W kamienicy wysokiej na tysiąc pięter, na samej górze tego najwyższego budynku na Świecie wybudowanym w samym pęku tegoż mieszkał E-benek Skrudż. Obrzydliwie i nieprzyzwoicie bogaty NAD-TOP-LIDER międzynarodowego Multi Level Marketingu. Liczni top liderzy, dystrybutorzy i właściciele firm MLM pukali do niego, stukali do niego, listy słali, maile pisali i wszelkie inne formy kontaktu podejmowali, żeby tylko E-benek zechciał dla nich i z nimi pracować oraz żeby zechciał choćby rąbek najmniejszy swej wielkiej tajemnicy sukcesu i sposobu na tak znakomite pomnażanie kapitału im zdradzić. On jednak za każdym razem odmawiał, mnożąc jednocześnie swój majątek i wspinając się po kolejnych, stopniowo dobudowywanych piętrach swej – obecnie już najwyższej bezapelacyjnie na całym globie – kamienicy.
W kamienicy wysokiej na tysiąc pięter, na samej górze tego najwyższego budynku na Świecie wybudowanym w samym pęku tegoż mieszkał E-benek I tak przyszło Boże Narodzenie roku MLM-owego trudno teraz dokładnie ustalić którego. Pukania, nawoływania i prośby, a nawet groźby od chcących poznać top sekret E-benka Skrudża nie milkły, ale noc wreszcie nastała i bohater naszej opowieści zległ się spać na swe licznie czy raczej bezlicznie zgromadzone pieniądze. Na niczym innym bowiem E-benek sypiać już od lat wielu nie był przyzwyczajony, jak tylko na swej ukochanej mamonie. Kiedy tylko wtuliwszy się w swoje dolary, jeny, yuany, euro, złotówki, rupie i inne korony oraz funty zasnął nasz NAD-TOP-LIDER, powieki jego na powrót uniósł Duch Dawno Upadłych Zastępów MLM-owych, który przywołał E-benka do siebie i razem ze sobą kazał mu na rekonesans w przeszłość smutną i nieodwracalną udać się czym prędzej. Patrzy więc nasz bohater na godne pożałowania i jakże niepotrzebne bankructwa i upadłości oraz na szaleńcze, z góry skazane na fiasko próby ratowania czegokolwiek z tego, co pozostało. Widzi też swoją własną kamienicę, która na ów czas zbudowana była do piętra jedynie tylko 500-nego. Spogląda na dobijających się do bramy tejże kamienicy MLM-owych desperatów, na których jakaś dziwnie do niego samego podobna, choć sporo jednak młodsza postać splunąć nawet nie raczy ze szczytu budowli – dumnie kroczy jedynie i cygaro pociąga co i raz to, uśmiechając się szyderczo i z kpieniem wyraźnym z tych, którym jakoś nie idzie w interesach, krocząc z jednej komnaty do następnej. Patrzy nasz NAD-TOP-LIDER i od razu też na Ducha spogląda, ale Ducha już nie ma. Już E-benek w łóżku swoim leży. Śpi nawet. Chrrrapie.
Niedługo jednak trwa sen spokojny, bo oto Duch Dystrybutorów Obecnie Szukających Mentora wbija się w odpoczynek E-benka i zakazuje mu zamykania oczu na problemy i sprawy ważne nawet wtedy i mimo tego, że noc już dawno czarna nastała. Bo zamykanie oczu w noc czarną z nazwy i wyglądu sprawić może zamknięcie oczu prawdziwe i na zawsze wielu ludzi MLM-u, którzy tu i teraz działać chcą i mogą, ale wsparcia potrzebują oraz wiedzy i doświadczenia, jak również pomysłu dobrego łakną. Duch zabiera E-benka w miejsca doskonale mu znane i w czasy wcale nie odległe. Bo oto Skrudż nasz widzi, jak już niemal cały MLM do niego puka i nawołuje, aby ten pokazał ścieżkę i dał wskazówki na drogę, bo inaczej wszystko się w niwecz rozpuknie i w pył tylko obróci. A szkoda by było, bo potencjał tkwi w branży ogromny i energii też by nie zbrakło, jak się zdaje. Widzi to wszystko E-benek Skrudż i oczom własnym dowierzać nie chce, przeciera je, czyści pozłacane okulary – pozłacane, a nie złote, bo nawet okularmanowi zarobić za dużo nasz bohater nie chciał dać, bo taki oszczędny. W każdym razie zdziwiony jest widokiem, jaki mu się ukazuje i wydaje się też być nim zniesmaczony. Łkać przy tym zaczyna, dygocąc jakby z zimna i ogólnie truchlejąc pod wpływem całej tej swojej, nocnej, przygnębiającej wędrówki, która coraz bardziej go męczy, przeraża i wykańcza mentalnie, bo przecież nie finansowo raczej. Wreszcie Skrudż zlega na swoje szeleszczące banknoty i chrapać zaczyna niczym stary pijak, który wprost z oberży do rynsztoka trafił i tam utkwił, by dobrnąć do dnia lub dna.
