Dlaczego wiele osób nie odbiera telefonu, gdy na wyświetlaczu widzi nieznany lub zastrzeżony numer? Nie wiem. I ze swojego punktu widzenia dodam, że zupełnie tego nie rozumiem. Nie czas i miejsce jednak na moje osobiste przemyślenia na ten temat.
Kilkanaście lat temu, czyli nie tak zupełnie dawno temu, komunikowaliśmy się za pomocą telefonów, które nie miały wbudowanych żadnych identyfikatorów alfanumerycznych lub innych numerologicznych, jakkolwiek zabawnie to brzmi i skojarzenia oscylują w obrębie wróżek czy jasnowidzów. Podnosząc słuchawkę telefonu, nie wiedzieliśmy, kto do nas dzwoni i w jakiej sprawie i wszystko było w porządku.
Cóż, teraz jesteśmy „skazani” na dobrą wolę osoby, której mamy coś do przekazania przez telefon. Odbierze, nie odbierze. „Na dwoje babka wróżyła” – jak mawiała kiedyś w takich sytuacjach moja mama…
Dzwonek telefonu dźwięcznie informuje o połączeniu. Na wyświetlaczu nieznany mi numer. Odbieram, jak zwykle. Przecież zawsze mogę powiedzieć, że to pomyłka lub, że nie jestem zainteresowana.
W telefonie odzywa się kobiecy głos, po barwie którego wnoszę, że należy do osoby raczej młodej. Skrótowo przedstawiona oferta wraz z zaproszeniem do placówki brzmi przyjemnie i zachęcająco. Oferta dotyczy kursu językowego w jednej z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce szkół języków obcych. Zdecydowanie umawiam się na wizytę i spotkanie z pracownikiem placówki celem omówienia szczegółów kursu. Stawiam się w ustalonym miejscu i czasie. I… ??? Od razu odczuwalne są braki personalne ponieważ osoby, która miała się ze mną spotkać i omówić konkrety, najzwyczajniej nie ma. Nikt też nie przejmuje pałeczki, żeby ustalone podczas rozmowy telefonicznej kwestie przybliżyć mi w sposób jak najbardziej jasny i rzetelny.
Ups! Wrastam w podłogę przy biurku dzielącym mnie od mojego z rozmówcy łapanki, który informuje mnie, że z całą ofertą szkoły językowej mogę, a jakże, zapoznać się na ich stronie internetowej. Zanim udałam się w kilkukilometrową przechadzkę pod wskazany adres, zdążyłam zapoznać się z ich ofertą. Dyplomacja jednak podpowiada mi zachowanie milczenia. Moja rozmówczyni dwa dni wcześniej podczas rozmowy telefonicznej informowała mnie o dodatkowych opcjach, które miały mi zostać przedstawione na miejscu.
Jakież było moje zdziwienie, w momencie gdy na moje pytanie dotyczące opłat za kurs, pomimo kwot podanych na stronie www usłyszałam : „Wie pani, to zawsze jest połowa prawdy, jak w każdym marketingu”. Po tych słowach ścierpła mi skóra i nie wiedziałam sama czy mam się śmiać czy płakać. Ostatecznie nie zdecydowałam się na rozpoczęcie kursu, gdyż jestem zwolennikiem jasno ustalonych i z góry określonych zasad. Opuściłam szkołę języków obcych mocno zaniepokojona. W głowie echem powtarzała mi się fraza: połowa prawdy, jak w każdym marketingu.
Kilkukilometrowy swobodny spacer do domu, lipcowym wczesnym popołudniem, pozwolił mi na przemyślenia i wnioski. Skoro przedsiębiorcy wielu branż dokonują tego typu zabiegów marketingowych, gdzie: zupka chińska może być i jest produkowana w Radomiu, bilet wstępu dla dzieci poniżej określonego wieku, na widowisko w cyrku kosztuje X zł, ale wiadomo że dziecko w TAKIM wieku samo do cyrku nie zostanie wpuszczone, może wejść tylko z opiekunem, dla którego bilet wstępu kosztuje X (czyli cena promocyjna) + 25 lub 30zł, to przypuszczać można, że każde kolejne przedsięwzięcie, w którym chociaż jedno słowo kojarzone jest z wyrazem „MARKETING” dla większości społeczeństwa będzie brzmiało podejrzanie i mało wiarygodnie.
Nikt jeszcze nie opatentował systemu lub idei Multi Level Marketingu w branży usług medycznych, fryzjerskich, mechaników samochodowych i wszelkich innych usług, że o biletach do cyrku nie wspomnę… No tak, po co wspominać, wszak najpiękniejszym widowiskiem rodem z areny cyrkowej są codzienne zmagania z rzeczywistością, której nijak poprawić ani usprawnić jej działania nie chcemy. Przynajmniej zdecydowana większość społeczeństwa nie chce. Jeszcze nie chce, gdyż do końca „Nie wie tego, czego nie wie”, jak zwykł mawiać Krzysztof Jaworski. Tłumacząc z polskiego na nasze: nie wszyscy są gotowi na zmiany i na to, by dostrzec korzyści i potencjał MLM-u.
