Anna Kaźmierczak – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl Najlepszy ranking firm i managerów MLM. Marka osobista dla Ciebie i Twojej firmy - Multi Level Marketing. Budowanie marki, reklama i promocja. Mon, 23 Mar 2015 07:41:01 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://rankingmlm.pl/wp-content/uploads/2020/03/cropped-og-graph-32x32.jpg Anna Kaźmierczak – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl 32 32 Cierpliwości! https://rankingmlm.pl/cierpliwosci/ Mon, 23 Mar 2015 07:41:01 +0000 http://alterbusiness.info/?p=44938 Nie mam pojęcia, czy amerykańscy naukowcy przeprowadzili już badania na temat tego, co nas najbardziej irytuje, ale mogę się założyć, że w pierwszej dziesiątce takich rzeczy znalazłoby się zbyt wolne łącze internetowe i zawieszający się komputer. Gdzieś kiedyś czytałam, że ogromna większość użytkowników komputerów regularnie je bije, potrząsa nimi i […]

Artykuł Cierpliwości! pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Nie mam pojęcia, czy amerykańscy naukowcy przeprowadzili już badania na temat tego, co nas najbardziej irytuje, ale mogę się założyć, że w pierwszej dziesiątce takich rzeczy znalazłoby się zbyt wolne łącze internetowe i zawieszający się komputer. Gdzieś kiedyś czytałam, że ogromna większość użytkowników komputerów regularnie je bije, potrząsa nimi i obrzuca wyzwiskami. O czym to świadczy? O absolutnym braku cierpliwości.

Deficyt cierpliwości wydaje się być jednym z najbardziej palących problemów tak zwanych „naszych czasów”. Nie chcemy i nie potrafimy czekać. Zbyt wolno ładująca się strona, marudzące przy ubieraniu dziecko, kolejka przy kasie albo spóźniający się kurier potrafią błyskawicznie wyprowadzić nas z równowagi. Nie mówiąc już o innych, bardziej skomplikowanych i długofalowych w swojej naturze sprawach – takich jak osiągnięcie sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie, awans, ukończenie studiów, osiągniecie zawodowej czy społecznej pozycji.

Nie chcemy czekać – wszystko chcemy mieć od razu, tu i teraz, natychmiast. Bo przecież życie jest krótkie, a my nie mamy czasu, czas nas goni, czas nam ucieka. Chyba dlatego ciągle znajdują się naiwni, nabierający się na obietnice błyskawicznych pieniędzy bez wysiłku, przyspieszonych kursów, a poradniki typu „Jak schudnąć (odnieść sukces, wyrzeźbić mięśnie, nauczyć się grać w golfa i tak dalej) w weekend” plasują się wysoko na listach bestsellerów.

Może jednak warto w tym całym zabieganiu i pędzie docenić trudną sztukę czekania i płynące z niej korzyści, zamiast marnować cenne minuty na irytację i niepotrzebne nerwy? W końcu czekanie jest wpisane w nasze życie, a im większy i bardziej wartościowy cel, tym bardziej warto uzbroić się w cierpliwość…

Po co czekać?

Cierpliwość chwaliły największe autorytety wszech czasów. Jak Jakub Rousseau twierdził, że cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie. Phil Bosmans uważał, że „humor i cierpliwość to dwa wielbłądy, na których przemierzyć można wszystkie pustynie”, a święty Augustyn mawiał, że cierpliwość jest towarzyszem mądrości.

Niecierpliwość jest cechą dzieci, które oczekują, że ich potrzeby będą zaspokajane natychmiast. Dojrzałość polega jednak między innymi na tym, że na nagrodę czy efekt swoich działań potrafimy poczekać. Ci, którzy się tego nie nauczyli, o wiele częściej popadają w długi, nabierają się na „tanie kredyty”, wpadają w nałogi (bo nie potrafią odmówić sobie przyjemności tu i teraz), zasilają szeregi nabranych przez piramidy finansowe, obiecujące błyskawiczne pieniądze.

Okazuje się zatem, że jedną z najcenniejszych umiejętności, jakich nabieramy w procesie wychowania, jest czekanie i odraczanie nagrody – jak w słynnym eksperymencie z cukierkiem. Dzieci, które nie zjadły go od razu, otrzymywały w nagrodę jeszcze jeden. Podobnie jest w dorosłym życiu – jeśli nauczymy się systematycznie odkładać pieniądze, w nagrodę spokojnie będziemy mogli wyjechać na wymarzone wakacje, nie obciążając domowego budżetu wysokooprocentowanym kredytem.

To jedna, ta bardziej praktyczna strona medalu. Inną zaletą cierpliwości jest niepowtarzalna wartość, jaką czekanie nadaje rozmaitym sprawom i rzeczom. Czekanie samo w sobie może być przyjemnością. Przypomnijmy sobie radosny czas czekania na święta, które dzięki temu nabierały szczególnej magii. Wiadomo nie od dzisiaj, że najlepszą przyprawą jest głód – czasem więc warto poczekać na coś bardziej wykwintnego niż rzucać się na hamburgera z McDonalda.

Foie gras czy cheeseburger?

Metaforę jedzenia w eleganckiej restauracji albo szybkiego pochłaniania w fast foodach można przenieść na życie zawodowe. Zdarzają się osoby, które drogę „od zera do milionera” pokonują w błyskawicznym tempie, należą jednak one do wyjątków. Zwykle na efekty swojej pracy, takie jak duże pieniądze, ugruntowaną pozycję zawodową, kolejny awans, pracuje się miesiącami i latami, które są wypełnione nauką, zdobywaniem doświadczenia, kolejnymi szkoleniami, niepowodzeniami i tak dalej. Czy jednak zasłużony i wypracowany sukces finansowy nie smakuje znacznie lepiej niż zupełnie przypadkowa wygrana na loterii?

Miłosz Brzeziński w swojej książce „Biznes czyli sztuka budowania relacji” podkreśla, jak cenna jest umiejętność odróżniania tego, co można mieć teraz, od tego, na co warto poczekać. „Kiedy podróżnik staje na szczycie Mount Everesti bierze wdech, to „wydycha eksplozję endorfin”, które gromadził latami, szukając sponsorów, ćwicząc kondycję, zbierając ekipę, dowiadując się, co kupić, a czego nie. I to były lata cudownego myślenia o marzeniu. Już było fajnie zanim się wspiął. Nasz wdech „ale tam pięknie”, kiedy widzimy Everest w telewizji, jest niczym. Bo dumni jesteśmy z tego, co osiągamy z trudem (…). Więc… NIE UJMUJMY SOBIE W ŻYCIU TRUDU” – pisze.

Nauka cierpliwości

Na szczęście cierpliwości można się nauczyć, a raczej można ją w sobie wyćwiczyć. Aby to zrobić, należy najpierw przyjrzeć się swojej hierarchii wartości i zdecydować, co jest dla nas naprawdę ważne. Na takie rzeczy możemy poczekać – oczywiście nie bezproduktywnie. Przykład należy brać ze sportowców, którzy nierzadko latami trenują, aby zacząć zdobywać medale. Cierpliwość to jedna z cech składowych ich sukcesu, ale czekając, wykonywali tytaniczną pracę nad własnym rozwojem.

Cierpliwość w połączeniu z wytrwałością jest kluczem do sukcesu. Jeżeli bardzo Ci jej brakuje, zacznij trenowanie od małych rzeczy. Kup sobie puzzle i ułóż je do końca, zamiast rzucić wszystko po pięciu minutach. W polskich realiach – idź do lekarza i postój sobie spokojnie w kolejce… Zacznij uprawiać ogródek – na efekty w postaci pięknych, własnoręcznie wyhodowanych roślin będziesz musiał zaczekać. Jeśli jesteś niezadowolony ze swojej pracy albo innych spraw spójrz na nie jak na etap przejściowy, potrzebny do zebrania doświadczenia, które zaprocentuje w przyszłości.

Inną metodą uczenia się cierpliwości, szacunku dla czasu, a przy okazji oderwania się od pośpiechu i zabiegania jest medytacja, czyli sztuka zagłębiania się w sobie i koncentracji na oddechu, jednej myśli naraz, bycie „tu i teraz”.

Kiedy w codziennym życiu brakuje Ci cierpliwości, zastanów się dlaczego tak się dzieje. Weź kilka głębokich wdechów i pomyśl, czy warto poświęcać czas na daną czynność. Jeśli nie – daj sobie spokój i zajmij się czymś, co jest naprawdę ważne. Jeśli tak, miej przed oczami wszystkie powody, dla których to robisz, a czekanie stanie się znacznie lżejsze.

Na koniec staraj się czerpać radość z czekania. Podobnie ja w dzieciństwie, skreślaj dni do upragnionego wyjazdu, planuj przyjemne rzeczy z wyprzedzeniem i czekając, myśl o nich. Popuść wodze wyobraźni i zwizualizuj swój długoterminowy cel. Staraj się wyeliminować ze swojego życia zbędny pośpiech, który często sprawia, że nerwowo kręcimy się w kółko, tracąc z oczu najważniejsze wartości.

Powodzenia w nauce cierpliwości! Jak bowiem przewrotnie mawiał Stanisław Jerzy Lec: „Trzeba mieć dużo cierpliwości, by się jej nauczyć”.

stopka_pod_artykuł_ania

Źródła:

Artykuł Cierpliwości! pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Delegowanie zadań, czyli jak i kiedy dzielić odpowiedzialność w pracy https://rankingmlm.pl/delegowanie-zadan/ Tue, 03 Feb 2015 07:44:39 +0000 http://alterbusiness.info/?p=43740 Kiedy pada hasło „delegowanie zadań” przed oczami staje mi zwykle sporych rozmiarów tabela przyczepiona magnesami do lodówki w domu moich znajomych. W poziomie wypisane są jedne pod drugimi wszystkie zadania, które muszą być wykonane, aby dom funkcjonował należycie, a więc gotowanie, zmywanie, odkurzenie, pranie, koszenie trawnika i wiele innych. W […]

Artykuł Delegowanie zadań, czyli jak i kiedy dzielić odpowiedzialność w pracy pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Kiedy pada hasło „delegowanie zadań” przed oczami staje mi zwykle sporych rozmiarów tabela przyczepiona magnesami do lodówki w domu moich znajomych. W poziomie wypisane są jedne pod drugimi wszystkie zadania, które muszą być wykonane, aby dom funkcjonował należycie, a więc gotowanie, zmywanie, odkurzenie, pranie, koszenie trawnika i wiele innych. W pionie – imiona wszystkich domowników. Pod każdym imieniem krzyżyki w polach odpowiadających konkretnym obowiązkom. Tabela – pomysł pani domu, która miała serdecznie dosyć tego, że wszystko jest na jej głowie, a pozostali członkowie uchylają się od obowiązków. Teraz każdy – czarno na białym – wie co i kiedy ma robić.

