Kiedy optymista wynalazł samolot, pesymista skonstruował spadochron. To powiedzenie ilustruje prosty fakt: pesymiści są światu potrzebni, stanowiąc coś w rodzaju przeciwwagi dla optymistów. Jeśli więc mimo najszczerszych chęci nie potrafisz wyeliminować czarnych myśli, a szeroki uśmiech w amerykańskim stylu po prostu działa Ci na nerwy, nie przejmuj się. Pesymizm również ma swoje dobre strony.
Kult optymizmu
—
Optymizm i pozytywne myślenie są modne od stosunkowo niedawna. Przełomem w tej kwestii było pojawienie się książki „Moc pozytywnego myślenia” w latach 50. XX wieku. Jej autor, nowojorski kaznodzieja Norman Vincent Peale, sprawił, że filozofia „keep smiling” stała się trwałym elementem amerykańskiego stylu życia. Amerykanie, jak to mają w zwyczaju, przeprowadzili setki mniej lub bardziej naukowych badań, które wykazały jak bardzo optymizm się opłaca – wynika z nich, że ludzie myślący pozytywnie żyją dłużej, są zdrowsi, więcej zarabiają, mają więcej przyjaciół.
Efekt? Całe morze poradników w rodzaju „Jak stać się optymistą w weekend”, które zalało nie tylko Stany Zjednoczone. Moda na pozytywne myślenie trafiła zatem również pod polskie strzechy, ale… tutaj trafiła kosa na kamień. Czy naród, który słynie ze swojego ponuractwa i traktuje narzekanie jako sport narodowy, może z dnia na dzień przyoblec szerokie uśmiechy i powtarzać sobie co rano „Jestem wspaniały i czeka mnie cudowny dzień”? Hmm…
Pesymizm – nie taki straszny, jakim go malują
—
Z pewnością optymizm i skupianie się na pozytywnych stronach rzeczywistości ma wiele plusów, których nie będę tu wymieniać – wystarczy sięgnąć po jakikolwiek podręcznik pozytywnego myślenia. Jednak fala zachłyśnięcia się optymizmem powoli opada i psychologowie nieśmiało zaczynają wymieniać zalety postawy pesymistycznej. Już słyszę te głosy oburzenia – przecież pesymiści to ponuracy, wiecznie niezadowoleni i szukający dziury w całym nieszczęśnicy, których najlepiej omijać szerokim łukiem, aby się przypadkiem takim czarnowidztwem nie zarazić! Zapewne takie jest właśnie stereotypowe postrzeganie pesymistów, które jednak nie ma wiele wspólnego z prawdą. Owszem, istnieją skrajne przypadki pesymistów, jak i skrajni hurraoptymiści, których określilibyśmy raczej jako lekkomyślne i nieodpowiedzialne osoby, nie poświęcające nawet chwili na głębsze przemyślenie sytuacji, bo przecież „na pewno będzie dobrze”.
Otóż pesymiści są potrzebni właśnie po to, aby pisać czarne scenariusze i przygotować się na każdą sytuację. Optymista zakłada, że będzie dobrze i nie martwi się na zapas. Pesymista woli ostrożniej podchodzić do rzeczy i zawczasu przewiduje wszelkie możliwe problemy i przeciwności losu, na wszelki wypadek się do nich przygotowując (używając przenośni, konstruuje spadochron). W efekcie unika rozczarowania – jeżeli wszystko się uda, będzie zaskoczony pozytywnie. Jeżeli coś nie wypali, wykorzysta plan B, podczas gdy optymista pogrąży się w rozpaczy.
To, że pesymista unika w życiu rozczarowań, to tylko jeden plus. Z jego ostrożności wynikają również praktyczne pozytywy. Na przykład, jak pokazują badania, pesymiści częściej chodzą do lekarza – bo zakładają, że z ich zdrowiem może być coś nie tak. Z podobnych przyczyn to raczej pesymista przygotuje się na najgorsze i wykupi polisę na życie, pomyśli wcześniej o odkładaniu pieniędzy na emeryturę, a nawet spisze testament. Optymista będzie odsuwał załatwienie takich rzeczy w nieskończoność. Okazuje się również, że pesymiści ostrożniej prowadzą samochód i powodują mniej wypadków. Nie zaryzykują również jazdy niesprawnym pojazdem w nadziei, że „na pewno dojedzie”.
