Słowa są dla nas, gatunku ludzkiego, niezwykle istotne. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że kreują naszą rzeczywistość. Używamy ich nie tylko w mowie, ale także, a może przede wszystkim, w myślach. Każda rzecz, sytuacja i cecha musi znaleźć swój słowny odpowiednik. Jeśli nie wiemy, jak nazwać nowy obiekt, często czujemy się zagubieni. Nie dziwi zatem fakt, że słownictwo, jakiego używamy na co dzień, ma ogromny wpływ na nasze podejście do życia – słowa potrafią doskonale motywować, ale i odbierać ochotę do działania; potrafią uspokajać, ale również budzić lęk i niepewność, wreszcie wpływają na nasze pozytywne lub negatywne nastawienie do konkretnej kwestii i całego życia.
Jeśli trudno Ci w to uwierzyć, wyobraź sobie następującą sytuację. Spieszysz się na ważne spotkanie, a Twój samochód odmawia posłuszeństwa. Jeśli pomyślisz coś w rodzaju: „O nie, to już koniec. Na pewno nie zdążę” – szanse, że stanie się inaczej gwałtownie maleją. Jeśli jednak użyjesz innych słów, na przykład: „Mam problem, muszę szybko znaleźć jakieś wyjście”, zachęcisz swój umysł do wytężonej pracy i zapewne znajdziesz jakieś rozwiązanie (pożyczenie auta od sąsiada, taksówka, może rower?).
Podobnie przedstawia się sprawa komunikacji międzyludzkiej. Jeśli Twój sponsor ma zwyczaj częstego używania słów o negatywnym zabarwieniu (nie uda się, przerąbane, kłopoty, etc.), potrafi skutecznie, chociaż nieświadomie, zaszczepić niepewność co do możliwości rozwiązania problemu i w efekcie zdemotywować do pracy. Jeśli jednak podobny komunikat sformułuje za pomocą innych, bardziej pozytywnie odbieranych słów, ma dużą szansę, że również w rzeczywistości „kłopoty ze sprzedażą” zamienią się w „przejściowe trudności”, a „beznadziejny dystrybutor” stanie się „dystrybutorem, któremu brakuje jeszcze doświadczenia”.
Słowa, które budują sukces
Co zatem robić, a właściwie – mówić, aby ułatwić sobie osiągnięcie sukcesu? Psychologowie zalecają, aby niektóre sformułowania całkowicie wyrzucić ze swojego słownika, zastępując je innymi. Oto kilka przykładów:
Zamiast: „Jestem zły”, mów: „JESTEM ROZCZAROWANY”.
Zamiast: „Boję się”, mów: „CZUJĘ SIĘ NIEPEWNIE”.
Zamiast: „Nie wiem, jak się zachować”, mów: „PODCHODZĘ DO TEGO Z DYSTANSEM”.
Zamiast: „Cierpię z tego powodu”, mów: „TROCHĘ MI TO PRZESZKADZA”.
Zamiast: „Jestem poirytowany”, mów: „MAM DUŻO ENERGII”.
Zamiast: „Jestem głupi”, mów: „JESZCZE SIĘ UCZĘ”.
Według Anthonego Robbinsa, autora książki „Obudź w sobie olbrzyma”, takie sformułowania pozwalają obniżyć napięcie emocjonalne, czyli po prostu uspokajają nas, podczas gdy bardziej agresywne czy podkreślające negatywny aspekt sytuacji wyrażenia powodują nerwowość lub lęk.
Pamiętaj, że słowa, których używasz, wpływają nie tylko na Ciebie, ale również na Twoje otoczenie. Rozważne i odpowiedzialne ich dobieranie jest więc wyrażaniem szacunku dla innych osób. Skoro potrafisz powstrzymać się od przeklinania za kierownicą, kiedy wieziesz dziecko do przedszkola, dlaczego zarażasz swoim negatywnym nastawieniem współpracowników albo przypadkowe osoby w swoim otoczeniu?