Zarządzanie zespołem czy strukturą nie różni się aż tak bardzo od zarządzania własną rodziną. Drogi są zasadniczo dwie: albo wezmę wszystko na siebie, wręcz wyręczając moich współpracowników albo nadmiernie ich kontrolując (niczym nadopiekuńcza mamusia), albo umiejętnie rozdzielę obowiązki tak, aby każdy zajmował się tym, co potrafi i lubi robić. Dzielenie się zadaniami czy obowiązkami nie jest jednak łatwą sprawą, a wielu menadżerów, jak i pań domu, poległo na nim z kretesem. Każdy zarządzający – nawet najmniejszym zespołem – staje w obliczu kilku wyzwań, którym musi stawić czoła, aby osiągnąć pożądany i satysfakcjonujący wszystkich efekt, czyli sprawnie działający i zadowolony zespół.

Zosia Samosia

Podobnie jak niektóre panie domu mają tendencję do brania większości obowiązków na siebie, istnieje grupa menadżerów, którym delegowanie zadań przychodzi z bardzo dużym trudem. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele – od głębokiego przekonania, że nikt nie zrobi tego lepiej (szybciej, skuteczniej, dokładniej) po chęć przypodobania się pracownikom i obawę przed ich reakcją na propozycję przejęcia kolejnych obowiązków.

Najpopularniejsze wymówki przed przekazaniem części zadań w inne ręce to obawa przed utratą kontroli, uleganie pozorom, że mamy na wszystko czas, szukanie pozornych oszczędności (zrobię to sam zamiast kogoś zatrudnić) i niechęć do poświęcenia czasu i energii na prawidłowe wyszkolenie pracownika.

Jeśli więc w Twojej głowie często przewijają się myśli w rodzaju: „Ja zrobię to najlepiej”, „Przecież zajmie mi to tylko chwilę”, „Nie stać mnie na pomoc” czy „Nauczenie ich tego zajmie za dużo czasu” powinna Ci się zapalić ostrzegawcza lampka. Podobnie jak wtedy, gdy praca zajmuje Ci niemal całą dobę, z trudem znajdujesz czas na sen i posiłek, nie mówiąc już o urlopie, beztroskim weekendowym wyjeździe czy nawet zwykłym spacerze z rodziną bez ciągłego rozmawiania przez telefon.

Uwierz, że nie jesteś jedyną osobą na świecie, która potrafi przeprowadzić rozmowę rekrutacyjną, wypełnić dokumenty czy stworzyć prezentację. Jeśli rozsądnie wyszkolisz współpracowników, poznasz ich, przydzielisz im odpowiednie zadania i zdobędziesz się na to, by im zaufać, będziesz mógł odetchnąć z ulgą, wyłączyć telefon i zająć się tym, co lubisz robić najbardziej. Unikniesz przepracowania, frustracji, wypalenia zawodowego – dzięki temu Twoja efektywność wyraźnie wzrośnie, a firma (i Twój zespół) tylko na tym skorzysta.

Dla każdego coś… odpowiedniego

Cała sztuka efektywnego delegowania zadań polega na tym, aby dopasować je do możliwości i chęci naszych współpracowników. Wracając do przykładu przytoczonego na wstępie – siedmioletniemu dziecku nikt rozsądny nie każe gotować obiadu dla całej rodziny, nie oznacza to jednak, że nie może np. sprzątać swojego pokoju. Nie oznacza to również, że gotowanie nie jest dla niego – ono po prostu jeszcze do tego nie dorosło, a być może za kilka lat z chęcią zostanie domowym szefem kuchni?

Rozdzielając obowiązki i zadania w zespole należy koniecznie wziąć pod uwagę umiejętności, predyspozycje i stopień wyszkolenia członków tego zespołu. W praktyce oznacza to, że każdy lider czy menadżer powinien poświęcić trochę czasu na poznanie poszczególnych członków swojej grupy, a także na przekazanie im wiedzy lub skierowanie na odpowiednie szkolenia, podsunięcie przydatnych książek czy programów itd. Zadanie postawione przed pracownikiem powinno być dla niego wyzwaniem, ale nie może go przytłaczać i przerażać albo odwrotnie – być zbyt proste, a przez to nudne.

Zasady i stopnie delegowania
[next_message styles=”1″ title=”Zasady delegowania zadań można podzielić na twarde i miękkie. Do tych pierwszych należy:„]

  • Jasne określenie tego, co trzeba zrobić
  • Wyznaczenie osoby odpowiedzialnej
  • Wyjaśnienie czemu służy to zadanie i dlaczego jest ważne
  • Wskazanie sposobu, w jaki zadanie ma być wykonane
  • Ustalenie ostatecznego terminu zakończenia
  • Upewnienie się, że zadanie jest zrozumiałe
  • Wsparcie (przeszkolenie, informacje, udostępnienie zasobów itp.)
  • Komunikacja zwrotna i kontrola postępów
  • Przeciwdziałanie ewentualnym trudnościom, ustalenie planu B

[/next_message]
[next_message styles=”4″ title=”Miękkie zasady delegowania to inaczej umiejętność motywowania i wspierania osób, którym przydzielasz zadania. Należą do nich:„]

  • Okazywanie zaufania
  • Wyrażanie uznania, docenianie wysiłków, pochwały
  • Wzmacnianie poczucia własnej wartości pracowników
  • Akceptowanie błędów – nikt nie jest doskonały
  • Elastyczność i otwartość na pomysły i sugestie.

[/next_message]

Stopnie delegowania zadań zależą od stopnia zaufania i samodzielności, jakiej oczekujemy od wykonującego zadanie. Jeśli wiec uważamy, że nasz współpracownik ma wszelkie kompetencje i potrzebne doświadczenie, aby radzić sobie bez naszej pomocy, zastosujemy stopień pierwszy – „Działaj, żadne kontakty ze mną nie są Ci potrzebne”. Im mniej doświadczony i wyszkolony jest nasz pracownik, tym więcej będzie potrzebował wsparcia i kontaktu z nami w czasie wykonywania zadania.

Stopień drugi można streścić jako: „Działaj, powiadom mnie, co zrobiłeś”, trzeci: „Najpierw powiedz mi, co zamierzasz zrobić i po konsultacji ze mną działaj”, czwarty: „Zbadaj problem, opracuj sposób działania i czekaj na moją zgodę” oraz piąty: „Zbadaj problem, opracuj kilka możliwych rozwiązań, przedstaw argumenty za i przeciw, przedstaw najlepsze rozwiązanie do mojej akceptacji”.

Uwaga! Należy pamiętać, że z biegiem czasu współpracownicy nabierają doświadczenia i potrzebują, abyś podnosił im poprzeczkę, jednocześnie zwiększając stopień zaufania, jakim ich obdarzasz i odpowiedzialności, jaką na nich nakładasz. Musisz stale obserwować swój zespół i wiedzieć, w którym momencie zwiększyć poziom trudności. Niestety, wielu menadżerów popełnia błąd szufladkowania i nie zauważa zmian (a co za tym idzie – nie reaguje na nie), jakie zachodzą w ludziach.

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródła:

przycisk_e-przewodnik

Artykuł Delegowanie zadań, czyli jak i kiedy dzielić odpowiedzialność w pracy pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Mentor – patron Twojego sukcesu https://rankingmlm.pl/mentor-patron-twojego-sukcesu/ Fri, 02 Jan 2015 07:45:46 +0000 http://alterbusiness.info/?p=43148 Mentor, mistrz, nauczyciel, preceptor – wszystkie te nazwy odnoszą się do postaci przewodnika, doświadczonego w danej dziedzinie człowieka, który ma coś ważnego do przekazania. Pojęcie mentoringu staje się coraz bardziej modne, chociaż tak naprawdę relacja uczeń-mistrz ma się doskonale od wieków. W średniowieczu na przykład doskonale funkcjonowała instytucja mistrza cechowego […]

Artykuł Mentor – patron Twojego sukcesu pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Mentor, mistrz, nauczyciel, preceptor – wszystkie te nazwy odnoszą się do postaci przewodnika, doświadczonego w danej dziedzinie człowieka, który ma coś ważnego do przekazania. Pojęcie mentoringu staje się coraz bardziej modne, chociaż tak naprawdę relacja uczeń-mistrz ma się doskonale od wieków.

W średniowieczu na przykład doskonale funkcjonowała instytucja mistrza cechowego – doświadczonego, cieszącego się szacunkiem i uznaniem rzemieślnika, który miał własny warsztat (pracownię) i prawo do nauczania. Terminowali u niego uczniowie, dla których mistrz stanowił autorytet absolutny, był niemalże bogiem. Możliwość terminowania u dobrego mistrza cechowego była czymś niezwykle pożądanym, ponieważ zapewniała dobry życiowy start i możliwość zrobienia kariery.

Czasy się zmieniły, ale mentor z prawdziwego zdarzenia nadal jest osobą na wagę złota. Przewodnik, który wprowadzi nas w arkana zawodu, odsłoni biznesowe tajemnice i uchroni przed popełnieniem błędów, wskazując właściwą drogę – kto z nas nie chciałby spotkać takiej osoby, zwłaszcza na początku swojej kariery? W firmach marketingu sieciowego rolę tę powinien pełnić sponsor, ewentualnie lider grupy, rzeczywistość nie zawsze jednak spełnia nasze oczekiwania. Tymczasem stworzenie wartościowej relacji z mentorem z prawdziwego zdarzenia może mieć kolosalne znaczenie dla dalszego rozwoju naszej zawodowej (ale nie tylko) kariery i zdecydowanie ułatwić i przyspieszyć moment, w którym zaczniemy odnosić prawdziwe sukcesy na danym polu.

Mentor idealny

Mentoring bywa czasem mylony z coachingiem. W odróżnieniu jednak od trenera, mistrz nie pracuje nad postawami i zachowaniami podopiecznego, inspirując go do samodzielnego szukania odpowiedzi i wprowadzania zmian, ale rozwija go w konkretnym obszarze, przekazując mu swoją wiedzę, doświadczenie i umiejętności.

