitory, by zwiększyć przyjemne doznania pasażerów – ale cennych pomysłów, przydatnych i dla nas, ma więcej. Całej książki i nagromadzonej w niej wiedzy i biznesowej mądrości nie streszczę. Koniecznie ją przeczytajcie – to będzie pewna i zyskowna inwestycja w Wasz biznes.

————————————————

Nota o autorze:

Mieczysław Krause jest trenerem biznesu, z wieloletnią praktyką biznesową, oraz szkoleniową w zakresie komunikacji interpersonalnej, sprzedaży i negocjacji, dla firm sektora B2B (business to business). W MLM obecny od kilku lat, jako budowniczy sieci, analityk branży, publicysta i szkoleniowiec. Zafascynowany potencjałem i perspektywami MLM, widzi celowość i możliwość wdrażania w niej sprawdzonych i efektywnych zdobyczy i rozwiązań biznesu tradycyjnego. Ten bowiem dynamicznie się rozwija, m.in. dlatego, że wiele lat temu odrzucił przeżytki, ciągle pokutujące w podejściu i metodach pracy branży MLM.   

——————————————–

 Alterbusinesshop

Artykuł Mieczysław Krause: 11 tysięcy dziewic i jeszcze 400 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marcin Oniszczuk – spółka z ogromną odpowiedzialnością https://rankingmlm.pl/marcin-oniszczuk-spolka-z-ogromna-odpowiedzialnoscia/ Fri, 23 Oct 2015 07:10:44 +0000 http://alterbusiness.info/?p=49500 Marcin ma dwadzieścia dziewięć lat. Jego głównym Partnerem Biznesowym w zakresie marketingu sieciowego jest S7 Medical Company. W 2014 roku został najlepszym sprzedawcą w firmie. Przypadek? Łut szczęścia? Poznajcie bliżej Marcina, a sami się przekonacie: z przypadkiem i szczęściem jego sukcesy nie mają nic wspólnego. Dominika Szafrańska: Jak rozpoczęła się […]

Artykuł Marcin Oniszczuk – spółka z ogromną odpowiedzialnością pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Marcin ma dwadzieścia dziewięć lat. Jego głównym Partnerem Biznesowym w zakresie marketingu sieciowego jest S7 Medical Company. W 2014 roku został najlepszym sprzedawcą w firmie. Przypadek? Łut szczęścia? Poznajcie bliżej Marcina, a sami się przekonacie: z przypadkiem i szczęściem jego sukcesy nie mają nic wspólnego.

Dominika Szafrańska: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z MLM?

Marcin Oniszczuk: Zacząłem od współpracy z firmą FM Group w 2009 roku. Pracowałem na etacie w branży ubezpieczeniowej, dumnie nazywając siebie doradcą finansowym (na przekór własnego, pustego portfela…) Widząc plan marketingowy FM nie mogłem uwierzyć, że mam możliwość poprowadzenia swojej działalności, a nigdy w życiu o czymś takim nie słyszałem… Głowa mi po prostu „parowała” i chciałem zrobić wszystko jak najszybciej, bo wydawało mi się to bardzo proste i logiczne. Rzeczywistość, jak wszyscy wiemy, okazała się zupełnie inna. Dzięki mojemu mentorowi Wojtkowi Błachowiczowi, który zainwestował w mój potencjał i zaszczepił we mnie pasję do ludzi, dźwigni finansowej i dochodów pasywnych, dzisiaj jestem w tym miejscu.

D.S.: Dlaczego zdecydowałeś się porzucić etat?

M.O.: Trudno w to uwierzyć, ale w tamtym czasie nie miałem nawet 30 złotych, żeby wejść do biznesu MLM. Nie stać mnie było na pakiet startowy. Mnie, ubranego w krawat i garnitur, dumnego doradcę finansowego. Miałem co najwyżej nóż na gardle! Powiedziałem Wojtkowi jak wygląda sytuacja, że chcę w to wejść, ale nie mam z czym. Było mi bardzo trudno przyznać się przed nim, że jestem kompletnie spłukany. Jednak Wojtek docenił moją pokorę i założył za mnie pieniądze. Szybko zbudowałem strukturę liczącą prawie 1000 osób. Dzięki Wojtek!

D.S.: W chwili obecnej MLM to dla ciebie hobby, pasja czy sposób na życie?

M.O.: Bardzo dobre pytanie. Od kiedy poznałem system i piękno MLM, jest to mój sposób na życie. A może inaczej i precyzyjniej mówiąc, dochody i sposób ich generowania umożliwiają mi prowadzenie życia na swoich własnych warunkach. Marketing wielopoziomowy dał mi możliwość wyboru: z kim pracuję, a z kim nie chcę pracować, godziny o której wstaję (jeśli w ogóle wstaję), gdzie mieszkam i spędzam wakacje, czy nawet co jem i komu pomagam. Zachwyciła mnie idea dochodu pasywnego, który wpływa na moje konto, nawet jeśli nie pracuję, a także możliwość przejścia na emeryturę, kiedy tylko zapragnę. Sam też ustalam, ile zarabiam. Jak często tłumaczę ludziom spoza branży: płacą nam za „pochodzenie” – ile pochodzisz tyle dostaniesz [śmiech]. Mam tutaj na myśli to, że biorę pełną odpowiedzialność za swoje życie, zarówno za swoją porażkę, jak i za sukces.

