Zapraszamy na wywiad z Jackiem Dudzicem – doświadczonym liderem MLM, specjalistą w dziedzinie marketingu internetowego. Jacek Dudzic znalazł się ostatnio w centrum afery facebookowej w związku z promocją medialną najnowszego projektu, w którym uczestniczy. O nowym projekcie, personalnych atakach i strategii TOP SECRET Jacek Dudzic opowiada Czytelnikom Rankingu MLM.
Co jest przyczyną tak wielkiego zainteresowania Pana działalnością zarówno ze strony liderów jak i osób początkujących w naszej branży?
Jacek Dudzic: Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z tego, że tradycyjne metody budowania biznesu w branży marketingu sieciowego przestają być tak skuteczne, jak kiedyś były. Dodatkowo mamy dzisiaj gigantyczną ekspansję branży, coraz więcej możliwości i firm pojawia się w naszym kraju i z roku na rok coraz trudniej jest budować network tak, jak nas uczyli sponsorzy i liderzy nawet jeszcze 5 lat temu. Jeśli dołożymy do tego świat mediów społecznościowych, szybkiej komunikacji oraz nowych trendów i sposobów w prezentowaniu biznesu, to w efekcie nie sposób nie zauważyć, że nadchodzi czas na świeże podejście do MLM. A w dodatku nikt nie porusza tematu marketingu sieciowego w dobie kryzysu.
To znaczy?
J.D.: To znaczy ni mniej ni więcej tylko to, że coraz więcej osób nie ma pieniędzy na zainwestowanie w drogie pakiety startowe oraz – nie bójmy się tego słowa – w wysoką inwestycję w rozwój biznesu sieciowego i szukają oni alternatywy. Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę fakt, iż zwiększająca się konkurencja oznacza, że coraz trudniej jest znaleźć kogoś „nie zaangażowanego” albo przynajmniej kogoś, kogo nikt wcześniej o chęć współpracy w MLM nie zapytał, to w moim odczuciu nieco bardziej zbliżymy się do realnego obrazu tego, z czym mamy obecnie w Polsce do czynienia. Większość firm niestety nadal tego nie dostrzega, powszechne jest zjawisko migracji dystrybutorów z firmy do firmy, bo ludzie szukają rozwiązania swojego problemu. Szkopuł w tym, że szukają nie tam, gdzie trzeba.
Jaką Pan dostrzega możliwość rozwiązania?
Ano właśnie. Ostatnio dwóch Panów próbowało podważyć Pański autorytet, publikując negatywne informacje na Pana temat. Posunęli się do działania wykraczającego poza etykę, a nawet łamanie prawa. Dlaczego się Pana boją, Panie Dudzic?
J.D.: Przeprowadzona w ostatnim czasie przez tych dwóch dżentelmenów akcja była bezprecedensowa o tyle, że nasilała się z dnia na dzień, a jej punkt kulminacyjny miał miejsce na dwa dni przed premierą mojego nowego projektu. Ocenę tego pozostawimy odpowiednim i powołanym do tego organom, ale dla mnie nie ulega wątpliwości, iż było to celowe zagranie w celu zdyskredytowania wiarygodności biznesowej mojej oraz mojego partnera biznesowego. Czego się boją? Może tego, iż ich archaiczny sposób postrzegania współczesnego świata zostanie zdemaskowany, gdy ludzie zobaczą jakie efekty można osiągać metodami, o których oni niewiele wiedzą i którymi nie potrafią się dobrze posługiwać. Proszę zerknąć choćby na amerykański portal http://www.betternetworker.com. Ile tam jest otwartości, świeżego spojrzenia na branżę i możliwości wykorzystania nowoczesnych metod w MLM. I nikt nikogo błotem nie obrzuca, gdyż wysokie standardy etyki w komunikacji biznesowej i społecznej są ściśle przestrzegane przez autorów i redaktorów.
Wspomniał Pan swój nowy projekt, który nazywa się „7 Minutowy Trening”. Webinar zapoznający z produktem firmy był promowany za pomocą strategii TOP SECRET. Skąd taki pomysł? Jaki był cel tego zamysłu?