I tym razem jednak sen nie trwa długo, bo oto z łóżka swą mocą sprawczą Skrudża strudzonego Duch Świata BezMLMowego wydobywa i do kolejnej, trzeciej już tej nocy, podróży w czasie zmusza naszego E-benka. Ten zaś patrzy i nadziwić się nie może. Wkoło ani jednego dystrybutora, ani jednej firmy czy choćby firemki – BA! – firemeczki MLM! Nie ma liderów, klientów, programów i planów marketingowych. Nie ma tytułów dyrektorskich, nie ma premii, nagród, zagranicznych wyjazdów i spotkań integracyjnych, ani szkoleń żadnych. Nie ma Rankingu MLM i Managera MLM, które od ponad stu lat były dla niego lekturą obowiązkową, źródłem wszelkiej informacji, satysfakcji i jedyną praktycznie formą kontaktu z branżą i jej ludźmi. Nie ma w zasadzie niczego, co było do dziś jeszcze środowiskiem naturalnym, czymś oczywistym i tak naturalnym, a nawet niezbędnym do życia, jak oddychanie. Znikło. W perzynę się obróciło. Na koniec tej podróży Duch Świata BezMLMowego zabrał Skrudża na jego własny grób. Pozłacany, wysadzany drogimi kamieniami, pięknie zdobiony rzeźbami, inskrypcjami i malowidłami, ale – tak, jak truchło w środku – martwy na wskroś. Na grobie tym, w centralnej jego części w oczy aż kłuje wielki, wyryty pięknymi literami napis: Tu leży ostatni NAD-TOP-LIDER MLM, który nie chciał się podzielić swoją wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami z innymi ludźmi MLM. To dlatego cała branża chyli się ku upadkowi i upada!
Kiedy E-benek Skrudź odczytał wreszcie całą tę inskrypcję, krew w jego żyłach i tętnicach zagotowała się, a z oczu płynąć zaczęły łzy nieszczęścia, złości, żalu i wściekłości na siebie samego. – To nie może być prawda – zawołał wreszcie na głos nasz bohater i zawył z bezsilności, unosząc głowę wysoko w niebo.
– To nie może być prawda – zawołał E-benek Skrudż, szamocząc się zaplątany w pościeli i zrywając z siebie szlafmycę. Za oknem było już jasno, a radosne okrzyki dystrybutorów MLM dobywające się zza okna obwieszczały, że już teraz i właśnie w tym momencie przyszedł czas na ostatnie, bezpośrednie, sieciowo merketingowe zakupy przedświąteczne.
E-benek Skrudż w tej właśnie, a nie żadnej innej sekundzie zerwał się ze swego banknotami wyłożonego barłogu i popędził w nocnej – a jakże – koszuli wprost na ulicę. Tam, niczym obłąkany, wrzeszczał i deklarował: – Wszystkie moje doświadczenia, wszelkie nauki, spostrzeżenia, wiedzę mą całą i energię oraz zapał i własne umiejętności przekażę Wam moi drodzy i mili! Szkolenia specjalistyczne ufunduję, ba! – akademię całą, albo i uniwersytet ustanowię dla kształcenia w MLM-ie, by wiedza i nauka nie w las, a w lud szły i z kryzysem walczyć skutecznie zdołały… i tak wrzeszczał Skrudż nasz odmieniony do wieczora, aż pierwsza, a potem druga i wreszcie milionowa gwiazda MLM na nieboskłonie zabłysnęła, dzięki jego szczodrości, hojności i wielkiej dobroduszności oraz determinacji w niesieniu kaganka edukacyjnego w brać MLM-ową, a wszystko ja – skryba branżowy, sieciowo marketingowy na własne oczy widziałem, na własne uszy słyszałem i wam tu w detalach przedstawiłem, ku waszej – mam nadzieję – uciesze.
A! I jeszcze jedno! Dziś rano widziałem, jak na saniach pognał ten nieco przysadzisty, na czerwono odziany i w wielki wór wyposażony, siwy gość w śmiesznej czapce z białym pomponem. Gdzie pognał? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że w waszą stronę!
Wesołych Świąt!
Marek Łuszczki