To, co obecnie dzieje się na rynku metali szlachetnych, może budzić niepokój. Statystyki wydają się być bezwzględne – złoto straciło na cenie w stosunku do najwyższego stanu z 6 września 2011 roku aż 32 procent. Jak przetrwać ten okres „burzy i naporu”? W jaki sposób zachować równowagę i przez nieuwagę nie stać się ofiarą osaczającej siły psychologii tłumu? Zadaję sobie te kluczowe pytania, ponieważ należę do inwestorów, dla których królewski kruszec stanowi centralny produkt w strategii budowania kapitału na przyszłość.
Nie dziwię się, że ostatnie wydarzenia wywołują w pierwszej chwili (nawet wśród dojrzałych i doświadczonych znawców tematu) reakcję – „sprzedaj i uciekaj”. Nie rozumiem natomiast tych, którzy scenariusz ten wcielają w życie i zapominają tym samym o oczywistych rynkowych mechanizmach w rzeczywistości wyzwalających (a nie: osłabiających) potencjał „złotych inwestycji”.
Wiedza ma tutaj zasadnicze znaczenie – to ona pozwala zachować balans w chaosie informacji – podpowiada jak wykorzystać czas kryzysu i pomnożyć zyski. Mądrość obserwacji to kanwa moich inwestycyjnych wyborów, to także swoista codzienna „medytacja” doskonaląca bystrość spojrzenia poprzez eliminację budzących emocje czynników.
Tylko fakty mają uspokajającą moc. Gdy przyjmiemy tę optykę dostrzeżemy łatwą do uchwycenia prawidłowość – rynki wywołują sztuczne zamieszanie, a efektami tej „przesady” są dokonywane w obydwie strony korekty – czysta manipulacja. Ponadto, jako inwestora w złoto, uspokaja mnie argument, że światowe waluty, sukcesywnie zadłużane przez rządy z fiskalnymi problemami, prędzej czy później się załamią, oddając całkowite pole jedynym wartościom. Zdając sobie z tego sprawę i trwając w pozycji „niezdobytej twierdzy”, wierny własnym analizom i wnioskom w czasie obecnego sprawdzianu, skupiam swoją uwagę na nadchodzącym sukcesie oraz z jednoznacznych względów wybieram kupno, a nie sprzedaż kruszcu.
Wkrótce będziemy świadkami niewyobrażalnego skoku cen złota – pozbywanie się w tym momencie zasobów to przejaw skrajnego braku krytycyzmu wobec światowej machiny, której intencją jest produkcja bezmyślnych trybików. Zdecydowanie nie wyobrażam sobie siebie w roli kontrolowanego elementu w marionetkowym układzie, dlatego dbam o fundamenty wyposażające mnie w odwagę i konsekwencję w tym rejsie, którego kapitanem może być wyłącznie jedna osoba. Trzymając zatem stery, zmierzam niezmiennie w jednym kierunku, chociaż siła żywiołu burzy próbuje mnie przezwyciężyć. Wiem jednak, że warto, ponieważ tuż za horyzontem czeka złota wygrana.
■
Życzę Sukcesów oraz Wolności.
Piotr S. Wajda