J.D.: Tym pytaniem o Top Secret nieco mnie Pani redaktor rozbawiła. Prowadzona obecnie przeze mnie oraz mój zespół kampania promocyjna organizowana jest w najbardziej tradycyjny sposób, jaki stosowany jest w marketingu internetowym (i nie tylko) od lat. Trzeba mieć naprawdę bardzo mało wiedzy marketingowej albo dużo złej woli, żeby tego nie dostrzec. Zastosowaliśmy przecież taką samą strategię, jaką m.in. firma Apple wprowadza na rynek wszystkie swoje nowe produkty począwszy od iPhone’a!
Na czym polega owa metoda, jeśli może Pan zdradzić coś naszym Czytelnikom?
J.D.: Generalnie opiera się na dwóch zasadach. Po pierwsze, nowość przedstawiona w trakcie wydarzenia na żywo ma z reguły lepszą recepcję i odzew, niż coś zasłyszanego z drugiej ręki lub obejrzanego post-factum. Po drugie, im mniej powiemy na wstępie, tym łatwiej będzie nam wzbudzić zainteresowanie. A na dodatek stosunkowo w prosty sposób można zebrać dużą widownię na webinarze i uzyskać na nim znacznie lepszą konwersję, niż stosując na przykład reklamy w pismach branżowych i portalach internetowych.
A co z tym Top Secret?
J.D.: W sumie przykro o tym mówić, bo musielibyśmy dotknąć czyjejś ignorancji, żeby nie nazwać tego inaczej. Te dwa słowa to jest oczywisty przykład mocno perswazyjnych zwrotów używanych we współczesnym copywritingu, a my wykorzystaliśmy je na stronie, gdzie osoby zainteresowane wydarzeniem mogły zarejestrować się do udziału w webinarze.
Z tego co wiem zostało Panu zarzucone promowanie biznesu „w ciemno”.
J.D.: Pani redaktor, jeżeli ktoś nie potrafi czytać ze zrozumieniem kilku zdaniowego tekstu na stronie rejestracyjnej, to naprawdę ja nie mogę odpowiadać za błędy w polskim systemie edukacyjnym. Inną kwestią jest to, że w mojej ocenie nie chodziło o niezrozumienie, a o celowe wypaczenie. Od czasów stalinowskich panoszy się w polskim świecie publicznym zasada, że wystarczy nieprawdę wystarczająco dużo razy wypowiedzieć, aby ogół w nią uwierzył. Na szczęście ponad 1500 osób dobrze zrozumiało ów tekst i wzięło udział w bardzo ciekawym i nietuzinkowym wydarzeniu. W końcu nie codziennie zdarza się obserwować na żywo w pełni profesjonalną kampanię promocyjną, prowadzoną według świetnych i skutecznych metod, która sprawia że blisko 500 partnerów przystępuje do współpracy w ciągu pierwszych 4 dni, a koszt całej kampanii wynosi nieco tylko więcej niż te dwie kawy, jakie mamy możliwość tutaj wypić Pani redaktor. I idę o zakład, że jest w tej chwili dziesiątki liderów MLM w Polsce, którzy w ciemno biorą takie rezultaty i chcą takiej samej kampanii przeprowadzonej dla siebie. Ciekawe gdzie teraz pójdą, żeby dowiedzieć się, jak to się robi…
Jak Pan wspomniał, w webinarze uczestniczyło ponad 1500 osób. To, jak na polskie realia, bardzo duży sukces w naszej branży. Jak skomentuje Pan wcześniejsze wypowiedzi osób, które twierdziły, że akcja ma zerowe rokowania, a jeżeli wypali to oznacza, że „głupiejemy po amerykańsku”?
J.D.: Takie wypowiedzi ośmieszają nie tylko te osoby, ale też i sztandary, które te osoby reprezentują. A poza tym mamy tu do czynienia z zaściankowym myśleniem o marketingu.
Dlaczego w pana przekonaniu sformułowanie, że strategia ta podlega prawidłom sztuki marketingu internetowego wywołała takie oburzenie? Czyżby ktoś próbował Pana nakłonić do zakupu reklamy w bardziej tradycyjnej formie, na przykład w magazynie branżowym?