Dobry mentor powinien więc wyróżniać się kilkoma ważnymi cechami. Przede wszystkim musi być autorytetem w dziedzinie, którą się zajmuje i w ramach której ma rozwijać swojego ucznia. Po drugie, liczy się jego doświadczenie – im większe, tym lepiej. To jednak nie wystarczy. Aby dobrze pełnić swoja rolę, mentor musi być szczerze zainteresowany przekazaniem swojej wiedzy – powinno mu zależeć na tym, aby jego podopieczni nauczyli się jak najwięcej.

Aby skutecznie przekazywać wiedzę, niezbędne są dobre umiejętności komunikacyjne i kompetencje interpersonalne. Mentor z prawdziwego zdarzenia wspiera swoich podopiecznych, dodając im otuchy i odwagi oraz zachęcając do wysiłku i podejmowania wyzwań. Taka osoba cieszy się, kiedy widzi, że jej działania przynoszą skutek, a uczniowie odnoszą sukcesy. Mentor nie może być zazdrosny o swoją pozycję, musi liczyć się z tym, że jego podopieczni go „przerosną”.

Warto zatem mieć oczy szeroko otwarte i rozglądać się za osobami, które mogłyby nam pomóc. A kiedy już uda nam się znaleźć mentora, przestrzegajmy kilku zasad pielęgnowania niezwykle cennej relacji uczeń – mistrz.

Priorytet – relacja z mentorem

Równie ważne jak pielęgnowanie relacji z potencjalnymi lub stałymi klientami i partnerami biznesowymi jest podtrzymywanie relacji z mentorami. Tak, mentorami – najlepiej mieć ich kilku, a każdy z nich może nas wspierać w innej dziedzinie życia czy biznesu. Postaraj się podzielić swój czas równo pomiędzy swoich klientów i nauczycieli. Czas na rozmowy, dyskusje czy wspólne działania z mentorem powinien stać się Twoim priorytetem, jeśli naprawdę chcesz coś osiągnąć.

Nastawienie początkującego

Wieki temu każdy starający się o przyjęcie do cechu był zobowiązany do przejścia wieloletnich nauk i treningu i zaliczanie kolejnych, ściśle określonych stopni terminatora i czeladnika zanim mógł mieć nadzieję na uzyskanie tytułu mistrza cechowego. Jeśli przyjmiesz takie samo nastawienie adepta, które pozwoli, aby wpływ i doświadczenie innych kształtowały Twoją ścieżkę kariery, stworzysz przestrzeń potrzebną, aby uświadomić sobie wartość relacji mistrz – uczeń. Uczysz się na cudzych błędach i wzorujesz na cudzych sukcesach, przynajmniej do momentu, w którym poczujesz, że czas stanąć na własnych nogach. Wtedy możesz powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza.

Bądź uprzejmy, ale nieustępliwy

Nawiązanie relacji z mentorem wcale nie jest łatwe – takie osoby raczej nie narzekają na nadmiar wolnego czasu. Może się więc okazać, że samo wybranie osoby, którą chciałbyś widzieć w roli swojego mentora będzie o wiele prostsze niż umówienie się na spotkanie z nią. Aby to osiągnąć, musisz być cierpliwy, a jednocześnie nieustępliwy i „uprzejmie naciskać”. Aby wpisać się w rozkład dnia zajętej osoby, nie wystarczy jeden telefon lub e-mail – takie próby należy konsekwentnie, do skutku ponawiać. Liczy się zarówno częstotliwość, jak i sposób, w jaki podchodzimy do przyszłego mentora. Bądź pewny, czego chcesz i wyrażaj to jasno i konkretnie. Oczekuj na odpowiedź, która zapewne nie nadejdzie od razu. Warto się starać, jeśli gra toczy się o naprawdę cenną relację.

Wyciągnij jak najwięcej

Kiedy już znajdziesz swojego biznesowego mentora i nawiążesz z nim kontakt, postaraj się wyciągnąć z tej relacji jak najwięcej. Aby tego dokonać, spokojnie przemyśl i ustal, a najlepiej spisz, swoje cele. Zastanów się, czego oczekujesz od mentora, w czym i jak może Ci pomóc? Bądź precyzyjny. Następnie razem ustalcie, jak będzie przebiegać Wasza współpraca, kiedy, jak często i gdzie będziecie się spotykać, co powinno pozostać między Wami. Przygotujcie się również na ewentualność, że Wasza relacja mistrz – uczeń nie zadziała.

Ważne jest Twoje nastawienie. Bądź otwarty na wskazówki, pomysły, ale także na krytykę. Zadawaj sensowne pytania, proś o informacje zwrotne i dobrze je wykorzystaj. Szanuj swojego mentora i jego czas, okazuj mu wdzięczność.

Podziel się z innymi

Kiedy już nawiążesz relacje z osobami, które pomogą Ci się doskonalić, nie zapominaj o innych i szczodrze zarządzaj swoim czasem. Pamiętaj o przysłowiu „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” i przekazuj dalej zdobytą wiedzę i doświadczenie, stając się mentorem dla innych, mniej doświadczonych i szukających wsparcia osób. Pomóż im osiągnąć ich cele.

Na koniec cytat przypisywany Bernardowi z Chartres, który warto zapamiętać:

Jesteśmy karłami, którzy wspięli się na ramiona olbrzymów. W ten sposób widzimy więcej i dalej niż oni, ale nie dlatego, ażeby wzrok nasz był bystrzejszy lub wzrost słuszniejszy, ale dlatego, iż oni dźwigają nas w górę i podnoszą o całą gigantyczną wysokość.

stopka_pod_artykuł_ania

Źródła:

 

[next_message styles=”4″ title=”Poznaj firmy sprzedaży bezpośredniej, działające oficjalnie i nieoficjalnie na polskim rynku„]

Czym jest E-przewodnik?

To kompilacja złożona z nazw i danych firm marketingu bezpośredniego działających legalnie. Zawiera dwa rodzaje informacji.

Szczegółowe opisy odnoszą się do liderów oraz firm, które zgłosiły chęć udziału w akcji „Wielcy z Wyboru” i wsparły finansowo jedną z 3 fundacji, za co serdecznie im dziękujemy! Firmy oraz managerowie – nasi „Wielcy z Wyboru” – zostaną uhonorowani specjalnym znakiem akcji, a także wyróżnieni w specjalnym dziale „Wielkich z Wyboru” w najnowszym, styczniowym wydaniu naszego czasopisma.

Dane adresowe należą do firm, które nie wyraziły chęci udziału, ale działają oficjalnie lub nieoficjalnie na polskim rynku.

MLM

[/next_message]
 
 

Artykuł Mentor – patron Twojego sukcesu pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 2 https://rankingmlm.pl/ciekawosc-pierwszy-stopien-dosukcesu-cz-2/ Sun, 23 Nov 2014 10:32:53 +0000 http://rankingmlm.com/?p=42120 Co zrobić, aby na nowo wskrzesić w sobie ciekawość dziecka i z otwartością podchodzić do życia? Według prof. Kashdana pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, jest wykorzystanie sytuacji, w której czujemy się niekomfortowo i której zazwyczaj unikamy, co oznacza, że jest to dla nas coś nowego i nieznanego. Przykład? Rozmowa z […]

Artykuł Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 2 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Co zrobić, aby na nowo wskrzesić w sobie ciekawość dziecka i z otwartością podchodzić do życia? Według prof. Kashdana pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, jest wykorzystanie sytuacji, w której czujemy się niekomfortowo i której zazwyczaj unikamy, co oznacza, że jest to dla nas coś nowego i nieznanego. Przykład? Rozmowa z kimś zupełnie obcym. Cały sekret polega na tym, aby nie poprzestać na pytaniu o godzinę czy wymianie spostrzeżeń na temat pogody, ale zadać tej osobie pytanie, które naprawdę nas nurtuje. A kiedy już rozmawiasz, pozwól sobie na spontaniczność, zamiast w trakcie wypowiedzi rozmówcy obmyślać własną odpowiedź. Taka rozmowa będzie naprawdę interesująca i, co za tym idzie, ożywiająca, w przeciwieństwie do nudnych standardowych „pogadanek” na nieistotne tematy.

[next_message styles=”3″ title=”Przejdź do pierwszej części artykułu„]

http://rankingmlm.com/ciekawosc-pierwszy-stopien-sukcesu-cz-1/

[/next_message]

Pytaj!

Aby obudzić w sobie ciekawość dziecka, warto wrócić do zwyczaju zadawania pytań. Stawiajmy je w myślach, w rozmowach z najbliższymi, podczas szkoleń, wykładów, spotkań z szefem czy sponsorem. Jeśli coś nas interesuje, nie bójmy się o to zapytać – zazwyczaj dla naszego rozmówcy będzie to świetna okazja podzielenia się swoją wiedzą, pasją czy poglądami z kimś, kto naprawdę chce go słuchać, korzyści są więc obustronne.

Spełniaj marzenia

Wspieraj swoją ciekawość, spełniając swoje marzenia. Jeśli zawsze ciekawiło Cię, jak wygląda produkcja wina, wybierz się na wycieczkę do winnicy. Jeśli zastanawiasz się, jakie uczucie towarzyszy swobodnemu spadaniu, odważ się na skok na bungee. Pomyśl, co tak naprawdę chciałbyś przeżyć, czego się dowiedzieć, kogo poznać – i postaraj się to zrealizować. Uczyń swoje życie ciekawym.

Poznawaj ludzi na nowo

Wydaje Ci się, że znasz kogoś jak „łysego konia”? Spróbuj rozmawiać z nim tak, jakbyście właśnie zostali sobie przedstawieni. Małżonkowie, przyjaciele z dzieciństwa czy właśni rodzice również się zmieniają, czego często nie zauważamy. Możliwe również, że przez te wszystkie lata nie dostrzegliśmy jakiejś cechy ich osobowości. Warto więc „odkurzyć” znajomości i relacje, wyciągając najbliższych z szufladek, do których powrzucaliśmy ich lata temu i spojrzeć na nich świeżym (ciekawym!) okiem. Wtedy naprawdę możemy się zdziwić!

BANNER_590_90_PRENUMERATA

Postaw ciekawość przed komfortem

Podobnie jak zadziwią Cię starzy znajomi, możesz zadziwić się sam. Nierzadko narzucamy sobie pewne zachowania, a zabraniamy innych, aby dopasować się do wymyślonego przez nas własnego wizerunku. Uważasz się za osobę poważną, dla której jedyną odpowiednią rozrywką są wizyty w filharmonii lub operze? Wybierz się chociaż raz na rockowy koncert znanej kapeli i wmieszaj w skaczący tłum – może ze zdumieniem odkryjesz, że sprawia Ci to radość? Uważasz się za typowego plażowicza, który wypocząć umie jedynie na leżaku? Spakuj plecak i wybierz się na wycieczkę w góry. I tak dalej, i tak dalej. Być może odkryjesz w sobie nowe pasje i zainteresowania, być może nie. W obu przypadkach zyskujesz pewność, że spróbowałeś i masz większą świadomość własnych upodobań. Przy okazji pokonałeś lęk lub inną blokadę, która wstrzymywała Cię przed spróbowaniem czegoś nowego, nawet jeśli kosztowało Cię to trochę trudu albo skończyło się niepowodzeniem.