Doprawdy nie jestem w stanie opisać chaosu, jaki wywołało by takie „50 % prawdy” w działaniach firm Multi Level Marketingowych i ich dystrybutorów. Istne szaleństwo graniczące z obłędem organizacyjnym. Wolna amerykanka.
Znane są przypadki wieszczy związanych z jakąś firmą MLM-ową, którzy swoimi zdolnościami ubarwiania możliwości działania produktów i „autorskimi poprawkami” planu marketingowego na poczekaniu tworzyli podwaliny dla nowej firmy i nowych produktów, których działanie zbliżone było do cudownej wody ze źródełka bijącego w nawiedzonym miejscu. Najczęściej takie bajanie nawiedzonego „pięćdziesięcioprocentowego” marketingowca kończyło się i kończy marnie. Wiarygodność jegomościa od razu wątpliwą się staje. Z automatu wiarygodność firmy, której ofertę produktową i marketingową przedstawiał, również staje pod wielkim znakiem zapyania.
Wyczulili się już nasi rodacy na wszelkich „marketingowców”- akwizytorów napadających znienacka na deptakach miejskich, z torbą wód toaletowych pod pachą. Opędzamy się przed nimi jak przed natrętnymi komarami. Uważam, że taka forma jest absolutnie niedopuszczalna i archaicznie groteskowa. Pierwszą, najważniejszą zasadą, która powinna przyświecać wszystkim osobom związanym z marketingiem, jest szeroko pojęty szacunek.
Dlatego też, odbierając kolejny raz połączenie ze szkoły języków obcych i słysząc: czy jest pani zainteresowana kontynuacją kursu w momencie, kiedy go nigdy nie rozpoczęłam, odpowiadam rozmówczyni, że zapoznam się z ofertą na stronie internetowej i jeśli będę zainteresowana, sama się do nich zgłoszę. Z szacunku dla telemarketerki i siebie nie przedłużam rozmowy, aby zaoszczędzić czasu i jej i sobie. Przedstawiam krótko i rzeczowo swój punkt widzenia i chęć (lub jej brak) zapoznania się z najnowszą ofertą za pośrednictwem Internetu. I wszystko jasne.
Wszak chodzi o to, by sprzedać ofertę – nie jednostkowy produkt – w taki sposób by klient czuł satysfakcję, że dokonanie transakcji zaspokoiło lub systematycznie będzie zaspokajało jego faktyczne potrzeby. Bez zbędnych opowiastek i złotych ramek. Nasza oferta ma stanowić odpowiedź na jego potrzeby. Naturalnie jeśli nasza oferta, a właściwie oferta firmy XYZ, stała się przysłowiową wędką czyli narzędziem, dzięki któremu potrzeby będą zaspokajane systematycznie, jesteśmy zobligowani do wskazania tej osobie odpowiedniej ścieżki rozwoju i kariery.
Z wzajemnym szacunkiem daleko mija się sytuacja, gdy jesteśmy zapraszani telefonicznie na spotkanie przez osobę, która na wstępie rozmowy informuje, że w posiadanie naszego numeru telefonu weszła poprzez jakiegoś rzekomego wspólnego znajomego, którego danych personalnych nie może ujawnić. Kłania się sprzedaż przez referencje. Dziwny chwyt marketingowy, który nie przystoi szanującym się pracownikom szanujących się firm – to tak na marginesie.
Ze względu na mój mocno napięty rozkład dni w ciągu najbliższych dwóch tygodni proszę moją rozmówczynię o przesłanie materiałów firmowych na mojego maila, w celu zapoznania się z ofertą produktową, marketingową, etc. Uznałam, że taka forma przyspieszyłaby i zdecydowanie ułatwiła przebieg naszej wspólnej rozmowy w cztery oczy. Na takiej formie spotkania pani o dźwięcznym głosie zależało najbardziej. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu w odpowiedzi słyszę odmowę. W zwieńczeniu rozmowy usłyszałam jeszcze pytanie: gdzie mogłybyśmy się spotkać?
Salwa wewnętrznego, stłumionego do granic wytrzymałości śmiechu, rozpłynęła się po mnie całej. Okazało się bowiem, że dzieli nas dystans ponad 370 km, o czym chyba nasz wspólny znajomy nie zdążył jej poinformować. Z szacunku? Czy przez nieuwagę? Nie wnikam.
W telefonie nie usłyszałam więcej szczebiotliwego dźwięcznego głosu pani X, a odbieram każde połączenie.
Multi Level Marketing, to jasne, przejrzyste dla każdej osoby, zasady współpracy. MLM, to marketing dla wszystkich, którzy swoją postawą, działaniem i zaangażowanie prezentują 100% marketingu. Marketing uporządkowany, zorganizowany, bez elementów tajemniczości i bajkopisarstwa. Gdybyśmy przyjęli, za panią ze szkoły językowej, 50% prawdy w I poziomie w strukturze MLM, w siódmym poziomie nasz marketing opierałby się na 0, 78125% prawdy. I gdzie tu sens? Logiki absolutnie brak.
Od razu nasuwa mi się na myśl powiedzenie: 99% prawdy = 100% kłamstwa. I tak rzeczywiście jest. Temat wart przemyślenia.
.
Agnieszka Jędraszczyk.