Czy macie jakąś ulubioną polską komedię, której już sam tytuł wywołuje u was uśmiech? Może jest jakiś utwór muzyczny, który szczególnie was rozczula? Myślę że większość z nas ma takie „osobiste perełki”. Tę cudowną przypadłość wykorzystują fachowcy od wpływu. Jak to robią i co mogą uzyskać o tym już za chwilę.
Zacznijmy od tytułowego laureata, ów tajemniczy rosyjski noblista, to profesor Iwan Pietrowicz Pawłow (1849-1936) znany z odkrycia odruchów warunkowych u zwierząt („odruch Pawłowa”). W czym jego dorobek może nam pomóc, a brak wiedzy na ten temat zaszkodzić? Jak działa warunkowanie w naszym życiu? Może to być miejsce, w którym przeżyliśmy kiedyś coś przyjemnego (np. romantyczny weekend w Paryżu) przywołuje w nas tamte stany, kiedy do niego wracamy (również w samych myślach). Podobnie podczas swojego wystąpienia prezentujący w zależności od tego, o czym mówi, warunkuje podświadome reakcje słuchaczy na dane miejsce. Jeśli mówi o rzeczach przyjemnych np. sielankowych wakacjach, „nadaje mu pozytywne zabarwienie emocjonalne”, jeśli mówi o rzeczach nieprzyjemnych np. wypadku samochodowym, krwi, szczątkach ciał, dzieje się odwrotnie. Właśnie w taki sposób może wpływać na emocje słuchaczy. Jeśli dobrze udało mu się uwarunkować dane miejsce na dobre emocje np. śmiech, rozluźnienie, to, kiedy energia na sali opada, może ją nieco podnieś, wracając do tego miejsca. W zależności od „uwarunkowania” może wywołać różne stany skupienia czy zaangażowania. Miejscem warunkowania nie musi być tylko podłoga. Może to być również miejsce na ścianie, może być to jedna z jego dłoni. Również odpowiednio zakotwiczony (jak to się określa w neurolingwistycznym programowaniu) gest, czy słowo może być „wyzwalaczem” jakiegoś stanu na widowni. Oczywiście „gest na rozbawienie” nie rzuci wszystkich na kolana w konwulsjach śmiechu, ale może znacząco podnieść nastrój audytorium.
Jeśli jeszcze nie jesteś przekonany, to sprawdź, jak sam zareagujesz na swoją naturalną kotwicę. Pamiętasz, jak wygląda przecudownie pachnąca i wykręcająco kwaśna cytryna?. Miałeś kiedyś okazję wycisnąć sobie odrobinę soku wprost do ust? Co czułeś, kiedy sok dostał się do tylniej części jamy ustnej? Czułeś lekkie szczypanie? Ślinianki już pracują… czy mam pisać dalej. Przecież teraz nie jesz cytryny. Ba! Nawet nie czujesz jej zapachu (a może właśnie już czujesz). Kontynuujmy. Czy odgadłbyś po takim opisie o jakie stworzenie chodzi? „Małe, wredne, swędzące owady, a konkretnie „owadzice krwioholiczki”. Tak, to komary. Pamiętasz jakie to uczucie, kiedy ukąsi cię komar? Jakie to bardzo irytujące, kiedy nie można się powstrzymać i po prostu musisz się drapać bo to jest silniejsze od ciebie. Co gorsza, im bardziej się drapiesz, tym jeszcze bardziej swędzi. Choć to było jedno ukłucie, to już czujesz, jak całe ciało zaczyna cię swędzieć bardziej i bardziej. Słyszysz to okropne bzyczenie, tak namolne choć „od komarne”. Dobrze, tyle z poradnika małego sadysty. Mam nadzieję, że wystarczająco dosadnie zilustrowałem mechanizm „wspomnienie – reakcja fizyczna”. Można tę technikę stosować w wielu sytuacjach, również z korzyścią dla siebie. Na przykład, aby uzyskać dobry stan potrzebny przy wystąpieniu. Warto wykorzystać już istniejąca kotwicę względnie wprowadzić nową.
Już tłumaczę jak to zrobić: wykonaj dokładnie to, o co cię proszę. Od tego zależy rezultat!
Pomyśl teraz, że masz przemawiać do grupy (ty wiesz jakiej) … zobacz to!
Kiedy sobie to wyobrażasz, to co czujesz? Drżenie, zdenerwowanie, suchość w gardle?
OK. Sprawdź, która jest godzina.