Traktuj życie jak galerię sztuki

To ostatnia porada profesora Kashdana. Kiedy odwiedzasz jakąś wystawę, zwykle ze skupieniem oglądasz każdy obraz, chociaż nie każdy Ci się podoba. Podobnie powinniśmy podchodzić do własnego życia – przyglądać się możliwościom, ludziom, miejscom i wybierać te, które nam odpowiadają. Warto jednak pamiętać, że każde z nich zasługuje na odrobinę naszej uwagi i zaciekawienia. Czasem pozory mylą…

Anna Kaźmierczak

Anna Kaźmierczak, redaktor Rankingu MLM oraz czasopisma „Manager MLM”

Źródła:

http://www.success.com/article/bored-6-ideas-to-embrace-your-curious-side

https://psychologies.co.uk/self/curiosity-the-secret-to-your-success.html

Artykuł Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 2 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 1 https://rankingmlm.pl/ciekawosc-pierwszy-stopien-sukcesu-cz-1/ Sat, 22 Nov 2014 10:47:26 +0000 http://rankingmlm.com/?p=42110 Nigdy nie rozumiałam sensu powiedzenia „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Przecież gdyby nie ona, zapewne dalej mieszkalibyśmy w jaskiniach, jedli surowe mięso i żyli w przekonaniu, że Ziemia jest płaska. Zdolność człowieka do odczuwania zaciekawienia (nie mylić ze wścibstwem!) ma niebagatelne znaczenie dla jego rozwoju, ponieważ pozwala mu odkrywać […]

Artykuł Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 1 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Nigdy nie rozumiałam sensu powiedzenia „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Przecież gdyby nie ona, zapewne dalej mieszkalibyśmy w jaskiniach, jedli surowe mięso i żyli w przekonaniu, że Ziemia jest płaska. Zdolność człowieka do odczuwania zaciekawienia (nie mylić ze wścibstwem!) ma niebagatelne znaczenie dla jego rozwoju, ponieważ pozwala mu odkrywać nowe lądy – dosłownie i w przenośni.

Ciekawość świata połączona z otwartością na innych ludzi, ich pomysły, poglądy i sposób życia, pomaga zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W pierwszym przypadku – pobudzając do poznawania otaczającej nas rzeczywistości, poszerzania wiedzy i znajdowania aktywności, które dają nam poczucie szczęścia; w drugim – pozwalając krok po kroku wspinać się na szczyt. Można więc, parafrazując przytoczone przysłowie, powiedzieć, że ciekawość to pierwszy stopień do sukcesu.

BANNER_590_90_sklep

Podobnego zdania jest profesor Todd Kashdan z Uniwersytetu im. George’a Masona w Fairfax, który określa uczucie ciekawości mianem „silnika rozwoju”. W swoich książkach („Curious? Discover the Missing Ingredient to a Fulfilling Life” oraz „The Upside of Your Dark Side”) przekonuje, że ciekawość jest antidotum na nudę, życiową stagnację i rutynę. Warto więc pielęgnować w sobie to uczucie, które z wiekiem mamy w zwyczaju tłamsić, zamieniając znaki zapytania w kropki.

Nasza cywilizacja cierpi na niezdrową obsesję pewności

– twierdzi Kasdan.

Rzeczywiście, przeświadczenie, że znamy wszystkie odpowiedzi (w przeciwieństwie do wiecznie zadających pytania dzieci) sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Czasem my, dorośli, „wolimy nie wiedzieć” o sprawach, które mogłyby naruszyć nasz tak zwany święty spokój. Okopujemy się w naszej strefie komfortu, starając się z niej nie wychylać. Jostein Gaarder w kultowej już powieści „Świat Zofii” przedstawia taką postawę używając metafory królika w kapeluszu magika. Królik to wszechświat, a my – chociaż rodzimy się na koniuszkach jego włosów – z czasem schodzimy coraz głębiej, spędzając życie głęboko w futrze królika.

Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem

– pisze.

Tych, którzy mimo wszystko próbują wspinać się w górę, nazywa filozofami.

Zalety bycia ciekawym

Przede wszystkim, ciekawość pomaga nam zachować pozytywne nastawienie wobec codziennej niepewności na wielu różnych płaszczyznach. Zaciekawieni potraktujemy nową sytuację jako wyzwanie, coś z czym warto się zmierzyć. Ciekawość ściśle wiąże się z otwartością, kreatywnością, wewnętrzną motywacją i poszukiwaniem głębszego sensu. Ludzie ciekawi są poszukiwaczami – nie tylko cieszą się z nowych doświadczeń, ale aktywnie szukają wyzwań, które poszerzają horyzonty, takich jak nawiązywanie nowych znajomości, nauka nowych rzeczy czy nieustanne dążenie do doskonałości.

Tak pojmowana ciekawość wydaje się być niezbędną cechą każdego człowieka biznesu, chodzącego przeciwieństwa urzędniczej rutyny. Czy dobry przedsiębiorca nie powinien być otwarty na nowe wyzwania, aktywnie poszukiwać nowych kontaktów i płaszczyzn do działania, nieustannie zadając sobie pytanie „Co jeszcze mogę zrobić, aby mój biznes się rozwijał?” To ciekawość najlepiej motywuje nas do nauki, podróży, szukania życiowych ścieżek, poznawania ludzi. Ale ciekawość pozwala również przełamać codzienną rutynę i prowokuje do zadawania kluczowych pytań: „Czy jestem szczęśliwy?”, „Czy lubię to, co robię?”, „Czego mi brakuje?”

Anna Kaźmierczak

Anna Kaźmierczak, redaktor Rankingu MLM oraz czasopisma „Manager MLM”.


[next_message styles=”2″ title=”Ciekawy dalszego ciągu?„]Już jutro dowiesz się, jak obudzić w sobie ciekawość świata. Nie przegap![/next_message]
 

Artykuł Ciekawość – pierwszy stopień do…sukcesu, cz. 1 pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Magia katalogu https://rankingmlm.pl/magia-katalogu/ Fri, 11 Jul 2014 06:51:53 +0000 http://rankingmlm.com/?p=39441 Katalog firmy XYZ leży na kuchennym stole. Po prostu leży, wśród stosu innych gazet, ulotek czy książek – porządek w kuchni nigdy nie był tutaj mocną stroną. Mimo wszystko katalog przyciąga jak magnes, bo kolejne osoby zasiadające przy stole, aby coś przekąsić, wypić kawę czy po prostu pogadać, odruchowo biorą […]

Artykuł Magia katalogu pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Katalog firmy XYZ leży na kuchennym stole. Po prostu leży, wśród stosu innych gazet, ulotek czy książek – porządek w kuchni nigdy nie był tutaj mocną stroną. Mimo wszystko katalog przyciąga jak magnes, bo kolejne osoby zasiadające przy stole, aby coś przekąsić, wypić kawę czy po prostu pogadać, odruchowo biorą go w dłonie i machinalnie przerzucają strony, przy okazji rzucając okiem na zdjęcia produktów. Zwykle kończy się to tak, że znajdują rzecz, która im się podoba, stukają palcem w obrazek i mówią: „Chcę to!”

Zawsze mnie to zadziwia – mamy przecież tablety, laptopy i komputery, a w nich nieograniczony dostęp do ofert internetowych sklepów, które kuszą nie tylko zdjęciami, ale również filmikami czy całymi prezentacjami produktów wszelkiej maści. Mimo wszystko magia katalogu nie znika, a przerzucanie śliskich stron kredowego papieru staje się dla wielu formą relaksu.

Tradycyjny czy cyfrowy

Amway w Australii przerzucił się jakiś czas temu z katalogów tradycyjnych, drukowanych, na te nowoczesne, cyfrowe. Wiadomo, tak jest wygodniej, szybciej, taniej i oczywiście ekologicznie, drzewa nie giną, wszyscy powinni być zadowoleni. Ale czy rzeczywiście wolimy po kilku czy kilkunastu godzinach zawodowego wpatrywania się w ekrany laptopów poświęcać kolejne minuty na wpatrywanie się w celach zakupowych? Albo specjalnie włączać komputer tylko po to, by jeszcze raz zerknąć na produkt, który przyciągnął naszą uwagę, żeby na przykład jeszcze raz sprawdzić, ile kosztował albo czy są dostępne inne wersje kolorystyczne?

Obie formy mają na pewno swoich wielbicieli, a także swoje plusy i minusy. Podobna jest zresztą sytuacja na rynku wydawniczym – część czytelników przestawiła się na e-booki, dla innych książka, której nie można wziąć do ręki, przekartkować i powąchać to żadna książka. Plusem katalogów on-line jest ich natychmiastowa dostępność, możliwość przesyłania dalej i oczywiście ogromne oszczędności. A jednak do wielu osób, zwłaszcza tych dotkniętych nałogiem czytania podczas jedzenia, forma cyfrowa jakoś nie bardzo przemawia. Wolą powoli przerzucać strony katalogu jedząc kolację albo oglądając w tym samym czasie telewizor.

Czasopismo firmowe - zobacz naszą ofertę!

Czasopismo firmowe – zobacz naszą ofertę!

Strona za stroną

Katalogi produktowe to przydatne narzędzie nie tylko w sprzedaży bezpośredniej – większość dużych marek budowlanych, wyposażenia wnętrz, modowych, a nawet spożywczych wydaje katalogi. Mniejsze lub większe, rzadziej lub całkiem często. W branży sprzedaży bezpośredniej i marketingu sieciowego katalogi pełnią jednak rolę szczególną, zastępując klientowi możliwość dotknięcia, obejrzenia czy przymierzenia towaru w sklepie. Znajoma konsultantka popularnej firmy kosmetycznej twierdzi nawet, że katalog „robi całą pracę za nią”. Wystarczy od niechcenia, przy okazji podrzucić go na czyjś stół kuchenny i pozwolić magii działać…

To kolejna zaleta katalogu – przeglądamy go wiele razy, specjalnie się nad tym nie zastanawiając. Nawet jeśli za pierwszym razem nic nie zwróci naszej uwagi, kiedy kolejny już raz oglądamy zdjęcie i czytamy opis produktu w głowach kiełkuje nam myśl, że właściwie to przydałoby się mieć coś takiego w domu. Duża w tym zasługa grafików i copywriterów.

