Uniwersytecie w Stanford – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl Najlepszy ranking firm i managerów MLM. Marka osobista dla Ciebie i Twojej firmy - Multi Level Marketing. Budowanie marki, reklama i promocja. Mon, 24 Feb 2014 08:21:58 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.5.2 https://rankingmlm.pl/wp-content/uploads/2020/03/cropped-og-graph-32x32.jpg Uniwersytecie w Stanford – Ranking MLM: marka osobista w biznesie https://rankingmlm.pl 32 32 Jak wyhodować biznesmena – krótki poradnik dla rodziców https://rankingmlm.pl/jak-wyhodowac-biznesmena-krotki-poradnik-dla-rodzicow/ Mon, 24 Feb 2014 08:21:58 +0000 http://rankingmlm.com/?p=37349 Tak samo jak uczymy dzieci codziennego mycia zębów i mówienia znajomym „Dzień dobry” powinniśmy uczyć je przedsiębiorczości. I to od najmłodszych lat. Pamiętacie słynny test cukierka? Przeprowadził go pod koniec lat 60. ubiegłego wieku amerykański psycholog Walter Mischel na Uniwersytecie w Stanford. Mischel badał dzieci w wieku przedszkolnym, zostawiając je […]

Artykuł Jak wyhodować biznesmena – krótki poradnik dla rodziców pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>
Tak samo jak uczymy dzieci codziennego mycia zębów i mówienia znajomym „Dzień dobry” powinniśmy uczyć je przedsiębiorczości. I to od najmłodszych lat.

Pamiętacie słynny test cukierka? Przeprowadził go pod koniec lat 60. ubiegłego wieku amerykański psycholog Walter Mischel na Uniwersytecie w Stanford. Mischel badał dzieci w wieku przedszkolnym, zostawiając je sam na sam z obiektem ich pożądania, czyli cukierkiem, a właściwie słodką pianką (stąd angielska nazwa „marshmallow test”). Przed wyjściem z pokoju psycholog tłumaczył dziecku, że może albo zjeść piankę od razu, albo poczekać na jego powrót i w nagrodę za powstrzymanie się od jedzenia dostać jeszcze jednego cukierka. Oczywiście, niektóre dzieci wybierały strategię numer jeden, czyli natychmiastową przyjemność, inne czekały trochę dłużej, by w końcu ulec pokusie, a części z nich udało się wytrzymać nawet 20 minut i otrzymać nagrodę. Na tym jednak eksperyment się nie zakończył. Kilkanaście lat później, gdy dzieci z eksperymentu były już na studiach, sprawdzono, jak sobie radzą w życiu i okazało się, że te, które umiały się kontrolować osiągały lepsze wyniki w nauce, cieszyły się lepszym zdrowiem (znacznie rzadziej wpadały w uzależnienia) i budowały lepsze relacje z ludźmi.

Jeżeli w tej chwili biegniesz po cukierki, aby przeprowadzić ten eksperyment na własnej latorośli, to wstrzymaj się jeszcze chwilę. Faktem jest, że część z nas zdolność do samokontroli ma genach i od wczesnego dzieciństwa potrafi coś poświęcić, aby zyskać więcej. Nie oznacza to jednak, że dziecka, które zjada cukierka po minucie nie można nauczyć samokontroli, tak potrzebnej w późniejszym życiu. Mischel przeprowadził test drugi raz, pokazując dzieciom techniki, dzięki którym łatwiej im będzie zwalczyć pokusę. Mówił im, żeby wyobraziły sobie, że biała pianka to niejadalny kawałek waty. Tym razem dzieci wytrzymywały znacznie dłużej!

Oczywiście z wiekiem „cukierki” ulegają zmianie. Dzieci marzą o kolejnych zabawkach, rowerze, konsoli, telefonie czy tablecie. Mądrzy rodzice mogą to wykorzystać, aby nauczyć swoje dzieci racjonalnego podejścia do pieniędzy, oszczędzania i inwestowania – czyli umiejętności, które z pewnością zaprocentują w przyszłości bardziej niż szkolna wiedza na temat przywilejów szlacheckich czy rodzajów pierwotniaków.

Grunt to dobre nawyki

Kieszonkowe jest doskonałym narzędziem do nauki oszczędzania. Mogą je dostawać już kilkulatki (w rozsądnej wysokości). Wybór jest prosty – albo wydają pieniądze od razu na drobne przyjemności, albo odkładają, aby uzbierać na coś większego. Rodzice nie powinni nakazywać oszczędzania, dziecko samo, metodą prób i błędów musi zrozumieć, co się bardziej opłaca. My możemy jedynie delikatnie sugerować, że warto nie wydawać wszystkiego od razu i wzmacniać pozytywnie – na przykład do każdą konkretną uzbieranej kwoty dokładać jeszcze kilkanaście jej procent (to coś w rodzaju domowej wysokoprocentowej lokaty). Motywacja musi być pozytywna – dziecko nie będzie odkładało pieniędzy na nowy podręcznik albo buty, tylko na coś, na czym jemu, nie nam, zależy. Liczy się też konsekwencja. Jeśli nasza pociecha wyczuje, że płaczem i krzykami zmusi nas do kupna zabawki, albo że wystarczy poprosić babcię o finansowe wsparcie – z nauki oszczędzania nici.

Im dziecko starsze, tym wyższe kieszonkowe i tym rzadziej powinno być wypłacane. To uczy rozsądnego gospodarowania pieniędzmi, aby starczyło „do pierwszego”. Kwota nie może być zbyt niska, bo podziała demotywująco (pamiętajmy, ze dla dziecka czas naprawdę wolno płynie; zniecierpliwi się, jeśli na zabawkę będzie musiało odkładać przez rok), ani zbyt wysokie – wtedy dziecko może mieć wrażenie „nieskończoności” funduszy.

