Wątpię, więc jestem
Jeśli sami sobie stawiamy takie pytanie, to znaczy, że w ogóle zastanawiamy się nad sobą, analizując własne poczynania, decyzje i ich korzystne i niekorzystne efekty. Jeśli tak właśnie się dzieje, to dobrze, ponieważ tylko wtedy jesteśmy w stanie na bieżąco diagnozować i eliminować błędy, niedociągnięcia i coś, co ja osobiście nazywam złymi praktykami. Na złe praktyki składają się w moim przekonaniu utarte odruchy i przyzwyczajenia, tendencja do rezygnacji z działań, które szybko nie przynoszą spodziewanych efektów, a przede wszystkim wadliwe określanie celów, jakie chcemy osiągać. Jeśli zadajemy sobie pytanie, z którego pośrednio lub bezpośrednio wynikają nasze własne wątpliwości i być może nawet brak wiary we własne siły, to paradoksalnie dobrze. Lepsze to jest na pewno od zadufania, które bardzo często prowadzi do zarozumialstwa, a w konsekwencji – oczywiście w ekstremalnych przypadkach – do upadku. Wątpienie jest, moim zdaniem, jedną z najlepszych dróg do samodoskonalenia się. Oczywiście tylko wtedy, kiedy wpływa na nas konstruktywnie, czyli, gdy motywuje do działania. Należy w tym miejscu wyraźnie odróżnić wątpliwości od zwątpienia graniczącego z rezygnacją. Wątpliwości nie powinny mylić się nam ze zwątpieniem i poddaniem się. Nie wolno nam dopuszczać do siebie myśli, że się do czegoś nie nadajemy! Bo jeśli taki komunikat zaczniemy sami do siebie wysyłać, wtedy nastąpi blokada na wszelkie inne – w tym także te pozytywne – komunikaty przychodzące z zewnątrz.
Wątpliwość, która staje się inspiracją
Czemu służyć mogą nasze własne wątpliwości? Zdołowaniu, poczuciu braku wartości i chęci poddania się. Mogą też przyczynić się do zmian na lepsze. Wystarczy tylko, abyśmy potraktowali je bardziej jako źródło cennych informacji na temat tego, co ewentualnie robimy źle w naszym biznesie, a mniej jako źródło negatywnych emocji. Jeśli na podstawie rzetelnych i uczciwych przemyśleń dojdziemy do wniosku, że nie wszystkie nasze biznesowe decyzje i ruchy są właściwe, to po pierwsze możemy je skorygować, a po drugie – jeśli sami nie mamy chwilowo pomysłu – możemy poradzić się naszych znajomych, partnerów biznesowych lub autorytetów, których przecież na tym portalu nie brakuje. Jeśli pytamy sami siebie: Czy ja rzeczywiście nadaję się do biznesu? To tak naprawdę zadajemy sobie pytanie: Co jest nie tak ze mną i z tym, jak działam? To pierwsze pytanie jest jedynie czynnikiem inicjującym pewien proces myślowy, a później także cykl działań naprawczych, które w swojej istocie i w finalnym efekcie przyczyniają się do nastania lepszych czasów, rozwinięcia naszego biznesu i w konsekwencji podniesienia się poziomu nie tylko naszego własnego życia.
Słabością silni
Ten nieco przewrotny śródtytuł należy potraktować jako pewien skrót myślowy. Wątpienie w siebie wtedy tylko i tylko wtedy doprowadzi nas do „samowzmocnienia”, kiedy nas wcześniej kompletnie nie zdołuje i psychicznie nie obezwładni. Nie należy się zatem napawać myśleniem o swoich słabościach w przekonaniu, że sama ta czynności ma właściwości umacniające i pomoże nam niejako automatycznie. Tak się nie stanie, bo cudów nie ma. O wszystko musimy zadbać sami i nad wszystkim sami zapanować. Kiedy zatem dopada nas słabość i czujemy, że zaczynamy tracić podstawy oraz przekonania co do umiejętności, zalet i wszelkich innych pozytywnych stron naszego biznesu i szerzej całej naszej aktywności, wtedy po pierwsze nie wpadajmy w panikę, a po drugie – i to jak najszybciej – przeanalizujmy nasze ostatnie, a i te wcześniejsze poczynania, decyzje i działania. Martwienie się samym tymczasowym i najczęściej przemijającym zwątpieniem we własne siły i umiejętności nie ma absolutnie żadnego sensu, jeśli nie prowadzi nas nigdzie dalej!
A zatem, kiedy stawiamy sobie samym wprost pytanie: Czy ja rzeczywiście nadaję się do biznesu? To od razu – na wszelki wypadek – odpowiedzmy sobie: Tak! Oczywiście, że tak! Zróbmy to, bo ta odpowiedź jest niemal na pewno prawdziwa, choć w danym momencie wydaje nam się inaczej.
A kiedy powinnyśmy zacząć naprawdę się martwić? Wtedy, gdy dojdziemy do wniosku, że nie mamy wobec siebie już absolutnie żadnych zastrzeżeń, uwag czy wątpliwości…
■
Marek Łuszczki