Szata zdobi katalog

Magia kataloguTak zwany layout w przypadku katalogów jest nie do przecenienia. Brzydkiego, niechlujnego czy nieczytelnego nikt nie weźmie do ręki. Dyskwalifikują również wszelkie błędy, w tym językowe. Dobry katalog musi być przejrzysty, estetyczny i funkcjonalny, czyli łatwy w odbiorze, a także spójny, utrzymany w jednej wybranej estetyce korespondującej ze stroną internetową i logo firmy.

Dobrze wiemy, że zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów i to ono w pierwszej kolejności przyciąga wzrok, a co za tym idzie – uwagę odbiorcy. Nie warto więc oszczędzać na profesjonalnie wykonanych fotografiach produktów. Dobrym pomysłem są także ujęcia przedstawiające dany produkt w docelowym otoczeniu, czyli „podczas pracy” – na przykład ubranie na modelce siedzącej w kawiarni, garnki czy naczynia w kuchni, a kolorowe kosmetyki już w formie makijażu. Nie trzeba chyba wspominać o tym, że zdjęcie musi być wyraźne i odpowiedniej wielkości, ciekawie wkomponowane w stronę katalogu.

To wszystko nie oznacza, że tekst jest tylko mało znaczącym dodatkiem. Przeciwnie, jest bardzo istotny, gdy zdjęcie już przykuje naszą uwagę i chcemy się dowiedzieć czegoś więcej. Jego skonstruowanie nie jest wcale łatwe. Nie może być rozwlekły i zbyt szczegółowy, z drugiej strony powinien zawierać wszystkie najważniejsze informacje podane w przystępny i zachęcający sposób. Wymienianie parametrów towaru po przecinku zdecydowanie odpada. Opis produktu powinien być niebanalny, przystosowany do grupy odbiorców. W zależności od kategorii produktu może być zabawny i dowcipny albo utrzymany w poważnym tonie, ale powinien sprawiać, że dana rzecz na dłużej zapadnie nam w pamięć i wzbudzi jednoznacznie pozytywne skojarzenia.

To jeszcze nie koniec

Zdjęcia i opisy produktów to nie wszystko, co może zawierać katalog. Można pokusić się o dodanie treści z zakresu content marketingu. Praktyczne porady, przepisy, propozycje stylizacji albo dekoracji wnętrz są zwykle mile widziane, oczywiście jako dodatek – nie mogą zdominować całości katalogu. Wiele firm przeznacza jedną lub dwie strony na pochwalenie się działalnością charytatywną, organizowanymi konkursami albo relacjami z życia firmy, które budują jej wizerunek.

Jak często?

Częstotliwość wydawania katalogu jest sprawą indywidualną i zależy od polityki danej firmy. Niektóre z nich wydają opasłe katalogi raz w roku albo co kwartał, inne stawiają na mniejsze publikacje co miesiąc, a nawet częściej. W przypadku firm sprzedaży bezpośredniej to, jak często wydawany jest nowy katalog wyznacza zwykle rytm pracy dystrybutorów. Katalog jest nie tylko jedną z metod komunikacji z klientami, dzięki której dowiadują się oni o nowościach i promocjach, ale również stwarza okazję do bezpośredniego kontaktu, pomaga utrzymać zainteresowanie i jest pomocny przy prezentacjach produktów.

Ponadto w firmach pracujących w cyklu okresowym wyznacza i przypomina o początku i końcu kolejnych cykli. Dlatego właśnie, jak podkreśla Hakki Ozmorali z The World of Direct Selling, ustalenie częstotliwości ukazywania się katalogu jest decyzją strategiczną. Od tego zależy sposób planowania i metody pracy sprzedawców. Nie istnieje jedna, uniwersalna i akceptowalna w każdej firmie częstotliwość, podobnie jak nie istnieje jeden najlepszy wzór czy objętość katalogu. Niektóre dobrze radzące sobie firmy MLM nie mają go wcale.

Ważna jest natomiast konsekwencja. Zbyt częste zmiany w częstotliwości wydawania katalogu mogą skutkować dezorientacją i klientów, i dystrybutorów, powodującą spadek sprzedaży. Powinna ona zostać dobrze przemyślana i dopasowana do ostatecznego celu danej firmy, a później konsekwentnie realizowana.

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródło: http://pssb.pl/pssb/articles/details,7,,30,katalogi-produktowe-czy-powinnismy-zmieniac-ich-czestotliwosc-.html

Artykuł Magia katalogu pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Wielka mistyfikacja? https://rankingmlm.pl/wielka-mistyfikacja/ Thu, 26 Jun 2014 06:50:55 +0000 http://rankingmlm.com/?p=39187 Wszyscy wokół zazdroszczą im sukcesu lub stawiają ich jako wzór do naśladowania, a oni ciągle obawiają się, że zostaną nakryci na niewiedzy, niewystarczających umiejętnościach albo wskazani palcem jako ci, którzy życiowe powodzenie zawdzięczają wyłącznie przypadkowi. O kim mowa? O osobach, które dotknął tak zwany syndrom mistyfikatora. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło Ci się […]

Artykuł Wielka mistyfikacja? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Wszyscy wokół zazdroszczą im sukcesu lub stawiają ich jako wzór do naśladowania, a oni ciągle obawiają się, że zostaną nakryci na niewiedzy, niewystarczających umiejętnościach albo wskazani palcem jako ci, którzy życiowe powodzenie zawdzięczają wyłącznie przypadkowi. O kim mowa? O osobach, które dotknął tak zwany syndrom mistyfikatora. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło Ci się pomyśleć: „Pewnego dnia inni odkryją, że tak naprawdę nie jestem tak dobry, jak o mnie myślą” jesteś jednym z nich, a zarazem znalazłeś się w doskonałym towarzystwie. Okazuje się bowiem, że wielu naprawdę wybitnych ludzi boryka się z niewiarą we własne umiejętności.

Przeciwieństwo Dyzmy

Termin „syndrom mistyfikatora” psychologowie ukuli w latach 80. ubiegłego wieku i uważają, że jest on dość powszechny – na pewnych etapach życia dotyka większość z nas. Paradoksalnie może go wywołać nagły sukces, w który trudno nam uwierzyć. Zadziwiające, jak wielu z nas, a dotyczy to w szczególności kobiet, bez wahania przyjmuje na siebie winę za swoje niepowodzenia, a nie dostrzega swoich zasług i umiejętności, które doprowadziły do pozytywnych rezultatów (takich jak awans, zdobycie nagrody, wzbogacenie się, szacunek i podziw otoczenia).

Takie osoby można scharakteryzować jako przeciwieństwo Nikodema Dyzmy z niezapomnianej powieści Dołęgi-Mostowicza. On bowiem nie miał najmniejszych skrupułów, aby wykorzystywać nadarzające się okazje i żadna refleksja nad brakiem kompetencji nie zakłócała jego spokoju i pełnego zadowolenia z siebie. Warto również zauważyć, że nie grzeszył zbyt wysoką inteligencją. Tymczasem osoby, które dotyka syndrom mistyfikatora, zazwyczaj są inteligentne, skłonne do analizowania i wrażliwe na opinie innych. Dlatego nawet w pełni zasłużone sukcesy, na które pracowali latami, budzą w nich wątpliwości, a nawet wywołują poczucie winy. W dodatku żyją w strachu, że ktoś ich w końcu „zdemaskuje” i głośno powie, że nie zasłużyli.

Przykłady znanych osób, które borykają się z tym problemem, można mnożyć. Podczas gdy my wpatrujemy się z podziwem w aktorów, pisarzy czy artystów, oni często uważają swoją pracę za niewystarczająco dobrą i nie potrafią zrozumieć zachwytu, jaki wzbudza w odbiorcach. Kate Winslet, laureatka Oscara, przyznała kiedyś: „Obudziłam się rano przed wyjściem na sesję zdjęciową i pomyślałam – nie mogę tego zrobić, jestem oszustką!” Maya Angelou, wielokrotnie nagradzana za osiągnięcia w różnych dziedzinach, wydała 11 książek, ale jak sama mówi: „Za każdym razem myślałam – aha, teraz się zorientują! Udawało mi się wszystkich ograć, a teraz mnie zdemaskują”. Z podobnymi uczuciami mierzą się nawet ludzie biznesu, jak na przykład Liz Bingham, wspólniczka zarządzająca międzynarodowym koncernem Ernst & Young, która powtarzała sobie: „Co Ty tu robisz? Jak Ci się wydaje, co Ty tu robisz? W końcu się zorientują.”

Ty to masz szczęście!

Osoby dotknięte syndromem mistyfikatora przyczyn swoich sukcesów upatrują w czynnikach zewnętrznych. Zwykle myślą o sobie jako o szczęściarzach, którym „się udało” przez przypadek, wręcz niechcący. Nie doceniają swojego wkładu, podejrzliwie reagują na pochwały, ciągle zaniżając swoją wartość. Przyczyn takiego stanu rzeczy można oczywiście szukać w dzieciństwie. Jeśli rodzice czy nauczyciele powtarzają dziecku „Znowu Ci się udało”, „Ty to masz szczęście” albo „Mogłeś to zrobić lepiej” mają spore szanse na wychowanie przyszłego mistyfikatora. Zbyt wysokie wymagania i niedocenianie mniejszych osiągnięć powodują, że nie umiemy cieszyć się z sukcesów, bo wydaje nam się, że na nie nie zasłużyliśmy. Również wbijane nam do głowy przekonanie, że jesteśmy świetni tylko w jednej dziedzinie życia, na przykład w sporcie, powoduje, że nawet kiedy spisujemy się doskonale również na innym polu, trudno nam uwierzyć w swoje umiejętności.

Nie obniżać poprzeczki

W skrajnych przypadkach taki głęboko ukrywany brak wiary w siebie może skutkować niechęcią do ryzyka i podejmowania nowych wyzwań w obawie że „się wyda”. Nie warto jednak obniżać sobie poprzeczki – lepiej raz na zawsze rozprawić się z syndromem mistyfikatora i, po prostu, wziąć odpowiedzialność za swoje sukcesy tak samo jak za porażki. Warto więc poszukać możliwości rzetelnej oceny naszych cech i zdolności, w które wątpimy i realistycznie spojrzeć na przyczyny swoich sukcesów. Pomocne może być spisanie na kartce wszystkich działań, które doprowadziły na przykład do znalezienia nowej, lepszej pracy. Nie zdarzyło się to przypadkiem – zawdzięczasz ją swoim umiejętnościom, doświadczeniu, godzinach spędzonych na nauce i tak dalej.

