Pod koniec zeszłego roku podzieliłem się w jednym z komentarzy myślą o stworzeniu nowego, choć czy aby na pewno, zjawiska w Multi Level Marketingu, jakim mógłby być profesjonalny broker współpracujący z kilkoma lub nawet kilkunastoma różnymi firmami MLM. Dziś chciałbym tę myśl rozwinąć, przedstawiając argumenty za i przeciw takiemu rozwiązaniu. Być może moje przemyślenia staną się dla Was wskazówką, poradą lub też ostrzeżeniem, aby pewne rzeczy zrobić, bądź też ich zaniechać.
Broker MLM, czyli kto?
Zacznę od zdefiniowania pojęcia, do którego zamierzam się odnosić. Wytłumaczę co lub raczej kogo mam na myśli, używając stworzonego na potrzeby tego tekstu terminu. Otóż broker MLM, to ktoś, kto w sposób jawny, zorganizowany i zaplanowany nawiązuje i umacnia kontakt oraz wymianę z firmami MLM z jednej strony i ze swoimi współpracownikami oraz klientami ze strony drugiej. Robi w zasadzie to samo, co każdy profesjonalny lider z tą różnicą, że działa z wieloma różnymi MLM-ami jednocześnie. Nie tylko się z tym nie kryje, ale wręcz reklamuje się, jako taki właśnie multi sprzedawca lub multi pośrednik. Tak sobie właśnie wyobrażam brokera MLM i do tego wyobrażenia będę się tu odnosił.
Przecież takie „coś” już istnieje
Takie „coś”, czyli ludzie, którzy działają w różnych MLM-ach, rzeczywiście istnieje i działa. Jedni mówią o takich osobach „prostytutki”, uważając, że tego rodzaju zachowanie jest brakiem lojalności do tego czy innego podmiotu. Inni chwalą takie zachowanie i formułę działania, twierdząc, że to rynek dyktuje z kim i kiedy współpracujemy i co jest dla nas najbardziej korzystne, a wszelkie moralne oceny są w takich sytuacjach nie na miejscu, ponieważ „business is business”.
Z oboma powyższymi stwierdzeniami ja ośmielam się generalnie nie zgadzać. A konkretnie nie uważam, aby zaproponowana przeze mnie definicja brokera MLM była tożsama z tym „czymś”, co opisałem akapit wcześniej. Nie zgadzam się także z tym, że samo już zawołanie „business is business” usprawiedliwiało nieprzejrzyste i niejednoznaczne zachowania w biznesie, a za takie należy – w moim głębokim przekonaniu – uznać „kolaborowanie” z kilkoma firmami MLM w połączeniu z udawaniem, że jest się związanym lub związaną tylko z jedną. Pisząc krótko, nie sądzę, aby w biznesie dozwolone i oficjalnie dopuszczalne było „kręcenie”. Oczywiście „kręcenie”, to jeszcze nie oszukiwanie, ale już na pewno ktoś, kto „kręci”, a zostanie na tym przyłapany, za uczciwego uznawany nie będzie. Nawet, jeśli rzeczywiście tylko „kręci”, a nie oszukuje. Łatka zostanie przeczepiona i rób sobie z tym, co chcesz, a i tak nic nie wskórasz.
Ale po co ja się o tym tak tutaj rozpisuję? Ano po to – moi drodzy – żeby w MLM-ie, a szczególnie w naszym, polskim MLM-ie, standardy narzucać wyższe, a takim właśnie wyższym standardem może stać się otwarta, a nie zakłamywana współpraca z tyloma MLM-ami, z iloma tylko nam się chce. Lepiej robić interesy z otwartą przyłbicą i dumą, niż pokątnie, ze strachem w oczach, że jakaś niewygodna prawda wyjdzie na jaw i będzie wstyd. Tak uważam, ale żeby nie było tak różowo, poniżej przedstawię zarówno plusy, jak i minusy nowej profesji w MLM.
Zły broker – 3 argumenty przeciw
Argument 1 – totalne wariactwo
Po pierwsze tego rodzaju model prowadzenia biznesu wymaga od zainteresowanych naprawdę tęgiej głowy, która będzie pracować na najwyższych obrotach przez niemal cały czas, aż zapadnie decyzja o przejściu na poziom rentierski – w przypadku sukcesu, lub na rentę (może nawet inwalidzką) – w przypadku porażki. Istnieje zatem ryzyko, że całkiem spora liczba ambitnych liderów weźmie się za „brokerkę” i niestety przeliczy swoje siły, kończąc niechlubnie i bez sukcesu, ale za to w stresach i być może nawet długach.
Argument 2 – syndrom taczki na budowie i syndrom palmy
Po drugie istnieje możliwość, że taki broker MLM, kiedy już odniesie spektakularny sukces i zbuduje coś, co określam mianem struktury struktur, to bardzo będzie prawdopodobne , że wpadnie w syndrom taczki na budowie, czyli, że będzie miał tyle pracy, że nic nie będzie robił, bo z taczką na budowie jest właśnie tak, że na budowie jest tyle roboty, że już na załadowanie taczki czasu totalnie brak, panie majster. Z kolei syndrom palmy, który także może się oszołomionemu sukcesem brokerowi przytrafić, to syndrom totalnego olewania wszystkich i wszystkiego. Czy ktoś z nas miałby jakiś większy kłopot z uwierzeniem w to, że jest geniuszem? Szczególnie wtedy, gdy wszyscy dookoła by mu lub jej to wmawiali? Raczej chyba nie. A zatem takiej super gwieździe, której wszyscy by tylko nadskakiwali i kadzili, jaki to jest mądry i skuteczny oraz innowacyjny i przedsiębiorczy, palma mogłaby zwyczajnie odbić, czyż nie?
