Najpierw sami tworzymy własne nawyki, potem nawyki tworzą nas – John Dryden
Wbrew temu, co lubimy o sobie myśleć, w podejmowaniu codziennych decyzji rzadko kierujemy się racjonalnymi przesłankami, a aż 40 procent naszych rzekomo świadomych wyborów to w rzeczywistości nawyki, czyli zautomatyzowane, wykonywane niemalże odruchowo czynności. Trudno więc nie zgodzić się z cytowanym wyżej Johnem Drydenem. Za historiami ludzi sukcesu, jak się okazuje, nie stoją zazwyczaj niezwykłe talenty czy wybitna inteligencja, ale właśnie umiejętność zbudowania pożytecznych i wartościowych nawyków, które krok po kroku prowadzą na sam szczyt.
Jak to jednak w życiu bywa, to niezbyt przydatne, a często wręcz szkodliwe nawyki dziwnym trafem łatwo, wręcz niezauważalnie stają się stałym elementem naszej codzienności – w przeciwieństwie do tych, którymi chcielibyśmy się pochwalić. Łatwiej uzależnić się od oglądania głupawego serialu, palenia papierosów, picia kilku filiżanek kawy dziennie czy spędzania zbyt dużej ilości czasu na Facebooku niż zacząć regularnie ćwiczyć, systematycznie uczyć się języka, grać na pianinie albo czytać wartościowe książki.
Nie oznacza to jednak, że się nie da. Doskonałym przykładem jest nawyk mycia zębów, bez czego zdecydowana większość z nas nie wyobraża sobie porannej i wieczornej toalety. Nie zawsze tak było – jeszcze 100 lat temu ludzie codziennie szczotkujący zęby byli w zdecydowanej mniejszości. Charles Duhigg w książce „Siła nawyku” opisuje w jaki sposób powstał mechanizm, który spowodował, że jeszcze przed druga wojną światową mycie zębów stało się nawykiem ponad połowy Amerykanów. Autorem tego sukcesu był Claude Hopkins, twórca słynnych kampanii reklamowych Palmolive i Good Year, który dostał zlecenie wypromowania pasty do zębów Pepsodent. Trudno jednak reklamować coś, na co w ogóle nie ma zapotrzebowania.
Hopkins potrzebował hasła, które uświadomiłoby Amerykanom konieczność i korzyści płynące z dbania o higienę jamy ustnej. Hasła, które zawierałoby jednocześnie wskazówkę i nagrodę, czyli dwa czynniki odpowiadające za powstanie nawyku. I wymyślił je: „Po prostu przejedź językiem po własnych zębach. Poczujesz nalot – on właśnie sprawia, że twoje zęby tracą blask i stają się podatne na próchnicę”. Ludzie robili to odruchowo. Za sukces kampanii odpowiadała jeszcze jedna rzecz, mianowicie świeży i lekko drażniący smak pasty, do którego jej użytkownicy szybko się przyzwyczaili, a kiedy zapomnieli umyć zębów, odczuwali brak chłodnego mrowienia w ustach, które szybko skojarzyło im się z czystością. W momencie, w którym mrowienie w ustach i czystość stały się jednoznaczne, a ludzie zaczęli pragnąć tego doznania, narodził się w nich nawyk mycia zębów. Efekt? Po 10 latach od kampanii odsetek osób używających Pepsodentu wzrósł z 7 do 65 procent.
Na autopilocie
—
Dlaczego nawyki mają tak duży wpływ na nasze życie? Ponieważ podejmowanie decyzji to proces, który wymaga od naszego mózgu sporego wysiłku. Nawyk go w tym wyręcza, dlatego tak chętnie włączamy tryb automatyczny. Według Ellen Langer z Uniwersytetu Harwarda aż 85 procent czynności wykonujemy bez udziału świadomości. Jak pokazały badania przeprowadzone na szczurach za działania nawykowe odpowiadają zupełnie inne struktury mózgu niż te uaktywniające się w chwili podejmowania decyzji. Pamięć o nawykach zapisana jest w jądrach podstawy (mają wielkość orzecha włoskiego). To wyjaśnia, w jaki sposób osoby dotknięte amnezją potrafią trafić do łazienki w swoim domu, chociaż nie pamiętają, że były tam pięć minut wcześniej i już raz umyły zęby.
