Znając ludzką naturę zaryzykuję stwierdzenie, że zaciekawił Cię temat tego artykułu. Skoro tak się stało już śpieszę z wytłumaczeniem dlaczego w taki sposób postanowiłem nazwać pewne, ostatnio często spotykane zjawisko.
Branża MLM charakteryzuje się dużą elastycznością pozwalającą na częste zmiany swojej działalności.Dystrybutorzy, których z firmą wiążą tylko relacje partnerstwa biznesowego, nieuwiązani żadną obwarowaną warunkami umową o pracę – mają dużą swobodę wyboru swojego partnera biznesowego. Tak też często się dzieje. Specyfika branży MLM opiera się na współpracy firmy oferującej swoje produkty z dystrybutorami odpowiedzialnymi nie tylko za sprzedaż, ale również za budowanie całej sieci tej sprzedaży. W ten sposób zarabiają oni na prowizjach ze sprzedaży oraz na „nadprowizjach” związanych z tworzoną siecią sprzedażową. Taka forma relacji między firmą a dystrybutorem stwarza możliwości szukania lepszych rozwiązań dla dystrybutora. Tutaj warto zadać sobie pytanie – czy ewentualne korzyści warte są zmiany swojej firmy. Sensownym rozwiązaniem wydaje się zawsze szukanie jak najlepszych opcji zarobku. Jeśli na rynek wchodzi nowa firma, która proponuje lepsze warunki współpracy oraz zachęca nowymi możliwościami – dystrybutorzy często dają się skusić takiej propozycji. Przykładowy dystrybutor odchodzi wtedy z firmy X, wybiera nową firmę Y. Na pierwszy rzut oka nie widać w tym działaniu nic niestosownego, ale tu dotykamy sedna sprawy. W takich sytuacjach mamy bowiem do czynienia z dwojakiego rodzaju ludźmi.
Pierwszą grupę stanowią tak zwane dziwki marketingowe. Skąd ta „chwytliwa” nazwa? Ze specyfiki ich zachowań. Są przecież ludźmi pracującymi w branży marketingowej, ale sposób ich pracy przypomina ten, według którego działają „panie oferujące swoje wdzięki na ulicy”. Podobnie jak uliczne prostytutki, dystrybutorzy ci nie przywiązują się ani do firmy, z którą współpracują, ani do swoich klientów czy podległej im sieci dystrybutorów. Ich celem wydaje się być tylko możliwość szybkiego i w miarę łatwego zysku uzyskanego przy pomocy tego, co i tak umieją robić. Osoby takie, gdy tylko widzą nową okazję, szybko się jej chwytają. Co zatem z tego mają i czy faktycznie jest to opłacalne? Po pierwsze – zazwyczaj osoby tak działające nie osiągają sukcesów z prostej przyczyny – zmieniając firmę co miesiąc, dwa lub trzy – nie są w stanie zrobić czegokolwiek, co przybliży ich do sukcesu. Po drugie – wizja szybkiego zarobku szybko staje się nierealna, a jedną z przyczyn takiej sytuacji jest fakt, że w wyniku zmiany firmy rozpadowi ulega zbudowana przez nich struktura. Zdaje się, że tego typu działania, to wynik braku konkretnej wizji, rzetelności swojej pracy czy szukania „nie wiadomo czego”. Dziwkom marketingowym każda trawa na podwórku sąsiada wydaje się być bardziej zielona. Problem polega na tym, że gdy już staną na wspomnianym trawniku – dostrzegają, że kolejny sąsiad ma jeszcze ładniejsze podwórko. Szukanie łatwych rozwiązań, to ich główna cecha. Stąd wniosek, że osoby takie nie są w stanie dać wiele z siebie dla każdej z firm, z którą zaczynają współpracę.
Drugi rodzaj społeczności marketingowej stanowią osoby, które również zmieniają firmy, ale robią to w sposób przemyślany. Ich celem nie jest odnalezienie łatwego rozwiązania. Kierują się raczej szansą lepszego rozwoju i z tego też powodu nie porzucają nowej firmy w przeciągu kilku miesięcy. Gdy zdecydują się już na zmianę partnera biznesowego, wykorzystują zdobyte wcześniej doświadczenie, ale przede wszystkim po to, by jak najlepiej rozwinąć nową sieć sprzedaży. Często też po prostu szukają nowych wyzwań, czując że to czym zajmowali się do tej pory – nie przynosi im wystarczającej satysfakcji. Zatem działają w sposób nie tylko przemyślany, ale także taki, który w pewnym sensie jest dobry dla wszystkich zainteresowanych stron. Sposób działania owych „łowców okazji” cechuje się długofalowością.
Postawmy sobie pytanie – co w takim razie zrobić, gdy przed naszymi oczami ukaże się powalająca oferta nowej wchodzącej na rynek firmy. Przede wszystkim musimy nauczyć się dostrzegać różnice między pozorną a wartościową okazją, różnice w profesjonalizmie działania firm. Łatwo bowiem skusić się na świecidełko – tylko czy warto jeśli okaże się ono bezwartościowym kawałkiem plastiku. Lepiej szukać czegoś, co okaże się prawdziwym diamentem.
Pamiętaj, że swoją pracą budujesz renomę nie tylko firmy, ale i swoją. Nazwisko budujesz długo i często mozolnie, a stracić możesz je w zaledwie kilka chwil. Warto więc inwestować swój czas, umiejętności i siebie w trwalsze relacje z jedną dobrą firmą. Na pewno zyska się na tym więcej niż skacząc z „kwiatka na kwiatek”.
Co zatem zrobić z okazjami? Na pewno nie wolno ich przepuszczać. Staraj się być na bieżąco z nowymi ofertami, ale nie działaj pochopnie. Przyjrzyj się dokładnie każdej nowej ofercie i zanim zmienisz firmę uczciwie odpowiedz sobie na pytanie – czy oby na pewno warto. Jeśli znajdziesz więcej pozytywów i będziesz do nich przekonany, to nie wahaj się z podjęciem decyzji. Jeśli natomiast nie będziesz potrafił dostatecznie uzasadnić zmiany firmy na nową – lepiej dla wszystkich będzie, jak tego nie zrobisz.
Daniel Jan Kubach