Pesymizm defensywny
—
Analityczne skłonności pesymistów czynią ich niezbędnymi w każdym zespole. Podczas gdy optymiści wpadają na genialne pomysły i innowacyjne rozwiązania, chłodny głos rozsądku pesymisty może zwrócić uwagę na wszelkie niedociągnięcia i błędne założenia, co pozwala ulepszyć ideę i przygotować się na różne warianty. Mówimy tu o tak zwanych pesymistach defensywnych, którzy poddają rzeczywistość refleksji i podejmują działania, żeby przeciwdziałać zakładanym problemom. Często dzięki temu rozwiązują je w zarodku. Pesymista patologiczny nie robi nic, bo uważa, że i tak się nie uda.
Pesymizm defensywny to skłonność do drobiazgowego niekiedy przewidywania wszelkich możliwych przeciwności losu. Często jest ono przesadne, ale przygotowuje do wykonania zadania. Nie bez przyczyny pesymizacja jest jedną z zasad projektowania urządzeń, w szczególności reaktorów jądrowych. W myśl tej zasady konstruktorzy zakładają czarny scenariusz – na przykład awarię urządzeń zabezpieczających przed awarią – i szukają możliwych rozwiązań takiej sytuacji. Są bowiem sprawy, w których odrobina czarnowidztwa jest niezbędna…
Defensywny pesymizm jako pierwsza zanalizowała i opisała Julie Norem, uważając go za świetną strategię w czasach kryzysu. Jej strategia brzmi: „Spodziewaj się najgorszego, dobrze się przygotuj, a jeśli przyjdzie lepsze – będziesz miał miłą niespodziankę”. Pozwala ona przetrwać wyjątkowo trudne wydarzenia w życiu, kiedy szeroki uśmiech jest zdecydowanie nie na miejscu. To odwrotność wizualizacji sukcesu, pozwalająca oswoić lęk przed przyszłością. I okazuje się, że taką strategię regularnie stosuje ponad 35 procent Amerykanów. A więc marzenia marzeniami, ale posiadanie planu B, a nawet i C zdecydowanie uspokaja.
Kwestia nastawienia
—
Skoro o strategii mowa, czas na dobrą wiadomość. Nie jesteśmy skazani na bycie 100-procentowym optymistą albo 100-procentowym pesymistą (niektórzy wyróżniają jeszcze realistów). Podejście optymistyczne lub pesymistyczne to właśnie strategie, które można stosować wymiennie, w zależności od sytuacji. A pesymizm defensywny jest jednym ze sposobów radzenia sobie w życiu, często pomaga znaleźć rozwiązanie zgodnie z założeniem, że trudne sytuacje wymagają opracowania szczegółowego, uwzględniającego różne możliwości, planu działania. To przeczy tezie, że pesymiści są bierni – frustracja bądź lęk przed niepowodzeniem mogą stymulować do działanie równie dobrze jak marzenia i chęć osiągnięcia celu.
Nastawienie umiarkowanie pesymistyczne pomaga nie zakłamywać rzeczywistości, radzić sobie z przykrymi elementami rzeczywistości zamiast beztrosko wypierać je ze świadomości. Ponadto pesymiści lepiej przyjmują krytykę i łatwiej akceptują nieprzyjemne sytuacje, na które nie mają wpływu. Poza tym w momencie, gdy czarny scenariusz się nie spełni, czują ulgę i szczęście. Paradoksalnie negatywne nastawienie ma więc wiele pozytywnych stron, oczywiście jeśli zachowamy w nim rozsądny umiar. Człowiek zbyt mocno pochłonięty pisaniem czarnych scenariuszy może bowiem niechcący nie zauważyć, że radosne strony życia ma na wyciągnięcie ręki.
Warto zatem optymistycznie zakładać, że nam się powiedzie, co nie oznacza, że wypływając na szerokie wody nie bierzemy ze sobą koła ratunkowego – tak na wszelki wypadek…
Źródła:
http://www.focus.pl/czlowiek/niech-zyje-pesymizm-9551
http://rymszewicz.natemat.pl/46745,pochwala-pesymizmu