Anna Szawerda uwielbia nawiązywać nowe znajomości, poznawać ludzi, rozmawiać z nimi. Zawsze najważniejszy jest dla niej człowiek. Zasadami tymi kierowała się również wtedy, gdy współpracowała z firmami sprzedaży bezpośredniej. Z czasem odkryła jednak, że to MLM jest dla niej tą najbardziej właściwą drogą do realizacji marzeń.
Jak zaczęła się Pani przygoda ze sprzedażą bezpośrednią?
Dzięki mojemu ówczesnemu chłopakowi, a obecnemu mężowi. Oboje studiowaliśmy, ja zostałam nauczycielem, a on podjął pracę jako przedstawiciel handlowy. To było w 1992 r. Zarobił wtedy więcej, niż jego dyrektor, który też był pracownikiem. Jednak odgórnie zostało mu narzucone, że jego zarobki nie mogą przekraczać wynagrodzenia dyrektora. Z tego powodu zmienił pracę i zaczął działać w firmie sprzedaży bezpośredniej. A ja towarzysząc mu w tej podróży, obserwowałam i uczyłam się.
A co skłoniło Panią, żeby pójść w ślady męża?
Zrozumiałam, że na etacie nie mogę zarobić więcej pieniędzy, nawet gdybym pracowała więcej godzin i podniosła swoje kwalifikacje. Nie zarobiłabym takich pieniędzy, dzięki którym mogę realizować swoje marzenia. Zresztą już jako nastolatka obserwując rodziców, którzy ciężko pracowali obiecałam sobie, że nie będę żyć monotonnie i standardowo: praca – dom – praca.
Niektórzy mówią, że małżonkowie nie powinni razem pracować, bo wtedy przebywają ze sobą zbyt długo. Jaki jest Pani punkt widzenia w tej sprawie?
A można pracować osobno? To nie oznacza, że razem spędzamy 24 godziny. Każde z nas ma swoje zadania i czasami pracujemy nawet w innych miastach. Oczywiście, że mieliśmy różne etapy w naszym życiu. Przeszliśmy czas dominacji raz jednego partnera, raz drugiego. Nawet rywalizowaliśmy ze sobą. Ale odkryliśmy, że każde z nas jest dobre w czymś innym, więc zaczęliśmy się uzupełniać. To fantastyczne, kiedy małżonkowie mogą się wspierać również zawodowo.
Razem z mężem działa Pani już wiele lat. Rozumiem, że model wspólnego zarabiania pieniędzy sprawdził się w Państwa przypadku. Jak wygląda u Państwa podział obowiązków?
Śmiejemy się, że jesteśmy jak reklama telekomunikacji, mąż – rozum, a ja – serce. Mąż ma ścisły umysł i pilnuje całej biurokracji. W mig łapie plan marketingowy i wie, co i jak zrobić, aby osiągnąć sukces. Jest poukładany i lubi, kiedy wszystko jest na swoim miejscu. Natomiast ja uwielbiam nawiązywać nowe znajomości, poznawać ludzi, rozmawiać z nimi. Jestem towarzyskim sangwinikiem i wszędzie mnie pełno. Dlatego Tomek zajmuje się marketingiem, dba, żeby wszystko się zgadzało, a ja zajmuję się rekrutacją i szkoleniami.
Przez wiele lat pracy w sprzedaży bezpośredniej współpracowaliście Państwo z kilkoma firmami. Z czego to wynikało?
Każda zmiana firmy była trudną decyzją i wynikała ze zmian na rynku. Sprzedaż bezpośrednia jest specyficzną formą zarabiania na życie. Wiąże się z ciągłym poszukiwaniem klienta. Kiedy następuje nasycenie danym produktem i mija czas jego wielkiego wzrostu, zaczynają się poszukiwania i pojawia się coś nowego, w co ludzie chętnie się angażują. Więc albo idziesz z duchem czasu, albo zostajesz sam.
W 2005 r. rozpoczęliście współpracę z firmą MLM – Akuną. Dlaczego MLM?
Zmęczeni tymi wiecznymi łowami dostrzegliśmy coś wyjątkowego w MLM. Raz dobrze wykonana praca może zacząć przynosić ci korzyści długotrwale. Zadowolony klient wraca co miesiąc. Nie od razu byliśmy gotowi na tą współpracę. Wcześniej duża prowizja, a teraz kilka złotych za ten sam czas pracy – to było trudne do przeskoczenia. Ale kiedy po 3 miesiącach okazało się, że zarabiamy coraz więcej, a czasu poświęcamy tyle samo (a nawet mniej, ponieważ wyjechaliśmy na zaplanowany wcześniej urlop), to w końcu pojęliśmy ten system. Ponadto MLM to szkoła osobistego rozwoju. Zaczęliśmy więcej czytać, szkolić się i poznawać wspaniałych ludzi, którzy byli ukierunkowani na rozwiązania, a nie na problemy. To było niesamowite doświadczenie. Zrozumieliśmy, że tak naprawdę wszystko zależy od nas samych, że możemy osiągnąć wszystko to, na co pozwolą nam nasze umysły. Kocham niezależność w każdym tego słowa znaczeniu, a MLM daje nieograniczone możliwości finansowe, dysponowania własnym czasem, możliwości ciągłego rozwoju i decydowania z kim pracuję.
Od początku działania w branży sprzedaży bezpośredniej, aż do chwili obecnej macie Państwo w swoim zespole wiele tych samych osób. Czemu zawdzięczacie ich lojalność? Co spowodowało, że gdy Państwo zmienialiście firmy, oni podążali za Wami?