Jak pisze Margie Warrell w książce „Stop Playing Safe”, niewychodzenie poza strefę komfortu z powodu braku wiary w siebie ma dwojakie konsekwencje. Z jednej strony czujemy się bezpiecznie i eliminujemy ryzyko „odkrycia”, z drugiej jednak ryzykujemy, że nigdy nie dowiemy się, na co naprawdę nas stać i jak bardzo jesteśmy wartościowi.

Wiem, że nic nie wiem

Aby poradzić sobie z syndromem mistyfikatora, trzeba zaakceptować fakt, że nikt z nas nie jest perfekcyjny. Inaczej rzecz ujmując, nie musisz być Einsteinem, żeby wnieść coś wartościowego w życie swoje i innych ludzi. Dobrze jest mieć świadomość swoich ograniczeń i zdawać sobie sprawę, że nie wiemy wszystkiego (i nigdy nie będziemy wiedzieli), ale nie można pozwolić, aby ta świadomość podcinała nam skrzydła. Faktem jest, że im więcej wiemy, tym więcej zauważamy obszarów, w których nasza wiedza wymaga uzupełnienia. Jest to naturalne, w końcu człowiek uczy się przez całe życie. Przez całe życie, czy to prywatne, czy zawodowe, dążymy do doskonałości, której nigdy nie osiągniemy, ale z biegiem czasu będziemy coraz lepsi. Dotyczy to wszystkich. Jeśli więc osoby z Twojego otoczenia uważają Cię za eksperta w danej dziedzinie, prawdopodobnie jesteś ekspertem, chociaż zdajesz sobie sprawę, że nie wiesz wszystkiego.

Przestań porównywać

Porównywanie się do innych to jeden z najgorszych zwyczajów, który zwykle prowadzi jedynie do frustracji. Zawsze znajdzie się ktoś, kto naszym zdaniem jest ładniejszy, zdolniejszy, lepiej wykształcony czy bardziej obyty w świecie niż my sami. To świetne paliwo dla mistyfikatora, który ciągle uważa, że setki innych osób lepiej wykonałyby jego pracę i że, w związku z tym, znalazł się tam gdzie jest czystym przypadkiem.

Prawda jest taka, że podczas gdy taka osoba zazdrości współpracownikowi pewności siebie, sąsiadowi umiejętności opowiadania, a przyjaciółce żywiołowości, oni zazdroszczą mu na przykład umiejętności analitycznego myślenia albo inteligencji. Dlatego mierzenie swoich osiągnięć miarą osiągnięć innych jest pozbawione sensu. Każdy wnosi jakąś wartość – trzeba to dostrzec i rozwijać, zamiast myśleć „Gdybym tylko był tak dowcipny / inteligentny / kreatywny jak…”

Celebruj osiągnięcia

Pozwól sobie na świętowanie niekoniecznie spektakularnych sukcesów w gronie rodziny i przyjaciół. Przyjmuj ich pochwały i wyrazy uznania, zamiast doszukiwać się drugiego dna. Daj sobie czas na oswojenie się z nagłym sukcesem i – po prostu – bądź z siebie dumny. Nawet nie zauważysz, kiedy dręczący Cię brak wiary w siebie zniknie i poczujesz się właściwą osobą na właściwym miejscu.

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródła:

http://www.forbes.com/sites/margiewarrell/2014/04/03/impostor-syndrome/

http://www.strefapsyche.swps.pl/2013/12/dylemat-mistyfikatora-oszukujesz-siebie.html

http://www.familie.pl/artykul/8-sposobow-na-radzenie-sobie-z-syndromem-mistyfikatora-PORADY-PSYCHOLOGA,7538,1.html

Artykuł Wielka mistyfikacja? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? https://rankingmlm.pl/perfekcjonizm-przeklenstwo-czy-blogoslawienstwo/ Fri, 23 May 2014 07:13:53 +0000 http://rankingmlm.com/?p=38670 Pewnego razu Josh Ross z FleishmanHillard umówił się na lunch ze Stevem Jobsem. W czasie posiłku do szefa Apple’a podszedł kurier i wręczył mu przesyłkę. Znajdowało się w niej kartonowe opakowanie, w którym sprzedawany miał być iPhone. Jobs przystawił do ucha kartonik i po chwili oddał go kurierowi, mówiąc, że […]

Artykuł Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Pewnego razu Josh Ross z FleishmanHillard umówił się na lunch ze Stevem Jobsem. W czasie posiłku do szefa Apple’a podszedł kurier i wręczył mu przesyłkę. Znajdowało się w niej kartonowe opakowanie, w którym sprzedawany miał być iPhone. Jobs przystawił do ucha kartonik i po chwili oddał go kurierowi, mówiąc, że takie opakowanie się nie nadaje. Zastanawiacie się dlaczego? Otóż okazało się, że pudełko wydawało niewłaściwy odgłos przy otwieraniu.

To tylko jedna z wielu anegdot ilustrujących legendarny już perfekcjonizm Steve’a Jobsa. Inna opowieść, znaleziona w sieci, dotyczy reakcji Jobsa na nową klawiaturę Apple Extended Keyboard:

Jobs krzyknął: >>Ta klawiatura reprezentuje wszystko, czego nienawidzę w Apple. To jest okręt wojenny. Po co tu te wszystkie klawisze? Korzystasz z tego przycisku F1? Nie.<< Po czym wydobył z kieszeni kluczyki do samochodu i za ich pomocą wydłubał >>zbędny<< klawisz. >>A ten tutaj F2?<< I po kolei wyeliminował wszystkie, po czym spokojniejszym głosem dodał: >>Zmieniam świat, jedną klawiaturą naraz<<[1].

Perfekcjonista czyli skarb?

Perfekcjoniści to osoby, które nieustannie dążą do doskonałości i to w każdej możliwej dziedzinie życia. Co w tym złego? Na pierwszy rzut oka – nic. Perfekcjonista to dla każdego pracodawcy prawdziwy skarb: zawsze przygotowany, dokładny, sumienny, po prostu… perfekcyjny! Nigdy nie wymawia się zmęczeniem, nie obwinia otoczenia za swoje błędy, prawdziwy przodownik pracy, wykonujący zawsze 100 procent normy. Spełnia wszystkie oczekiwania klientów czy współpracowników, z własnej inicjatywy bierze na siebie dodatkowe zadania i nie spocznie, dopóki nie uzna, że są wykonane idealnie.

Perfekcjonizm

Perfekcjonista to doskonały kontroler jakości funkcjonowania całej firmy. Zauważy i wytknie każdy błąd, od literówki na formularzu aplikacyjnym przez brak dostatecznej staranności współpracowników po niewłaściwe decyzje zarządu. Sam angażuje się we wszystkie zadania totalnie i nie uznaje kompromisów. Albo coś jest doskonałe, albo nie. A jeśli nie jest, nadaje się do wyrzucenia, ewentualnie gruntownego przerobienia.

Po drugiej stronie medalu…

Nie bez przyczyny niektórzy ludzie zapytani na rozmowie o pracę o swoje wady wymieniają wśród nich perfekcjonizm. Taka odpowiedź może wydawać się czystą kokieterią, jeśli jednak poddamy ją głębszej analizie – przyznamy takiemu kandydatowi rację. Niestety perfekcjonizm, podobnie jak pracoholizm, tylko na pierwszy rzut oka jest cechą pozytywną. Innymi słowy – może sprawdził się w przypadku geniusza w rodzaju Steve’a Jobsa, ale ogólnie rzecz biorąc przynosi więcej szkód niż pożytków i to nie tylko samemu perfekcjoniście, ale również osobom z jego otocznia.

Łatwo jest przekroczyć granicę między zdrowym i jak najbardziej pożądanym dążeniem do doskonałości a chorobliwym perfekcjonizmem, przez który nie potrafimy nawet na chwilę wyluzować. Minusy bycia perfekcjonistą? Nieustannie podwyższony poziom stresu, który w konsekwencji prowadzi do rozmaitych chorób, takich jak depresja, zawał serca czy zaburzenia odżywiania, oraz zwiększa (według badań prof. Prema Fry aż o połowę!) ryzyko przedwczesnej śmierci.

Nadmierny perfekcjonizm może stanowić skuteczną blokadę dla kreatywności. Perfekcjoniści nie dzielą się swoimi pomysłami czy dziełami, bo ciągle uważają je za nie dość dobre. Przykładem może być słynny austriacki malarz symbolista, Gustav Klimt, znany ze swojego perfekcjonizmu i wiecznego niezadowolenia z własnych osiągnięć. Nad portretem Elisabeth Bachofen-Echt pracował trzy lata. Zlecenie otrzymał od matki Elisabeth, Sereny Lederer, ważnej mecenaski Klimta. Podczas pracy nad portretem Elisabeth musiała godzinami pozować. Klimt szkicował ją w najróżniejszych pozach, jednak ciągle był niezadowolony z efektów. Ponieważ Elisabeth krytykowała zarówno pozycje, jak i wybraną garderobę, często dochodziło do kłótni, a podczas jednej z nich Klimt wykrzyknął:

„Maluję sobie moją dziewczynę, jak mi się podoba i koniec!” 

Po trzech latach Elisabeth straciła cierpliwość, wpadła do atelier Klimta, zdjęła obraz ze sztalug i zaniosła do domu. Kiedy później Klimt zobaczył portret, wystawiony w salonie państwa Lederer, stwierdził ponuro:

„Teraz to na pewno nie ona.“

Perfekcjoniści przykładają nadmierną wagę do opinii otoczenia, co jednak niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Nie docierają do nich pochwały, z kolei krytykę przeżywają bardzo długo i rozpamiętują nawet niewinne uwagi. Ciągłe zauważanie niedoskonałości prowadzi do frustracji, a dla otoczenia staje się nieznośne. Żeby przekonać się o tym, że perfekcjoniści nie są kojarzeni zbyt pozytywnie, wystarczy zajrzeć do słownika synonimów. Znajdziemy tam określenia takie jak: „formalista”, „pedant”, „nadgorliwiec”, „piła”, „pracuś”, „skrupulant” i na koniec pocieszające: „pasjonat”. Każdy, komu zdarzyło się współpracować z perfekcjonistą (albo mieć takiego w domu) wie, że nie jest to droga usłana różami. Z drugiej jednak strony od takich „nadgorliwców” niewątpliwie można się wiele nauczyć, a w niektórych zawodach skrupulatność i dokładność aż do bólu to cechy jak najbardziej pożądane.