Inny eksperyment, w którym za króliki doświadczalne posłużyli głodni studenci, udowodnił, że samokontrola jest zasobem, który dość szybko ulega wyczerpaniu (co tłumaczy, dlaczego większości z nas nie udało się wytrwać w postanowieniach noworocznych). Studenci, których poproszono by powstrzymali się wcześniej od jedzenia, byli przekonani, że biorą udział w badaniach na temat żywności. Podzielono ich na dwie grupy i wprowadzono do sali, gdzie na stole stały dwie miski – jedna pełna świeżo upieczonych, intensywnie pachnących czekoladowych babeczek, druga wypełniona rzodkiewkami. Jednej grupie pozwolono jeść ciastka, druga mogła pożywić się wyłącznie rzodkiewkami. Mimo smakowitych zapachów studenci z drugiej grupy potrafili nad sobą zapanować i nie skusili się na babeczkę. Po jakimś czasie badacze dali obu grupom zadania matematyczne (niemożliwe do rozwiązania). Co się okazało? Grupa, która musiała walczyć z czekoladową pokusą poddała się znacznie szybciej, bo już po 8 minutach. Natomiast studenci, którzy nie musieli się wcześniej kontrolować, poświęcili na rozwiązywanie łamigłówek ponad dwa razy tyle, bo 19 minut.
Łatwo więc zrozumieć, że codzienna walka z dawnymi przyzwyczajeniami wymaga od nas sporej ilości energii i bywa niezwykle męcząca. Dlatego wyrobienie nawyków, które nie wymagają od nas umysłowego zaangażowania, jest kluczem do wielu życiowych sukcesów.
Instrukcja obsługi nawyków
—
Do zbudowania nowego nawyku potrzebujemy wyraźnej wskazówki, dzięki której podejmiemy działanie, nagrody za wykonane zadanie i pragnienia – podstawy naszej motywacji. Jeśli na przykład moim celem jest nauczenie się hiszpańskiego, a więc poświęcanie codziennie 40 minut na ćwiczenie tego języka, pragnieniem będzie samodzielny wyjazd do Ameryki Łacińskiej, wskazówką – rytualne zasiadanie do biurka o 18.00 i otwieranie podręcznika, a nagrodą satysfakcja z postępów lub coś bardziej namacalnego, na przykład obejrzenie filmu po wykonanej pracy. Te trzy elementy tworzą pętlę nawyku i sprawiają, że po upływie pewnego czasu codzienna porcja słówek stanie się czymś oczywistym, niewymagającym nadwyrężania siły woli.
Ile to potrwa? Tak naprawdę trudno powiedzieć. Budowanie nawyku jest sprawą bardzo indywidualną. Zależy od naszych predyspozycji i tego, jak bardzo nowy nawyk odbiega od dotychczasowych przyzwyczajeń. Jeśli do tej pory nie uprawiałeś żadnego sportu, trudno będzie Ci nagle zacząć biegać trzy razy w tygodniu. Powszechny pogląd głosi, że na przyswojenie nowego nawyku potrzebujemy około miesiąca. Badania Philippy Lally z University College London pokazują jednak dużą rozpiętość. Niektóre z badanych przez nią osób potrzebowały zaledwie 18 dni, inne ponad dwustu…
Należy zatem uzbroić się w cierpliwość i zwalczyć częsty odruch pod tytułem „A niech to…” Trzeba pamiętać, że nowe nawyki są niezwykle kruche, trzeba je pielęgnować niczym delikatne rośliny. Bardziej naukowe określenie momentów zwątpienia, w których stwierdzamy, że nowe przyzwyczajenie nie jest warte całego wysiłku jaki w nie wkładamy (typu zrywanie się o 6 rano, żeby pójść na basen), to „What the Hell Effect” – w wolnym tłumaczeniu „Do diabła z tym”. Ten fenomen pokazuje, że w początkowych fazach kształtowania nowych przyzwyczajeń jesteśmy bardzo podatni na rezygnację przy pierwszym potknięciu. Kto tego nie zna? Obiecujemy sobie nie jeść słodyczy, a dwa dni później babcia częstuje nas pysznym tortem… i postanowienie bierze w łeb.
Zamiast jednak całkowicie rezygnować z postanowienia i przypuszczać szturm na szafkę ze słodyczami, którą omijaliśmy szeroki łukiem przez te straszne 48 godzin, lepiej zawczasu opracować plan awaryjny, przewidujący możliwe wpadki. Jeśli już skusimy się na zakazane słodycze, w ramach „kary” możemy poświęcić 30 minut na jazdę na rowerze. Jeśli jesteś zbyt zmęczony, żeby zasiąść do nauki hiszpańskiego, obejrzyj hiszpańskojęzyczny film zamiast ślęczeć nad gramatyką.
Czasem wystarczy uświadomić sobie, co tak naprawdę nas zniechęca – brzydka pogoda, zakwasy, a może brak przekonania co do konieczności zmian? Bywa, że drobna zmiana przynosi doskonałe rezultaty. Znajomy, który co rano walczył ze sobą aby wstać i pójść biegać, zaczął wieczorem kłaść buty do biegania tuż przy łóżku, aby były pierwszą rzeczą na którą padnie jego wzrok. To pomogło mu przezwyciężyć początkowe lenistwo. A kiedy bieganie weszło mu w krew, nie może się wręcz doczekać porannych treningów…
http://99u.com/articles/17123/5-scientific-ways-to-build-habits-that-stick
http://www.focus.pl/czlowiek/sila-nawyku-czyli-jak-ugasic-slomiany-zapal-10800