Zawsze najważniejszy jest dla nas człowiek, bez względu na to z jaką firmą się współpracuje. Nie jesteśmy natrętni ani aroganccy. Prowadzimy otwarty dom i każdy z naszych znajomych znajdzie w nim schronienie. Jeśli dajesz dobro innym, to dobro wraca do Ciebie. I nie są to frazesy czy puste słowa. Takie wyznajemy zasady. A skoro raz już zarobili pieniądze z nami i dobrze się z nami czują, dlaczego nie mieliby zrobić to kolejny raz? Zawsze wspieramy naszych partnerów, jesteśmy dobrymi organizatorami i zależy nam na ich sukcesie. Myślę, że czują w nas wsparcie. Jednak nie mnie to osądzać, chyba muszę ich o to zapytać. Oczywiście nie za każdym razem i nie wszyscy podążali za nami.
Co spowodowało ostatnią zmianę partnera biznesowego? Obecnie jest to bowiem Mona Vie. Jakie atuty ma ta firma?
Kiedy doszliśmy do wniosku, że już nic więcej nie możemy osiągnąć w poprzedniej firmie, pojawiło się pytanie – co dalej? Mona Vie nie było jeszcze wtedy oficjalnie w Polsce i mieliśmy wiele obaw. Zwiastuny były obiecujące. Kiedy Tomasz przestudiował plan kompensacyjny, nie mógł spać przez dwie noce. 9 sposobów wynagradzania (w tej chwili 10), wysokie notowania w niezależnych rankingach, wielu partnerów biznesowych na czołowych miejscach pod względem zarobków, fantastyczne narzędzia pracy, wsparcie sponsora i menadżerów, niesamowite filmy reklamowe i co najważniejsze – sprawdzony system działania. Trzydzieści lat doświadczeń człowieka, który zarobił miliony w MLM zebrane w 10 kroków. Wszystko to jednak nie miałoby znaczenia, gdyby nie genialny produkt – sok Mona Vie.
Co zawdzięcza Pani sokowi z jagód acai ?
Energia, energia, energia i radość życia. Od kilku lat stosujemy suplementację, ponieważ wolimy zapobiegać, niż leczyć. Jesteśmy raczej zdrowymi ludźmi, ale z roku na rok i coraz starszymi. Mamy wiele wspaniałych rezultatów pod względem poprawy stanu zdrowia wśród naszych znajomych, które przyszły bardzo szybko, chociaż pozornie to tylko sok. Czasami kiedy słyszę, jak ludzie opowiadają, jak Mona Vie zmieniło ich życie na lepsze, mam wewnętrzną satysfakcję, że zrobiłam dla nich coś wyjątkowego.
Ma Pani część liderów w innych krajach. Lepiej jest działać za granicą czy w kraju?
Najlepiej jest zacząć biznes tam, gdzie się mieszka – w promieniu nie większym, niż 100 km. To taka ogólnie przyjęta zasada. Ważne, żeby byli to nasi znajomi, bliscy lub ich znajomi, ponieważ mamy z nimi zbudowane już jakieś relacje. W kraju czy zagranicą? Myślę, że tu i tam. Jeśli masz partnerów biznesowych na różnych rynkach świata, to zapewnia ci to stabilizację. W tej chwili Mona Vie ma otwartych 17 krajów i szykują się kolejne. Dlatego cały czas poszukuję partnerów nie tylko w kraju, ale i zagranicą.
Preferuje Pani praktyczne podejście do biznesu. Co to oznacza?
Można to dostrzec w moich wypowiedziach – krótko i na temat. Zamiast gadać, zacznij działać. Nie lubię teoretyzować. Co z tego, że ktoś się bez przerwy rozpisuje na forach internetowych, prowadzi blogi i pisze fachowe opinie i porady, jeśli swoim działaniem, postawą nie osiągnął sukcesu. Wielu fantastycznych liderów tej branży nigdy tu nie zagości i nigdy nie usłyszycie ich opinii w tego typu publikacjach.
Dzięki czemu odniosła Pani sukces w MLM?
Ja w swoim mniemaniu nie odniosłam jeszcze sukcesu. Buduję go. Codziennie, systematycznie, małymi krokami, uparcie i wytrwale idąc do wytyczonego celu. Wybrałam Mona Vie – solidną, sprawdzoną firmę jako pojazd do mojego sukcesu. I mam zamiar nim tam dojechać, prędzej czy później, pokonując największe przeciwności, które najczęściej rodzą się w głowie. Ponieważ serce i kobieca intuicja podpowiadają mi, że to właśnie to i właśnie teraz i to właśnie z Mona Vie.
Co dla Pani oznacza osiągnięcie sukcesu? Zrealizowanie jakiego celu będzie oznaczać dla Pani jego osiągnięcie?
Hmmm, chyba powinnam odpowiedzieć: piękny dom, dobre zdrowie i siły do podróżowania po świecie, nie zwracanie uwagi na cenę, kiedy mam na coś ochotę. Tak, to prawda. I aby to osiągnąć, pragnę wypracować taki biznes, który będzie generował aktywa pozwalające na wydawanie pieniędzy na wyżej wymienione pasywa. Nie będę tu pisała o konkretach, bo jest to moja prywatna sprawa. Ale nauczyłam się jednego. Jeżeli mój umysł pozwoli mi na osiągnięcie czegokolwiek, co sobie zamierzę, to świat się sprzysięgnie, żeby mi to podarować.
Z Anną Szawerda rozmawiał Tomek Nawrot
Anna Szawerda – absolwentka Uniwersytetu Szczecińskiego, wydział humanistyczny. Żona, mama dwójki nastolatków. Fascynuje się historią i zabytkami Szczecina, uwielbia podróże. Kocha życie, ceni niezależność, zawsze optymistycznie nastawiona.
www.sukcesdlaciebie.pl