Warto uświadomić sobie moc wypowiadanych słów i używać ich w taki sposób, aby poprawiać sobie i innym nastrój. Im bogatsze słownictwo, tym bogatsze życie, zwłaszcza na płaszczyźnie emocjonalnej. Odkryj dla siebie słowa niosące ładunek pozytywnej energii, jak na przykład „wspaniały”, „rewelacja”, „przepyszny”, „cudowny” i używaj ich jak najczęściej, zamiast kwitować przyjemne rzeczy zwykłym „może być”. Staraj się komplementować, zarówno w myślach jak i na głos, nie tylko osoby, ale również rzeczy i wydarzenia w swoim otoczeniu. Takie podejście łączy się uważnością i wyszukiwaniem pozytywnych stron, pozwala docenić proste rzeczy, które są na dane – piękny poranek, życzliwą sąsiadkę, kochającą rodzinę i wspaniale pachnącą kawę.
Posprzątaj w swoim słowniku
Zastanów się, jakie słowa lub wyrażenia psują Ci nastrój i wpędzają w negatywne nastawienie. Wpisz je na kartce i poszukaj zamienników. Wprowadzenie w życie takich zmian nie będzie proste, bo wymaga wykorzenienia językowych nawyków, w dalszej jednak perspektywie z pewnością się opłaci. Zamiast więc powtarzać jak mantrę „mam depresję”, „do niczego się nie nadaję”, „jak zwykle mi nie wychodzi”, mów „dzisiaj mam gorszy nastrój”, „muszą jeszcze popracować nad sobą”, „dzisiaj się nie udało, ale za to wczoraj wszystko poszło dobrze”.
Przeklinać czy nie przeklinać?
To dobre pytanie. Wbrew pozorom przekleństwa, używane z umiarem i stosownych momentach, mają swoje pozytywne strony. Wie o tym każdy, kto uderzył się młotkiem w palec – soczyste przekleństwo przynosi wtedy ulgę. Amerykańscy naukowcy (a któż by inny) udowodnili nawet, że brzydkie wyrazy pozwalają zmniejszyć odczuwanie bólu, a osoby, którym pozwolono przeklinać, aż o połowę dłużej były w stanie trzymać rękę w lodowatej wodzie niż te, które panowały nad słownictwem. Przy okazji odkryto również, ze efekt przeciwbólowy był cztery razy silniejszy u osób, które na co dzień nie używają wulgarnego języka. Wniosek? Umiar to podstawa.
Czasem przekleństwa rozładowują napięcie, a nawet budują atmosferę zaufania – bo używamy ich tym częściej, w im bardziej zażyłych stosunkach jesteśmy z naszymi rozmówcami. Kiedy indziej mocne słowo pozwala nam otrząsnąć się z letargu i zabrać do działania.
Przeklinanie ma jednak wiele minusów, dlatego należy bardzo z nim uważać. Wiele zależy tu od wrażliwości naszej i naszych rozmówców. Jeśli obracamy się w środowisku, w którym tak zwanym mięsem rzuca się na potęgę, nikogo nie oburzy fakt, że wyrwie nam się słowo na „k” lub „p”. Inaczej, gdy mamy do czynienia z bardziej wysublimowaną grupą – wtedy nawet przypadkowe „przejęzyczenie” może zostać odebrane bardzo negatywnie i budzić niesmak słuchaczy. Warto zatem dostosować swój język do okoliczności i ograniczać używanie przekleństw do naprawdę wyjątkowych sytuacji. Nadmierne używanie niecenzuralnych słów może powodować, że stajemy się coraz bardziej nerwowi i agresywni, a na osobach z otoczenia wywieramy wrażenie wulgarnych ludzi z ograniczonym zasobem słów.
Podsumowując, nie tylko to, co mówimy, ale również to, jak mówimy, ma ogromny wpływ na obiór naszego przekazu i dotyczy to również naszych wewnętrznych bezgłośnych monologów. Warto więc świadomie dobierać słowa, aby kreować wokół siebie pozytywną rzeczywistość, a naszych słuchaczy i rozmówców wprawiać w dobry nastrój i zachęcać do działania.
Źródła:
http://zwierciadlo.pl/2014/praca-i-finanse/slownictwo-sukcesu
http://www.najbogatsi.pl/index.php?dz=artykuly&id=23
http://www.focus.pl/czlowiek/dlaczego-czasem-warto-przeklac-11658