Teraz pomyśl, że jest gorąco, wprost upalnie, a ty, spragniony, po całym dniu pracy, możesz spokojnie zasiąść w chłodnym cieniu, w ulubionym miejscu, gdzie czeka już na ciebie twój ulubiony napój. Jaki dźwięk mógłbyś wydać na jego widok. Może filuterne, przeciągłe „mmm” lub lekkie westchnięcie. Może nie wydajesz dźwięku, ale wykonujesz jakiś gest np. zacieranie rąk, wnoszenie oczu ku górze albo jedno i drugie.
Nazwijmy to dźwiękiem lub gestem „zadowolenia”. Jeśli masz już coś takiego, to proszę, abyś pozwolił sobie:
wyraźnie usłyszeć ten dźwięk – wydaj z siebie ten dźwięk teraz.
Poczuć w sobie, jak jest teraz przyjemnie.
Zobacz w fantazji swoją twarz.
Może się uśmiechasz, przełykasz ślinę, mrużysz oczy – przyjemnie?
OK.
Wymień trzy pierwsze litery alfabetu. Wspaniale.
Teraz wyobraź sobie siebie stającego przed sporym audytorium. Zobacz wyraźnie siebie i swoich słuchaczy na sali. Przyjrzyj się i sprawdź, jakie masz uczucie.
Jeśli jest nadal mało sympatyczne, to proszę teraz w swoim własnym tempie wydaj z siebie dźwięk lub wykonaj gest zadowolenia, teraz… i jeszcze raz…, i jeszcze raz! Poczekaj chwilę, niech się rozejdzie po całym ciele. Bardzo dobrze!
Kiedy teraz patrzysz na audytorium, to jak zmieniły się twoje odczucia? Jeśli jest trochę lepiej, to znaczy, że się udało. Być może po raz pierwszy w świadomy sposób zastosowałeś kotwicę. Gratuluję!
Jestem teraz za daleko, abym mógł cię poprowadzić w tym ćwiczeniu osobiście, ale jeśli głęboko wszedłeś w stan „zadowolenia”, zmiana będzie odczuwalna. Im z bardziej intensywnymi wrażeniami związana jest kotwica, tym silniej działa. Cóż by się mogło dziać, gdyby tak w łóżku powtarzać partnerowi do ucha, właśnie w tym „szczególnym momencie” – „kocham cię”, a potem, w innych dowolnych sytuacjach powtarzać to. Ok. Chyba się zagalopowałem…
Wróćmy do kotwic przestrzennych. Mamy, dajmy na to, dwa miejsca, jedno z dobrą konotacją drugie ze złą. Jeśli będziemy chcieli jakąś ideę obrzydzić audytorium, mówimy o tym z miejsca ze złą konotacją. I oczywiście odwrotnie. Należy tu zwracać szczególną uwagę na to, gdzie jaki stan został zakotwiczony, bo możemy narobić sobie niezłego bigosu, jeśli się pomylimy – znam taki przypadek z autopsji. Byłem zaskoczony, czemu sala tak mało entuzjastycznie reaguje na to co mówię – zawsze w tym momencie były owacje, a dopiero po chwili uświadomiłem sobie, w jakim miejscu stoję. Była to dla mnie nauczka, żeby nie mnożyć zbytnio liczby tych miejsc. Pamiętać też warto, że jeśli długo gestykulujemy podczas mówienia o mało sympatycznych rzeczach jedną ręką, lepiej jest uaktywnić drugą, kiedy zaczniemy mówić o rzeczach miłych. Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt kotwiczenia. Nasze zachowania są również często zakotwiczone. I tak np. kiedy nasz partner zaczyna się z nami kłócić, uruchamiają się kotwice zachowań – swego rodzaju matryce, według których najczęściej się kłócisz, takie „mikroscenariusze”. Analogiczna sytuacja może mieć miejsce na sali. Kiedy słuchacze nie uśmiechają się, a na dodatek parę osób ziewnęło, może uruchomić się w tobie obawa, że audytorium nie jest zainteresowane tym, co mówisz. „Bo przecież ziewanie, to ewidentny brak zainteresowania, prawda?”). Niezupełnie. Jeśli nikt wcześniej nie przekonał cię, że takie sytuacje są normalne i że to może dobry moment na przerwę, to rzeczywiście możesz się czuć nieswojo. Pamiętaj też o miejscach we własnym mieszkaniu i nie pracuj tam, gdzie odpoczywasz i nie odpoczywaj tam, gdzie pracujesz. Dlaczego? Trudniej będzie ci się zmobilizować do pracy w miejscu odpoczynku, jak również słabiej będziesz odpoczywał w miejscu gdzie zwykle intensywnie pracujesz.
Krzysztof Kulesza
Kontakt:
adres e-mail : biuro@krzysztof-kulesza.pl