J.D.: Nie (śmiech). Każda złotówka wydana na reklamę w konkurencyjnym do waszego magazynie byłaby wyrzucona w błoto. A wracając do pierwszej części pytania stwierdzenie o prawidłach marketingowych zostało wyrwane z kontekstu prywatnej rozmowy, opublikowanej nota bene ze złamaniem obowiązującego w Polsce prawa, a potem używane na wszelki możliwy sposób mający zdyskredytować mnie i moje działania.
Według naszej wiedzy, jedna z osób zaangażowanych w tę negatywną kampanię – Maciej M. ma już na koncie trzy wyroki, w tym dwa karne. Czy pociągnie Pan ich do odpowiedzialności?
J.D.: Niewątpliwie w mojej opinii działania te naruszyły moje dobre imię, stąd podjąłem już kroki prawne zmierzające do tego, aby sprawcy zostali pociągnięcia do odpowiedzialności. O konkretach będę na bieżąco informował.
Najczęstszym zarzutem kierowanym w Pana stronę jest oskarżenie, że zmienia Pan firmy „jak rękawiczki” i określa się Pan mianem „guru MLM”. Jak by Pan to skomentował?
J.D.: Jest to oczywista nieprawda. Zacznijmy od tego, że w branży marketingu sieciowego mianem „firma” określa się firmę MLM i w całej swojej karierze miałem przyjemność współpracować tylko z trzema takimi podmiotami. Pierwszą była firma ACN, w której nauczyłem się wiele i która byłaby moją jedyną firmą, gdyby nie bzdurne zasady zabraniające dystrybutorom korzystania z Internetu do promocji, jakie w tamtych czasach stosowała. To była jedyna przyczyna, dla której z niej odszedłem. W roku 2009 zacząłem stosować z coraz większą skutecznością Internet i było dla mnie jasne, że to jest dokładnie ta droga, jaką chcę pójść. Ponieważ moja ówczesna firma nie zezwalała mi na to, konsekwencja musiała być jedna. Drugą firmą była NexEurope i to był świadomy wybór pod kątem głównego produktu, jak i mojej koncepcji jej promocji. Był to strzał w 10-tkę. W 2010 roku zostałem najlepszym na świecie dystrybutorem tej firmy, a mój najbliższy współpracownik zajął 3-ce miejsce w rankingu za drugie półrocze 2010.
Potem znalazł się Pan w innej firmie.
J.D.: Tak i był to niestety efekt przykrego wydarzenia, jakim było bankructwo NexEurope, a wieść o którym spadła na nas jak grom z jasnego nieba pod koniec marca 2011 roku. Firma zamknęła działalność dosłownie z dnia na dzień i wszyscy zostaliśmy bez dochodów i bez firmy. Co mieliśmy robić? Siedzieć przy ognisku i trzymając się za ręce śpiewać piosenki? Zaczęliśmy intensywnie szukać nowego partnera, z którym moglibyśmy podjąć współpracę jako cały zespół. O tym też poinformowałem red. M. i to w dodatku pisemnie, a także to ja napisałem tekst, jaki potem ukazał się w jego portalu na temat całej sytuacji. To Pani redaktor taka niewielka dygresja w kwestii zarzutu o brak transparentności.
Przechodzimy do firmy Kyäni, jak przypuszczam.
J.D.: Tak! Wtedy podjęliśmy działalność z firmą Kyäni i jestem dystrybutorem tej firmy do dzisiaj. Nie zamierzam ani z niej odchodzić, ani tym bardziej gdziekolwiek skakać.
A co z pozostałymi firmami, takimi jak GVO?
J.D.: Mówiłem już o tym kiedyś w wywiadzie dla Pani portalu. Jako marketer internetowy prowadzę dodatkowe działania biznesowe, szczególnie w zakresie marketingu affiliacyjnego, czyli partnerskiego. Dla przykładu podam, że obecnie na mocy indywidualnej umowy z mBankiem prowadzę dla tej instytucji osobną kampanię promocyjną. Czy oznacza to, że „skoczyłem” do mBanku? Pani wybaczy, ale taki poziom argumentacji przyzwoitemu człowiekowi nie przystoi.