D.S.: Marcin, a jak wygląda życie codzienne lidera MLM?

M.O.: Lider… jak dumnie nazwane. A ja po prostu podjąłem kiedyś decyzję, że będę pomagał ludziom, a także sobie. Decyzję o wolności, o pełnej odpowiedzialności… Jak od tego czasu toczą się moje dni? Różnie, nie ma określonego schematu. W pierwszej kolejności, z samego rana biegam. Moim celem jest, aby pod koniec 2015 roku, być w najlepszej formie swojego życia. Nie będzie to jednak takie proste, bo w wieku niespełna 15 lat „otarłem się” o Narodową Reprezentację piłki nożnej. Potem zdrowe śniadanko i czas na efektywność. Staram się robić na samym początku to, co da mi pieniądze, najlepiej w tym samym dniu. 90% moich działań skupiona jest na tzw. online marketingu.  Najogólniej rzecz ujmując, nie wchodząc w szczegóły, bo nie ma tutaj na to czasu ani zapewne miejsca… polega to na budowaniu swojej marki, sprawiania, aby ludzie mnie poznali, polubili, zaufali, a potem przystąpili do współpracy.

W naszym systemie #RakietaSuper7, 3 razy w ciągu dnia prowadzone są prezentacje biznesu, tak aby każdy, kto jest lub może być zainteresowany dodatkową możliwością dochodu, mógł przyjść na prezentację. Prowadzę od niedawna „Akademię Mistrzów”, w ramach której, razem z moim zespołem, spotykamy się z naszymi partnerami na Skype, prowadząc mentoring, coaching, a także wsparcie techniczne. Wieczorem jeszcze dzwonię do potencjalnych partnerów, którzy byli na spotkaniu online i chcą wejść do biznesu lub jeszcze się zastanawiają. Tak wygląda „dzień pracy” [śmiech]. Kiedy odpoczywamy to odpoczywamy, a kiedy pracujemy to pracujemy. Jednak nasza praca jest naszą pasją, więc niejednokrotnie na wakacjach również działamy z naszym zespołem, bo właśnie takie możliwości daje marketing sieciowy. Nie ma bariery miejsca ani czasu i to jest piękne. W ciągu ostatnich dwóch lat zwiedziłem Turcję, Grecję, dwukrotnie byłem w Stanach, na Wyspach Kanaryjskich, kilka razy w Anglii,  gdzie również prowadzę swoją firmę. MLM dał mi nieograniczone możliwości.

D.S.: Co pozwoliło Ci osiągnąć sukces w MLM? Doświadczenie, wykształcenie a może cechy charakteru?

M.O.: Z mojej perspektywy uważam, że to tylko i wyłącznie cechy charakteru i gorące pragnienie osiągnięcia sukcesu. Znam wielu ludzi, którzy są lepiej wykształceni, mają większe doświadczenie, a w biznesie sieciowym po prostu nie dają rady. MLM jest w swojej istocie prosty, ale nie jest łatwy. Aby odnieść sukces trzeba mieć duże samozaparcie, działać systematycznie, nie oglądając się do tyłu. Wielu ludzi chciałoby mieć zysk i efekty tu, dzisiaj, natychmiast. Niestety, to tak nie działa. Mój mentor, o którym wspominałem wcześniej, na jednym ze swoich wykładów powiedział, że jeśli chcesz działać w biznesie sieciowym skutecznie, musisz całą swoją dotychczasową wiedzę wyrzucić do kosza, aby zrobić miejsce na nową, tą właściwą, w kontekście pracy z ludźmi i budowania struktur.

D.S.: Czy sądzisz, że polski rynek wspiera młodych biznesmenów?

M.O.: Moim zdaniem tylko ci, którzy naprawdę tego chcą, znajdą swoją niszę, branżę. Nie ma tu znaczenia, czy rynek jest polski czy zagraniczny. Liczba milionerów w Polsce ciągle rośnie. Roczny dochód do opodatkowania wyższy niż 1 mln zł zadeklarowało w ubiegłym roku (2014) około 16 tys. osób (źródło: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/884179,polska-milionerow-zagraniczne-dochody-polakow.html). Jednak problem na naszej polskiej ziemi jest zupełnie inny i wynika z mentalności.

D.S.: Rozwiń swoją myśl.

