Kobietom tylko zdarza się rywalizować, czy robią to notorycznie? Po co grają nieczysto, stosują intrygi i walki podjazdowe?
Rywalizacja we krwi
Już dawno upadł mit, wedle którego rywalizacyjne poczynania na każdym możliwym gruncie przypisywano wyłącznie mężczyznom. Kobiety potrafią rywalizować, mniej lub bardziej świadomie, już od najmłodszych lat. Żeńsko-żeńskie wojny są na porządku dziennym. W dzieciństwie polem do tego typu rozgrywek było najpierw podwórko, a potem szkoła. Najpierw istotę rywalizacji stanowiły zabawki, potem wyniki w nauce, osiągnięcia, a nawet szkolne akcesoria, nie wspominając już o pierwszych miłościach. Bardzo często areną konfliktu stawał się także dom. A gdy pod jednym dachem żyły siostry, to walka była na porządku dziennym (np. o uwagę rodziców). Wówczas rywalizacja nie była do końca świadoma, albo zwyczajnie nie nazywałyśmy swoich działań po imieniu. Mimo że wszystko to wydaje się być infantylne, to w dorosłym życiu odbija się nie tylko głośnym echem, ale też w postaci realnych działań.
Zrobiłaś to specjalnie
Brzmi znajomo? Zdarzyło się wam to usłyszeć? W tym momencie możecie same przed sobą przyznać, ile razy zrobiłyście coś celowo na niekorzyść innej kobiety, czyniąc to w mniej lub bardziej perfidny sposób. I mniej lub bardziej świadomie. Wydawać by się mogło, że między kobietami panuje większa bliskość, także na gruncie zawodowym i nie ma tu miejsca na konkurencję. Skąd w nas zatem te pokłady zawiści i zazdrości? Przyczyn należy upatrywać w uwarunkowaniach kulturowych. A dokładnie w przypisanych nam rolach związanych ze sferą domową, które skutecznie długo tłumiły ambitne zapędy kobiet do realizowania się na gruncie zawodowym. Inaczej mówiąc, nasze umiejętności rywalizacyjne wykształcone w ferworze podświadomej, ewolucyjnej walki, choćby o życiowego partnera i ojca naszych dzieci, dają o sobie znać ze znacznie większą siłą w działaniach biznesowych, kiedy intuicyjnie zaczynamy rozbijać tak zwany szklany sufit. Rywalizujemy, bo awanse kobiet są rzadsze, zarobki mniejsze, a oddech młodszej konkurencji (skupiającej się tylko na karierze) na plecach coraz silniejszy. Tak twierdzą psychologowie. A może zarodkiem rywalizacji w kobietach jest zwyczajny brak wiary w siebie i swoje możliwości?
Rywalizacja – mała motywacja wewnętrzna
Faktem jest, że jeśli drogą rywalizacji uda nam się coś osiągnąć, nasza pewność siebie rośnie. Same przed sobą potwierdzamy w ten sposób, że potrafimy coś lepiej niż inni. I nie da się ukryć, iż rywalizacja jest w życiu potrzebna. Ba! Trzeba zaznaczyć, że ma też swoje dobre strony. Mowa oczywiście o tak zwanej zdrowej, pozytywnej rywalizacji, której daleko od podkładania przysłowiowej świni. Konkurowanie ze sobą, na zasadzie sportowego współzawodnictwa z jasno określonymi zasadami i celem, ma sens. Motywuje bowiem do działania i podnosi efektywność.
Czy spotkaliście się z jawną rywalizacją wśród kobiet? I czy słuszne jest stwierdzenie, że zwycięstwo w rywalizacji z kobietą przynosi wyłącznie chwałę, a porażka upokorzenie?
Katarzyna Stec