Proszę wrócić do GVO.
J.D.: Oczywiście. Od września 2010 roku jestem klientem tej firmy i na co dzień korzystam z jej pokoi wideokonferencyjnych. Od 2011 roku wszystkie
Proszę nam powiedzieć jeszcze coś o Akademii Nowoczesnego Marketingu.
J.D.: Dziękuję, że Pani o tym wspomniała! Akademia Nowoczesnego Marketingu to jedyna na naszym rynku taka inicjatywa. Od września 2011 roku w każdą sobotę prowadzimy darmowe wykłady w formie webinarów na wszystkie tematy związane ze współczesnymi formami marketingowymi, jakie można stosować do promocji wizerunku, sklepu internetowego, biznesu MLM i każdej innej formy przedsiębiorczości. Jest to oczywiście w kontekście narzędzi GVO, ale tydzień w tydzień mamy po kilkaset osób często z kilkunastu lub kilkudziesięciu krajów świata i nikt nikogo o przynależność nie pyta.
„My” to znaczy kto?
J.D.: Udało mi się zebrać grupę młodych i piekielnie zdolnych marketerów, którzy już dzisiaj są widoczni w sieci, a za moment będą najlepiej opłacanymi partnerami w wielu różnych firmach. Mam na myśli m.in. Annę Marię Dębniak, Sylwię Sikorską, Przemka Szczęcha, Pawła Grzecha, Tomka Damiana, Przemysława Pazderskiego i wielu wielu innych. To oni wraz ze mną prowadzą zajęcia w naszej Akademii, a także pomagają chętnym we wdrożeniu nowoczesnych i naprawdę skutecznych narzędzi do biznesu online.
Zajmijmy się teraz tematem 7 Minutowego Treningu. Dlaczego akurat ten projekt?
J.D.: Bo jest świetny! Znam osobiście szefa GVO Joela Theriena, gościłem nawet u niego przez dwa tygodnie w październiku tego roku. To bardzo inspirujący oraz ciekawy człowiek i to od niego dowiedziałem się o nowej metodzie, która daje świetne efekty odchudzające i zwiększające kondycję fizyczną. Wraz z przyjacielem ze szkolnej ławki Chrisem Reidem, który nota bene w 2004 roku został mistrzem świata w Taekwondo stosując trening dokładnie tą samą metodą, Joel Therien wprowadził na rynek marketingu partnerskiego zupełnie nowatorski produkt – program fitness online z funkcją wirtualnego trenera oraz programami do zarządzania codzienną dietą i postępami w ćwiczeniach. Produkt jest bardzo wysokiej jakości użytkowej – wiem, bo sam korzystam z niego od dwóch miesięcy. Dodając do tego fakt, iż branża fitness jest uznawana w Polsce za najbardziej perspektywiczną, a jej wzrost szacowany jest na 15-20% rocznie, otrzymujemy w moim przekonaniu świetną możliwość biznesową.
Dla kogo jest program „7 Minutowego Treningu” i komu by Pan go polecił?
J.D.: Najpierw muszę ochłodzić Pani zapędy. Program nie jest obecnie jeszcze oferowany klientowi końcowemu w Polsce, ponieważ nadal prowadzimy intensywne prace nad jego spolszczeniem. W tej chwili oferujemy wyłączenie pakiety resellerskie, bo do momentu udostępnienia produktu chcemy zbudować ogólnopolską sieć partnerów, których obecnie szkolimy i wprowadzamy we wszystkie aspekty związane z oferowaną metodą. Partnerzy Ci już korzystają z produktu, a w momencie otwarcia masowej sprzedaży będziemy mieli kilkuset zadowolonych użytkowników, którzy zaczną od razu polecać go najlepszymi i najskuteczniejszymi metodami, jakich ich w międzyczasie nauczymy.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Z Jackiem Dudzicem rozmawiała red. Martyna Ubych.