M.O.: Chodzi mi o to, że niestety lata PRL’u odcisnęły mocne piętno w naszym wychowaniu, pracy i postrzeganiu rzeczywistości. Panuje bowiem przekonanie, że skoro skończyłem studia, jestem wykształcony, miałem najlepsze stopnie itd… to wszystko mi się należy. Obserwujemy tzw. postawę petenta, czyli „jestem, co mi dacie”, „to i tamto mi się należy”. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mówię tutaj o ludziach tzw. starej daty, ale o moich rówieśnikach, a co jeszcze dziwniejsze o obecnych 19-22 latkach. Bo jeśli dzisiaj ktoś idzie na studia z myślą, że będzie miał „dobrą pracę” to tak samo, jakby chciał wystartować w biegu na 100 metrów, a na 5 metrze stałby mur. Musimy po prostu dostrzec, że świat się zmienił. To, co działało kiedyś, nie działa dzisiaj. Tylko ci, którzy dostrzegą pojawiające się możliwości, wygrają.

D.S.: Myślisz, że ma to coś wspólnego z masową emigracją młodych Polaków?

M.O.: Młodzi wyjeżdżają, bo uważają, że 2000 euro, dolarów czy funtów to coś lepszego niż 2 tysiące złotych. Znam wiele osób, które wyjechały i uwierz mi, większość z nich po paru latach na obczyźnie oddałaby wszystko, aby móc wrócić do kraju. Aby mieć do czego wracać. Ludzie podświadomie szukają bezpieczeństwa, które utożsamiają ze stałą wypłatą na etacie. Nic bardziej mylnego. Jest to ułuda, zarówno w Polsce, na Zachodzie, jak i na całym świecie. Ze swojego doświadczenia mogę z pełną świadomością powiedzieć, że to nie kraj jest winny temu, czy masz pieniądze, żyjesz godnie, spełniasz swoje marzenia… Zależy to od kwadrantu, w którym się poruszasz (polecam książkę Roberta Kiyosaki’ego „Kwadrant przepływu pieniędzy”). Najogólniej rzecz ujmując, jeśli jesteś pracownikiem, to czy w Polsce, czy gdzie indziej będziesz zarabiał wtedy, kiedy pracujesz. Jeśli nie pójdziesz do pracy, nie zarobisz. Czy możesz zrobić sobie rok wolnego? Pewnie że tak. Ale po tym roku i tak będziesz musiał wrócić do pracy. Jesteś również opłacany tak, jak wycenia Cię Twój pracodawca. Jeśli jesteś biznesmenem, czy inwestorem, to zawsze będziesz zarabiał więcej, a jeśli użyjesz dźwigni (którą jest m.in. marketing sieciowy), będziesz mógł korzystać z dobrodziejstwa pasywnego dochodu, czyli takiego, który nie zależy bezpośrednio od tego, co robisz w danym momencie. To są pewne prawidła uniwersalne, działają w Polsce, Anglii i innych krajach świata. Pytanie brzmi: czego dany człowiek naprawdę chce?

D.S.: A co poradziłbyś tym, którzy zostają i próbują swoich sił na polskim rynku?

M.O.: Myślę, że trafnie będzie posłużyć się tutaj cytatem z filmu „Chłopaki nie płaczą”:

Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno (…) ważne pytanie: co lubię w życiu robić. A potem zacznij to robić.

Od kilku lat obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość i dzisiaj jestem pewien, że to nie problem z pieniędzmi, z biznesem, czy z czymkolwiek innym mają ludzie… Problem jest tylko jeden i im szybciej się z nim uporamy, tym szybciej zaczniemy spełniać swoje marzenia. Problem ten leży w nas samych. Kiedy rozmawiam ze specjalistami, coachami, a nawet psychologami, zgodnie twierdzą, że 9 na 10 osób ma problem z pewnością siebie, z nazwaniem swoich mocnych cech, w czym są dobrzy i w czym mogą być ekspertami dla innych ludzi. Większość z nich ma problem z określeniem, co tak naprawdę chcieliby w życiu robić, jaki mają cel, po co rano wstają itd. Mają różne bariery, ograniczające przekonania, nad którymi trzeba pracować, bo jest to kluczowe na drodze do sukcesu i realizacji marzeń, które najpierw muszą być zdefiniowane. Cała reszta, czyli różne możliwości są już dzisiaj gotowe, wystarczy je tylko dostrzec.

D.S.: Co przyniesie przyszłość? Jakie są Twoje cele, marzenia?

M.O.: Zamierzam wszelkimi moimi siłami zbudować społeczność ludzi, którzy cieszą się życiem, są poza wyścigiem szczurów, spędzają czas jak chcą i z kim chcą, a do tego realizują swoje pasje i marzenia. Wynajmiemy wtedy albo kupimy ogromny jacht i spędzimy trochę czasu razem, na jakichś ciepłych wodach, gdzieś na Karaibach i nikt z nas nie będzie nic musiał, a wszystko będziemy mogli…

D.S.: Dziękuję za rozmowę! Powodzenia!
Redakcja

Artykuł Marcin Oniszczuk – spółka z ogromną odpowiedzialnością pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>