Imperatyw to taka zasada, nakaz, reguła, która nie podlega dyskusji. I żeby było jasne. Do niczego nie chce cie zmuszać, ani twierdzić, że to co ma ci do powiedzenia, jest jedynie słuszne i prawdziwe.
ARTYKUŁ KONKURSOWY
Bo będę pisał o moim imperatywie komunikacyjnym. Takim, którego sam używam, bo jest dla mnie drogowskazem, bodźcem do rozwoju i motywatorem. Służy mi też do tego, abym potrafił, szczególnie w trudnych chwilach, nad sobą zapanować. Często jest jak koło ratunkowe i telefon do przyjaciela w jednym, jeżeli wiesz co mam na myśli.
Te trudne chwile, to takie momenty, gdy przy wszelkich kompetencjach dotyczących panowania nad emocjami, zaczynam się zachowywać, jak czajnik, w którym właśnie zagotowała się woda. I wszystko kipi we mnie, wzbiera chęć naturalnego wybuchu, żeby dać upust temu, co tak intensywnie czuje i myślę. Przeżywałeś kiedyś coś takiego? Byłeś w takiej sytuacji, gdy wszystko ci się w środku rwało, już nie tylko, z jakichś tam postronków, ale z takich grubych stalowych lin, na których podwiesza się mosty? Także nie mogłeś się opanować i musiałeś, dokładnie i dosłownie wyrazić to, co czujesz w takiej, a nie innej formie, a później tego mocno, bardzo mocno, żałowałeś?
Na szczęście jest on!
Imperatyw!
Taki nadrzędny program. Odkąd go sobie na stałe zainstalowałem, dział jak bezpiecznik. Albo program antywirusowy. Skanuje całą moją komunikację i potrafi zablokować wszystko to, co może okazać się szkodliwe. Nie usuwa, jedynie zatrzymuje na chwile zadając pytanie: „Na pewno tak chcesz to zrobić?”
Jest trochę jak specjalne programy, którymi posługuje się nowojorska giełda papierów wartościowych. Gdy index Dow Jons spada zbyt szybko i gwałtownie, to program taki spowalnia zawieranie transakcji, żeby się ludzie nie poddali panice i mogli zapanować nad emocjami. Opamiętać się i nie robić czegoś, co mogłoby doprowadzić do światowej katastrofy.
Mój imperatyw niestety nie zapobiega ogólnoświatowym kataklizmom emocjonalnym, choć z drugiej strony, jeśli wszyscy by się nim kierowali, to zapewne żyłoby się nam lepiej, spokojniej i bardziej komfortowo. Niestety to takie tylko utopijne marzenia.
Jest niewielu ludzi, którzy potrafią nad sobą, w trudnych emocjonalnie sytuacjach, panować. Pewnie udałoby się to ubrać w założenia sprawdzonej reguły Pareto, i powiedzieć, że jest ich około 20% populacji i że są to ci sami ludzie, którzy odnoszą największe sukcesy, świadomie kierując i zarządzając swoim życiem.
Pora chyba najwyższa żeby w końcu powiedzieć, jak brzmi mój imperatyw komunikacyjny:
Mów i słuchaj dokładnie w taki sposób, w jaki chcesz,
żeby inni mówili do ciebie i słuchali ciebie.
Prawda, że prosty i oczywisty!
Dodam jeszcze że skuteczny. Przynajmniej dla mnie.
Nasza ludzka komunikacja podlega prawom fizyki. Przypomnij sobie trzecią zasadę dynamiki Newtona. Akcja równa się reakcji, a różni się zwrotem, czyli kierunkiem.
Widać z tego jasno, że komunikacyjnie dostaniesz od świata dokładnie to samo, co ty w nią wkładasz. Te same wzorce, te same emocje, takie same zachowania. Mój przyjaciel mówi: „Świat dąży do dynamicznej równowagi, więc przyjdzie walec i wyrówna. Natura ci odpłaci”
Żebyś więc mógł spać i żyć spokojnie, zaplanuj sobie co dostaniesz, jako zwrot z inwestycji w komunikację. Pamiętaj też o sile procentu składanego i prawa wielkich liczb.
Stoisz sam indywidualnie naprzeciw całego świata, którym są inni ludzie. I pomyśl o tym, że kiedyś nagle, oni wszyscy, nagle, postanowią ci się zrewanżować za wszystko, co Ty im, poprzez twoja komunikacje, dałeś. Dostaniesz to w jednym impulsie, w tym samym momencie, od każdego, z kim się w życiu komunikowałeś.
I jak?
Wiesz co dostaniesz i jak to zniesiesz?
Na szczęście dla nas, jesteśmy organizmami, które potrafią się zmieniać, gdy są wystarczająco zmotywowane.
Może więc warto się zastanowić, co dajesz innym, bo prędzej czy później, dostaniesz to samo, tylko dużo bardziej intensywnie.
Po prostu już dzisiaj, od teraz, zacznij planować swój zwrot z komunikacyjnych inwestycji.
Wojtek Grad