Od perfekcjonizmu można uciec

To dobra wiadomość dla wszystkich perfekcjonistów. Pierwszym krokiem jest przyznanie, że nasz perfekcjonizm stanowi problem. Dzieje się tak, jeśli staje on na drodze do sukcesu i szczęścia, sprawia, że żadnego wysiłku nie uznajesz za wystarczający, nieustannie brakuje Ci czasu, żyjesz w ciągłym strachu przed popełnieniem błędu, Twoje standardy są niemożliwe do spełnienia, nie potrafisz odpuścić sobie rzeczy mało istotnych, Twoje postrzeganie samego siebie staje się coraz bardziej wykrzywione, a wreszcie masz problem z relacjami z innymi ludźmi.

Kolejny krok to nauka świadomego odpuszczania. Nic się nie stanie, jeśli weźmiesz sobie dzień wolnego, a niektóre mniej kluczowe zadania wykonasz na 80 procent zamiast na 100. Staraj się żyć chwilą i nie wybiegać zbytnio w przyszłość, zadręczając się na zapas. Zapomnij o porównywaniu się do innych osób i szukaniu dziury w całym, zamiast tego celebruj każde osiągnięcie i po prostu ciesz się z niego zamiast myśleć, że mogłoby być jeszcze lepiej.

Trudniejszą sprawą jest nauka radzenia sobie z porażkami. Pomyśl, że one też mają swój cel, dzięki nim możesz uczyć się na błędach i wyciągać wnioski. Porażki i błędy są rzeczą ludzką, nikt nie może wymagać od Ciebie doskonałości – nawet Ty sam. Nie zapominaj o czasie wolnym i staraj się wykorzystywać go spontanicznie, porzucić zwyczaj planowania każdej minuty. Rób to, na co od dłuższego czasu masz ochotę, ale powstrzymywała Cię obawa przed porażką czy ośmieszeniem. Wreszcie – naucz się przyjmować pochwały i dzielić z otoczeniem swoimi pomysłami, nawet jeśli Twoim zdaniem wymagają dopracowania.

Opanowanie perfekcjonistycznych zapędów jest trudne, ale możliwe, chociaż na efekty na pewno trzeba będzie poczekać. Aby zwiększyć swoją motywację warto uświadomić sobie, że życie mamy tylko jedno, a nasz czas jest ograniczony. Jeśli będziemy go marnować na ciągłe dopracowywanie mało istotnych szczegółów i dręczenie otoczenia nierealnymi wymaganiami, nawet nie zauważymy kiedy przecieknie nam przez palce… Ostatecznie jednak któż lepiej doprowadzi walkę z perfekcjonizmem do doskonałości jeśli nie perfekcjonista?

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródła:

http://www.siecsukcesu.pl/czy-perfekcjonisci-odnosza-sukcesy/

http://www.kadry.abc.com.pl/czytaj/-/artykul/perfekcjonizm–choroba-ktora-unieszczesliwia-wszystkich/2

http://www.austria.info/pl/2012-jubileuszowy-rok-gustava-klimta/gustav-klimt-anegdoty-1610831.html


[1] Bloomberg Bussinessweek, Steve Jobs 1955-2011, str. 35
—————-
 




Artykuł Perfekcjonizm – przekleństwo czy błogosławieństwo? pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Network marketing: reputacja i zarządzanie wizerunkiem firmy https://rankingmlm.pl/network-marketing_reputacja/ Sun, 09 Feb 2014 09:25:23 +0000 http://rankingmlm.com/?p=37119 Reputacja, dobre imię, przekonujący wizerunek – nikomu nie trzeba wyjaśniać, że chociaż niełatwe do zmierzenia, mają ogromny wpływ na powodzenie biznesu i sukces firmy (lub jego brak). O znaczeniu reputacji w biznesie mówi się coraz częściej, niebagatelny wpływ na taki stan rzeczy ma z pewnością istnienie mediów społecznościowych. Jednak zbudowanie firmie czy […]

Artykuł Network marketing: reputacja i zarządzanie wizerunkiem firmy pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Reputacja, dobre imię, przekonujący wizerunek – nikomu nie trzeba wyjaśniać, że chociaż niełatwe do zmierzenia, mają ogromny wpływ na powodzenie biznesu i sukces firmy (lub jego brak). O znaczeniu reputacji w biznesie mówi się coraz częściej, niebagatelny wpływ na taki stan rzeczy ma z pewnością istnienie mediów społecznościowych. Jednak zbudowanie firmie czy sobie samemu – jako jej przedstawicielowi – dobrej reputacji, nie jest wcale łatwe. Jak powiedział kiedyś Benjamin Franklin:

Trzeba dokonać wielu dobrych czynów, aby zbudować dobrą reputację, ale wystarczy jeden zły, aby ją stracić.

Branża network marketingu przekonała się o tym niejeden raz.

Reputacja a wizerunek

 

Reputacja jest często mylona z wizerunkiem, ale to dwie różne rzeczy, choć granica między tymi pojęciami wydaje się dość cienka. Wizerunek to sposób postrzegania firmy, cechy, którymi ją opisujemy. Reputacja natomiast wiąże się z oceną, jest wartościująca. Mówiąc o reputacji danej firmy, oceniamy ją na tle innych, podobnych organizacji lub porównujemy do idealnego wzorca i na tej podstawie dokonujemy jej oceny. Reputacja to także wartość, jaką firma przedstawia dla swojego otoczenia, stąd tak popularne staje się pojęcie odpowiedzialności społecznej biznesu.

Istotą reputacji jest zatem ocena wartości niematerialnych firmy, zależna od hierarchii wartości tego, kto dokonuje takiej oceny. Nie oznacza to jednak, że reputacja nie ma wpływu na zyski materialne – wręcz przeciwnie, jej wpływ trudno przecenić, a zarazem trudno go dokładnie zmierzyć. Wiele osób uważa jednak, że postrzeganie firmy jest ważniejsze od postrzegania jej produktów czy usług, które świadczy. To dlatego znane marki tak boją się utraty reputacji.

Badania przeprowadzone przez CGMA pokazało, że trzech na czterech liderów finansowych woli zrezygnować z części zysków w krótkoterminowej perspektywie niż narazić reputację swojej firmy w dłuższym okresie czasu. Dlaczego? Bo tak samo jak marketing ma za zadanie sprzedaż produktu lub usługi, tak reputacja odpowiada za zdobycie zaufania i akceptacji dla obecnych i przyszłych przedsięwzięć firmy. To ona przyciąga najlepszych pracowników, daje przewagę nad konkurencją i pomaga w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście tylko wtedy, gdy jest pozytywna.

Co wpływa na postrzeganie firmy?

 

Opinię o danej firmie konsumenci formułują zwykle na podstawie trzech czynników. Pierwszym z nich są bezpośrednie doświadczenia i kontakt z firmą. Drugim – jej wizerunek i to, jak firma sama się przedstawia, jakie wartości eksponuje, czym może się pochwalić. Po trzecie, co szczególnie ważne w marketingu wielopoziomowym, bierzemy pod uwagę opinię osób trzecich: znajomych, sąsiadów, ale też mediów tradycyjnych i społecznościowych, wpisy na forach i tak dalej.

To właśnie ze względu na ten trzeci czynnik menadżerowie i liderzy firm coraz więcej uwagi poświęcają działaniom budującym firmie dobrą reputację. Dzięki mediom i powszechności Internetu opinie rozprzestrzeniają się coraz szybciej, a wszelkie wpadki są natychmiast komentowane i nagłaśniane – im bardziej znana firma, tym szybciej. W dobie Internetu firmy i ich działania są obserwowane uważniej niż kiedykolwiek wcześniej. Ma to również swoje dobre strony, bo ułatwia promocję, wydaje się jednak, że ciągle chętniej rozpowszechniamy informacje negatywne (jak oskarżenia czy procesy sądowe przeciwko firmom MLM) niż pozytywne (na przykład działania charytatywne).

Co konkretnie wpływa na reputację firmy? Według magazynu „Fortune”, który corocznie publikuje listę 500 najlepiej ocenianych firm, jest to osiem następujących przesłanek:

  1. Jakość zarządzania

  2. Jakość produktów lub usług

  3. Zatrudnianie wartościowych ludzi

  4. Wyniki finansowe

  5. Wartość użytkowa – czyli zdolność firmy do zaspokajania potrzeb klientów

  6. Inwestycje

  7. Innowacje

  8. Akceptacja społeczna i środowiskowa

Liczy się również misja firmy i wartości, jakie sobą reprezentuje. Oczywiście nie wystarczy wypisać ich na stronie internetowej, muszą być faktycznie realizowane i pokrywać się z działalnością firmy. W przeciwnym razie zamiast pomagać będą reputacji szkodzić.

Zainwestuj w reputację

 

Skoro postrzeganie firmy (dlaczego istnieje i jak się zachowuje) jest ważniejsze od postrzegania produktów czy usług – a jak pokazują badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych to opinia o firmie jako całości, jest podstawą aż 58 procent rekomendacji – warto w reputację firmy inwestować od początku, a nie dopiero po PR-owych wpadkach. Także w tym przypadku sprawdza się bowiem powiedzenie, że atak jest najlepszą obroną.

Co zatem zrobić, aby zbudować firmie nienaganną reputację? Zadbać o jej rozwój oparty na czterech podstawowych wartościach: wiarygodności, niezawodności, odpowiedzialności i zaufaniu. Należy pamiętać, że budowanie reputacji zaczyna się od wewnątrz, czyli od relacji między współpracownikami. Dobra atmosfera wewnątrz firmy może zdziałać cuda, a odpowiednio zmotywowani i zadowoleni dystrybutorzy są najlepszymi „budowniczymi reputacji”. To od ich postawy zależy, jak klienci będą postrzegali całą firmę.

Cel i misja firmy powinny być jasno określone i konsekwentnie realizowane. Jeżeli firma deklaruje się jako przyjazna środowisku, to nie może po kryjomu wylewać ścieków do rzeki. Wydaje się to oczywiste, a jednak niektórzy o tym zapominają. Z misją firmy powinni się utożsamiać również jej przedstawiciele, co jest niezwykle istotne zwłaszcza w network marketingu.