Zaplanować budżet

Planowanie domowego budżetu to rzecz, z którą wielu dorosłych nie potrafi sobie poradzić. Tym bardziej warto nauczyć tego nasze dzieci, jeśli nie chcemy, aby w przyszłości zaciągały bezsensowne kredyty. Z małym dzieckiem można po prostu bawić się w sklep. Ma określoną ilość pieniędzy (możecie nawet stworzyć wlana walutę), więc nie może kupić wszystkiego – musi dokonać wyboru. Starszym dzieciom tłumaczmy, jakie mamy przychody, a jakie wydatki; ile wydajemy miesięcznie na rachunki, jedzenie, ubrania, ile oszczędzamy, a ile przeznaczamy np. na cele charytatywne. Dzieci muszą zrozumieć, że pieniądze nie rosną w portfelu i zobaczyć, że mamy konkretny plan ich zarabiania i wydawania. One również mogą planować swój budżet i choć małą jego część przeznaczać dla innych (zbierać na prezent urodzinowy dla siostry lub wrzucić coś do puszki WOŚP).

Praca popłaca

Wielu Polaków płacenie dzieciom za pomoc w domu czy wysyłanie nieletnich do pracy oburza, to z pewnością temat kontrowersyjny. Inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, które pod względem wpajania najmłodszym przedsiębiorczości niestety biją nas na głowę. Tam widok kilkunastolatków z bogatych rodzin zarabiających roznoszeniem gazet, koszeniem trawnika sąsiadom czy pilnującym dziecka za pieniądze nikogo nie dziwi. To kolejny etap nauki – pieniądze nie spadają z nieba, trzeba je zarobić. Okazuje się również, że pieniądze zdobyte własną pracą trudniej roztrwonić; nastolatek zastanowi się dwa razy na co je wydać. Umiejętność zarobienia nawet niewielkich kwot z pewnością dodaje pewności siebie i przynosi satysfakcję. Może warto więc rozważyć podniesienie kieszonkowego w zamian za wykonywanie dodatkowych prac w domu lub pomoc w naszej firmie, choćby w czasie wakacji.

Oszczędzanie to nie wszystko

Szukając materiałów do tego artykułu znalazłam wiele tekstów dotyczących nauki oszczędzania, mało mówi się (i pisze) natomiast o nauce inwestowania. A przecież oszczędzanie to nie wszystko, chcąc wychować biznesmena, musimy nauczyć go jak sprawić, aby pieniądze pracowały dla niego. Z pomocą przychodzą na szczęście popularne gry – jak nieśmiertelny „Eurobiznes” czy rozmaite aplikacje na smartfony, którymi nasze pociechy posługują się często sprawniej od nas. W Internecie znajdziemy również wirtualne gry – giełdy, na których nastolatki mogą sprawdzić swoich sił bez ryzyka pogrążenia rodzinnego budżetu.

Dzieci od 13 roku życia mogą już mieć konto w banku. To czas na naukę robienia przelewów, posługiwania się kartą płatniczą i poznawania różnych metod oszczędzania i inwestowania. Starsze dzieci możemy włączyć w domowe finanse, zlecając im na przykład opłacanie rachunków. Ważne jest również uświadomienie latoroślom, czym jest kredyt i jak obliczać ile w rzeczywistości wyniosą odsetki (teoretycznie powinno się tego nauczyć na matematyce, ale nauki nigdy dość). Im szybciej dziecko zrozumie, że nie ma sensu branie „chwilówki” na zakup nowego telewizora – do czego zachęcają wszechobecne reklamy – tym lepiej. W tym celu możecie sami udzielić swoim dzieciom kredytu, ustalcie oprocentowanie, minimalną ratę – niech przekonają się, że pożyczając 20 złotych będą musiały oddać 30. Bardziej więc opłaca się poczekać i uzbierać potrzebną kwotę.

Obóz dla milionerów

Amerykanie wysyłają swoje dzieci na kursy przedsiębiorczości (które powoli startują również w Polsce). Jednym z najbardziej znanych jest Camp Millionaire, w którym udział biorą już ośmiolatki. Poznają tam funkcjonowanie banków od podszewki, odwiedzają zarówno ludzi biznesu, jak i tych, którym się nie powiodło (i analizują przyczyny) i powtarzają, że „niezależność finansowa to mój wybór. Jestem swoim własnym prezesem”. Na przykładach poznają błędy w zarządzaniu finansami, znaczenie inwestowania, także we własny rozwój. Uczą się szacunku dla pieniędzy. Wszystko po to, aby po studiach nie wpaść w zaklęty krąg – etat i spłacanie kredytów do końca życia. Jak mówi Elisabeth Donati, pomysłodawczyni Camp Millionaire, nie każdy jego uczestnik zostanie milionerem, jednak wprowadzając dzieci w świat finansów jak najwcześniej z pewnością zwiększymy ich szanse na dobry start w dorosłe życie. Warto przemyśleć jej słowa, bo w końcu czego Jaś się nie nauczy…

Marketing sieciowy, Herbalife

Źródła:
http://www.britannica.com/EBchecked/topic/385191/Walter-Mischel
http://www.wprost.pl/ar/188272/Jak-wychowac-milionera/
http://life.familyeducation.com/responsibilities/money-and-kids/36434.html?page=2

Artykuł Jak wyhodować biznesmena – krótki poradnik dla rodziców pochodzi z serwisu Ranking MLM: marka osobista w biznesie.

]]>