Argument 3 – czynniki obiektywne, czyli ludzka zawiść i zazdrość
Gdyby znalazł się taki lub taka, który lub która, wziąłby lub wzięła się za „brokerkę” w MLM-ie i uwieńczył/a ją sukcesem, to czy wszyscy, jak jeden mąż, cieszyliby się z tego sukcesu i szczerze bili brawo – nawet, gdyby sami z tego nic nie mieli. Może i tak, bo w MLM-ie ludzi zawistnych i zazdrosnych o cudzy sukces jest, jak się wydaje, znacznie mniej, niż w biznesie tradycyjnym. Ale nawet gdyby brawo szczerze wszyscy bili, to czy właściciele firm MLM nie mieliby przypadkiem problemu z tym, że ktoś, w kogo – w ich oczywiście mniemaniu – zainwestowali dużo własnych pieniędzy pracuje dla konkurencji. Ten wątek wydaje mi się co najmniej dyskusyjny. Minusów można by tu oczywiście przytoczyć jeszcze więcej, ale myślę, że czas na plusy.
Dobry broker – 3 argumenty za
Argument 1 – z bajki do baśni
Tu znów wspomnę o ambitnych liderach. Nie ulega bowiem wątpliwości, że taka „brokerka” w MLM, to wyzwanie nie lada, a i nagroda – w przypadku osiągnięcia sukcesu – niewspółmierna do tych, które liderzy już znają. Bo przecież kto by nie chciał opędzać się od zaproszeń na rozliczne gale, na których obsypują człowieka kluczykami do luksusowych gablot, wciskają bilety na egzotyczne wycieczki, wychwalają pod niebiosa i ogólnie traktują, jak księżniczkę lub księcia z najpiękniejszej baśni, bo już nie zwykłej bajki. Z takimi właśnie „problemami” musieliby się zmagać brokerzy MLM, gdyby zaproponowany przeze mnie model pracy zastosowali skutecznie i z sukcesem. Musieliby chyba zatrudnić zespół asystentów do obsługi całego tego nagradzania, odbierania kluczyków i wyjeżdżania na wycieczki. No bo przecież nawet super broker MLM nie dałby raczej pojechać w jednym czasie na cztery różne wycieczki. Chociaż…
Argument 2 – ahoj przygodo!
Biznes, jako przygoda, to już trochę wyświechtane, ale tylko wtedy, kiedy się o tym pisze lub mówi. Jeśli mamy okazję smakować tego osobiście, czując ekscytację wynikającą z pionierskiego charakteru projektu, w którym uczestniczymy lub który sami kreujemy, wtedy słowo przygoda nabiera zupełnie odmiennego, bardziej pełnego i intensywnego wyrazu. Wyobraźmy sobie zatem, że jesteś – droga czytelniczko i drogi czytelniku tego tekstu –liderem, który decyduje się na przejście na wyższy poziom wtajemniczenia, by zostać pionierem MLM – brokerem pełną gębą. Iluż emocji i być może nawet wzruszeń możesz doznać na samą tylko myśl o podjęciu takiej decyzji. A co dopiero po samym jej podjęciu. Zamknij oczy i właśnie w tym momencie, kiedy to czytasz, wyobraź sobie, co możesz poczuć, myśląc o tym. Myślisz już? Czujesz to? No to działaj! Zostań pierwszym oficjalnym brokerem MLM w Polsce, a może i na Świecie!
Argument 3 – grunt, to stały rozwój
Ten argument dotyczy niemal wyłącznie najskuteczniejszych liderów MLM, którzy dzięki swojej pracy, determinacji i zaangażowaniu osiągnęli szczyt. Są na samej górze i być może zastanawiają się co dalej. Czy utrzymanie się na szczycie i ciągły rozwój oraz rozbudowana struktury są tym, co liderzy ci chcą dalej robić? Czy przypadkiem i zupełnie zwyczajnie nie znudziło im się to? Być może nie, być może to, co robią satysfakcjonuje ich w 100%, ale być może tak nie jest. Być może powstaje zapotrzebowanie na nowe wyzwania, na odkrywanie nieodkrytego, na zdobywanie jeszcze dotąd przez nikogo niezdobytego. A jeśli tak, co wtedy? Jak zadbać o dalszy swój rozwój, jak nie osiąść na laurach i zwyczajnie nie zgnuśnieć? Być może odpowiedzią jest wspomniany wyższy stopień wtajemniczenia. Ten, którego jeszcze nie ma, ale który może się pojawić. Ktoś zapyta: Jak to? A ja odpowiem: jak to jak to? Przecież MLM-u kiedyś też nie było, a teraz jest. M MLM-u jeszcze nie ma, ale czy nigdy go nie będzie?
Marek Łuszczki