Poza unikaniem wpadek i niekonsekwencji, warto rozważyć CRS (społeczną odpowiedzialność biznesu) jako narzędzie budowania opinii o firmie. Strategia CRS z założenia miała służyć ograniczeniu ryzyka utraty dobrej reputacji firmy, okazało się jednak, że za jej pomocą można zdobyć istotną przewagę nad konkurencją. W Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej od firm wręcz wymaga się postawy prospołecznej, nie jest ona już tylko przejawem dobrej woli, ale standardem postępowania firmy godnej szacunku. W Polsce wychodzenie poza działania typowo biznesowe wciąż jest świeżym pomysłem na poprawę oceny firmy w oczach jej obecnych lub potencjalnych klientów i warto z tego skorzystać.

Network marketing

red. Anna Kaźmierczak

Źródła:

http://directsellingnews.com/index.php/view/the_reputation_imperative_for_the_direct_selling_industry#.UujDlLTdjIV

http://www.egospodarka.pl/97729,Reputacja-firmy-wazniejsza-niz-zyski,1,39,1.html

http://www.proto.pl/PR/Pdf/reputacja_nieuchwytna_wartosc_firmy.pdf

Artykuł Network marketing: reputacja i zarządzanie wizerunkiem firmy pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
M-commerce – nowy kanał sprzedaży w Polsce https://rankingmlm.pl/m-commerce-nowy-kanal-sprzedazy-w-polsce/ Fri, 31 Jan 2014 06:29:05 +0000 http://rankingmlm.com/?p=36957 Około 1,1 miliona ludzi w Polsce używa tabletów, 10 procent z nich, czyli 110 000 osób dokonuje za jego pośrednictwem zakupów w Internecie. Natomiast za pomocą smartfonów, według raportu IAB Polska Mobile, w sieci kupuje 31 procent ich posiadaczy, a obie liczby bardzo szybko rosną. To wszystko sprawia, że obroty na rynku m-commerce […]

Artykuł M-commerce – nowy kanał sprzedaży w Polsce pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Około 1,1 miliona ludzi w Polsce używa tabletów, 10 procent z nich, czyli 110 000 osób dokonuje za jego pośrednictwem zakupów w Internecie. Natomiast za pomocą smartfonów, według raportu IAB Polska Mobile, w sieci kupuje 31 procent ich posiadaczy, a obie liczby bardzo szybko rosną. To wszystko sprawia, że obroty na rynku m-commerce zwiększają się o niemal 100 procent rocznie! To z kolei stawia nowe wyzwania, ale i otwiera nowe możliwości przed właścicielami e-sklepów.

Kupowanie on-line stało się już w Polsce bardzo popularną formą robienia zakupów, cenioną za oszczędność czasu i pieniędzy. W sklepach internetowych najchętniej kupujemy ubrania i dodatki, a także książki, płyty i urządzenia gospodarstwa domowego. W związku z tym wartość rynku e-commerce ciągle rośnie (w 2012 roku jego obroty wyniosły około 23 miliardów złotych), a e-sklepy rosną jak grzyby po deszczu. Naturalną koleją rzeczy pojawił się już w Polsce rynek m-commerce, a konsumenci coraz chętniej kupują za pośrednictwem urządzeń mobilnych.

Polska kontra reszta świata

 

Na świecie liderem pod względem ilości zakupów wykorzystujących m-commerce jest Wielka Brytania, gdzie kanał ten stanowi aż 18 procent całkowitej sprzedaży w Internecie. W 2012 roku mobilna sprzedaż wzrosła tam o ponad 200 procent! Z kolei w Stanach zjednoczonych każdy dolar zainwestowany w rozwiązania mobilne przynosi 20 dolarów zysku, a w zeszłym roku m-konsumenci dokonali zakupów za około 12 miliardów dolarów. Według statystyk w Europie Zachodniej co 15 sekund ktoś dokonuje zakupu za pomocą smartfona lub tabletu.

Liczba polskich m-klientów jest rzecz jasna o wiele niższa niż w krajach bardziej rozwiniętych – według różnych badań waha się od 8 do 16 procent – ale możemy spodziewać się jej szybkiego wzrostu w następnych latach.

W chwili obecnej ruch w sklepach internetowych generowany poprzez urządzenia mobilne wynosi około 9 procent. Mobilni konsumenci najczęściej kupują produkty z kategorii moda (prawie 20 procent), RTV i AGD (około 6 procent), usług telekomunikacyjnych (2,7 procent). Ponadto interesują się książkami i grami (2,4 procent), artykułami spożywczymi (2,3 procent) oraz akcesoriami z kategorii zdrowie i uroda (2 procent).

W Polsce, odwrotnie niż w Wielkiej Brytanii, niemal 73 procent ruchu na rynku m-commerce jest generowanych przez użytkowników smartfonów, pozostałe 27 procent zapewniają właściciele tabletów. Najpopularniejszymi systemami operacyjnymi urządzeń mobilnych są Android, iOS, Windows Phone.

„Mobile first”

 

Rok 2014 zapowiada się naprawdę interesująco – to czas, w którym rywalizacja o m-konsumenta zacznie się na dobre. Na co powinni zwrócić uwagę właściciele sklepów internetowych? Z pewnością należy trzymać rękę na pulsie i wdrażać nowe narzędzia i technologie. Jednym z ciekawych rozwiązań są „smart prices”, czyli ceny zmieniające się w zależności od dnia, godziny, a nawet lokalizacji klienta. Sklepy wprowadzają również możliwość rezerwacji towaru i jego późniejszego odbioru na miejscu, co jest dobrą okazją do zwiększenia obrotów dla sklepów tradycyjnych.

Technologie mobilne, już dostępne, ale jeszcze rzadko wykorzystywane jak np. kody QR czy znaczniki NFC pomogą wesprzeć sprzedaż on-line, a e-sklepom umożliwią wejście do „realu”. Ciekawym rozwiązaniem dla m-commerce są aplikacje przygotowane specjalnie z myślą o tym kanale sprzedaży, wykorzystujące między innymi grywalizację. Takie aplikacje pozwolą zaprezentować ofertę sklepu na specjalnych czasowych stoiskach rozlokowanych w przestrzeni miejskiej.

Jeszcze jednym kluczowym trendem będą zmiany w systemach płatności – w interesie banków i systemów szybkich płatności będzie dostosowanie się do potrzeb użytkownika mobilnego.

Warto zaspokajać potrzeby nowo powstającej w Polsce grupy m-klientów, bo według szacunków wartość tego sektora podwoi się w tym roku, osiągając wartość niemal miliarda złotych. Oczywiście wzrost zainteresowania kupowaniem za pomocą smartfonów czy tabletów zależy od tego jak szybko i efektywnie polskie e-sklepy wdrożą mobilne rozwiązania ułatwiające takie zakupy. A z pewnością jest o co walczyć…

„Co prawda, na chwilę obecną inwestycja w mobilną stronę, aplikację czy sklep może wydawać się jedynie atrakcyjnym wyróżnikiem na tle konkurencji. Jednak jak pokazuje przykład rynków zachodnich, w ciągu najbliższych miesięcy stanie się wymogiem. Dlatego, zamiast wstrzymywać się z wdrożeniem rozwiązań mobilnych, warto pomyśleć o tym już dziś. Nawet kilkumiesięczna zwłoka może okazać się dystansem trudnym do nadrobienia” – mówi Piotr Krawiec z mGenerator.pl

Aplikacja czy strona mobilna?

 

Trzy czwarte polskich sklepów internetowych nie wprowadziło jeszcze ani strony, ani aplikacji mobilnej, ale tylko 18 procent nie planuje wdrożenia żadnego z tych rozwiązań. Obecnie to strony mobilne są popularniejsze – być może dlatego, że są po prostu tańsze. Warto jednak zwrócić uwagę, że z aplikacji mobilnych korzysta 35 procent użytkowników smartfonów, a liczba ta zapewne będzie rosła. W związku z tym wzrasta też opłacalność inwestycji w aplikacje.

Aplikacje mobilne mają wiele zalet. Poza łatwą obsługą charakteryzują się interaktywnością, dzięki czemu przykuwają uwagę użytkownika na dłużej. W odróżnieniu od strony mobilnej pozwalają na wykorzystanie aparatu fotograficznego (np. do odczytania kodu QR) oraz modułu NFC, który umożliwia komunikację zbliżeniową. Ponadto użytkownik może pobierać dane z innych aplikacji.

Z kolei strona mobilna, poza niewątpliwą zaletą, jaką jest jej niższa cena, jest dostępna na różnych platformach. Przygotowuje się ją szybko na bazie zwykłej strony www; można tez stworzyć ją od nowa (i takie rozwiązanie jest zdecydowanie lepsze), tworząc subdomenę. Najczęściej stosuje się nazwę z literą „m” jak np. m.nazwadomeny.pl lub wyrazem „mobile” mobile.nazwadomeny.pl.

Optymalnie byłoby wprowadzić oba rozwiązania równocześnie. Dzięki temu nie tylko zwiększymy dostępność sklepu i dostosujemy go do wymagań klientów, ale także będziemy postrzegani jako nowocześni i innowacyjni. Za tym wszystkim idzie oczywiście zwiększenie sprzedaży, a w konsekwencji zysków. Wartością dodaną rozwiązań mobilnych są dane o lokalizacji klientów, nowe formaty reklamowe i wsparcie w zakupach tradycyjnych.

Przy wprowadzaniu rozwiązań ułatwiających m-klientowi zakupy w danym sklepie należy zwrócić uwagę na ich funkcjonalność, szybkość ładowania (zniecierpliwiony klient to klient stracony). W wersji dla tabletów warto pomyśleć o wprowadzeniu większych przycisków, które łatwo będzie nacisnąć palcem. W przypadku aplikacji mobilnej trzeba przede wszystkim wybrać system operacyjny. Obecnie najbardziej popularny jest wspomniany wyżej system Android, na drugim miejscu jest iOS, z którego często korzystają zamożniejsi klienci. W przypadku tabletów 80-procentowy udział w rynku ma iPad, Android z ponad 10-procentowym wynikiem jest na drugiej pozycji.

Jak podkreślają autorzy raportu „M-commerce w praktyce” dzisiaj handel mobilny w Polsce przypomina rynek sprzedaży internetowej dziesięć lat temu. Wnioski każdy może wyciągnąć sam…

MLM

Źródła:

http://www.egospodarka.pl/104207,M-commerce-w-Polsce-trendy-2014,1,39,1.html

http://socialpress.pl/2013/12/perspektywy-m-commerce-w-polsce-czy-warto-juz-inwestowac-w-ten-rynek/

http://mgenerator.pl/Raport_m-commerce_w_praktyce_wrzesie%C5%84_2013_mGenerator.pdf

Artykuł M-commerce – nowy kanał sprzedaży w Polsce pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>