Pamiętam, jak około siedmiu lat temu (kończyłem wtedy studia), w Polsce nie słychać było jeszcze o kryzysie, ale zaczynało się dziać źle – rosło bezrobocie, a dostać się do pracy w korporacji bez doświadczenia było bardzo trudno. W ogóle dostać pracę po studiach było trudno. Wróciłem z Poznania na stałe do rodzinnego miasta i już zdążyłem się rozczarować życiem na własny rachunek, kiedy tego rachunku nie ma czym opłacić, a perspektyw brak.
Mieszkam w małym miasteczku, 70 tys. mieszkańców. Kiedy jakieś wydarzenie kulturalne lub sportowe się zbliża, jest na ustach całej miejscowości. W naszym hotelu miała odbyć się prezentacja firmy, która poszukiwała współpracowników. Nic więcej nie było wiadomo. Udałem się z paroma znajomymi, żeby zobaczyć, o co w tym chodzi. Na sali spotkałem same znajome twarze, w końcu nie ja jedyny w moim mieście byłem bez pracy. Na środku Pan w kolorowym golfie przygotowywał się do wystąpienia. Stał rzutnik, szklanka wody, jakieś materiały. – Uwaga, zaraz się zacznie – wysyczał teatralnym szeptem Tadek, wieczny student, któremu ani przez myśl nie przeszło jeszcze szukanie pracy. Przyszedł z czystej ciekawości.
Prezentacja zaczęła się. Młody Pan, bez cienia tremy zaczął roztaczać przede mną i resztą zgromadzonych wizję Eldorado: podróże służbowe, samochód dla najlepszych, wysokie zarobki, szkolenia.
– Nie musisz mieć żadnego doświadczenia. Wszystko to bez minimalnego wkładu pracy! Nie trzeba się w ogóle nagimnastykować – produkt sprzedaje się sam, prawie bez Twojego udziału! Nie wierzysz? Oczywiście, nie musisz mi wierzyć na słowo – patetycznie przemawiał wielbiciel kolorowych golfów – sam przekonasz się jaki produkt jest wspaniały. Możesz go kupić dzisiaj, a potem zdecydować się po wypróbowaniu na współpracę. Tylko dzisiaj 20% taniej! A w sklepach tego nie znajdziesz. I uwaga, nie przejmujcie się tymi wszystkimi bzdurami, które powypisywano na nas w Internecie, to jest nieprawda. Wcale nie oszukujemy ludzi…
Nieliczni zostali na drugą część prezentacji. Z tego, co mi wiadomo, nawet ktoś kupił produkt, jedna osoba zdecydowała się na współpracę z firmą. My z Tadkiem wyszliśmy po 15 minutach spotkania. Dzisiaj sam jestem liderem dużej firmy marketingu sieciowego. Piszę dla Was ten tekst ku przestrodze, jak nie należy przeprowadzać spotkań z klientami. Gdyby prezentacja była przeprowadzona zgodnie z jakimikolwiek zasadami logiki, perswazji i zdrowego rozsądku, być może mieliby mnie w kieszeni, jak większość smutnego, małego miasteczka, gdzie panuje bardzo wysokie bezrobocie, dzisiaj większe o kilkanaście punktów procentowych niż 7 lat temu.
Kolorowy golf na prezentację? Nie OSZUKUJEMY ludzi? NIE CZYTAJCIE, co napisano o nas w Internecie? Produkt SAM się sprzedaje? Praca BEZ MINIMALNEGO wysiłku?
Dzisiaj sądzę, że właśnie tacy ludzie psują w Polsce wizję marketingu sieciowego. Niektóre produkty oferowane przez firmy MLM faktycznie są rewelacyjne jakościowo, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z czymś, co „samo-się-sprzedaje”. Wysiłek, który trzeba włożyć w dobre przygotowanie się do roli sprzedawcy, w spotkania, budowanie relacji z klientem jest ogromny, ale daje równie wielką satysfakcję. Po co więc te kłamstwa? Poza tym myślę, że 70% osób, które wyszły ze spotkania (ze mną i Tadkiem na czele) od razu sprawdziły co o firmie napisano w sieci – tak, tak – to właśnie moc nieumiejętnie wykorzystanego słówka „nie”. Ale Pan w golfie był zdecydowanie zbyt podekscytowany swoją rolą, żeby posłuchać sam siebie.
Dlatego przestrzegam Was drodzy liderzy – zwracajcie uwagę na to, jakie prezentacje przeprowadzają wasi podopieczni. Zwróćcie uwagę również na to, jakiego języka używają, czy strój służbowy spełnia podstawowe kryteria smaku, czy czasem nie roztaczają wokół wizji krainy mlekiem i miodem płynącej, gdzie Ty płyniesz na plastrze miodu, a dochód pasywny spada z nieba jak płatki śniegu w grudniu. Najmniejsze szczegóły budują wizerunek dobrego sprzedawcy! Ja szczęśliwie znienawidziłem MLM tylko na parę miesięcy, aż po nitce do sznurka odszukałem firmę, która traktuje ludzi jak partnera biznesowego, a nie naiwniaków. Mój lider powiedział mi na wstępie:
– Bartek, nie będzie prosto, ale naprawdę warto. Jeżeli lubisz pracę z ludźmi – to właśnie zajęcie dla ciebie. Będziesz klął, pewnie ze dwa razy, po odmowie klienta będziesz chciał zrezygnować, ale jeśli wytrwasz, nie pożałujesz nigdy.
I miał rację.
Bartosz K.